Dość interesujące wiadomości dotyczące Lexusa dotarły do nas prosto ze Stanów Zjednoczonych. Tamtejszy Urząd Patentów i Znaków Towarowych otrzymał wniosek o zarejestrowanie nazwy, którą doskonale znamy.
Chodzi o oznaczenie „LFA”, które z pewnością wywołuje ciarki na ciele wielu miłośników motoryzacji. Każdemu kojarzy się ono z przeraźliwym dźwiękiem wolnossącego silnika V10.
Lexus LFA produkowany był w latach 2010-2012. Sprzedano 500 egzemplarzy tego modelu, z czego 50 posiadało limitowany pakiet Nurburgring zapewniający nieco wyższą moc i lepszą aerodynamikę.
Pod maską tego samochodu montowano wolnossące V10 o pojemności 4.8 litra, które kręci się aż do 9 tysięcy obrotów na minutę. Jednostka ta generuje 560 koni mechanicznych i 480 niutonometrów.
Sportowe coupe potrafi przyspieszyć od 0 do 100 km/h w 3,7 sekundy i rozwinąć prędkość maksymalną 325 km/h. Na torze Nurburgring udało się pokonać okrążenie w czasie 7 minut i 14 sekund.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że następca tego modelu również będzie nosił nazwę LFA. Skądś musiał się wziąć pomysł Lexusa na ponowne zarejestrowanie owej nazwy.
Producent już jakiś czas temu pokazał nam koncept „Electrified Sport”. Japończycy obiecali nam wtedy przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 2 sekundy i zasięg na baterii na poziomie 700 kilometrów.
Nie jest wykluczone, że Lexus zastosuje w nowym modelu technologię, która wymusi nieco zaangażowania od kierowcy. Znamy już chociażby rozwiązania pod tytułem „symulacja skrzyni biegów”.
W 2021 roku pojawiały się też plotki dotyczące sportowego samochodu z układem hybrydowym. Jego sercem miała być podwójnie turbodoładowana jednostka V8. Przewidywano moc na poziomie aż 940 koni mechanicznych.
Jest więc zatem cień szansy, że następca Lexusa LFA dostępny będzie zarówno w wersji hybrydowej jak i elektrycznej. Japończycy testowali już nawet ten układ napędowy.
Na premierę następcy Lexusa LFA musimy jednak jeszcze trochę poczekać. Raczej nie będziemy świadkami tego wydarzenia wcześniej niż w 2025 lub 2026 roku.