Gdy w 1974 roku na rynku pojawił się Volkswagen Golf, Niemcy mieli ochotę na sukces, ale chyba nie spodziewali się, że będzie on aż tak duży. Już w pierwszym roku wyprodukowano 189 890 egzemplarzy tego modelu, a w 1975 roku była to ponad dwukrotnie większa liczba, dokładnie 419 620 sztuk. Łącznie w Wolfsburgu wyprodukowano około 4 900 000 Golfów pierwszej generacji.
Niemcy nie mieli zamiaru się obijać i już rok po debiucie Golfa zaprezentowali jeszcze mniejszy i tańszy model, czyli Polo. Z pewnością nie wszyscy o tym wiedzą, ale samochód ten jest bliźniakiem Audi 50, które pojawiło się na rynku zaledwie kilka tygodni wcześniej. Polo było jednak tańsze, oferowano je z szerszą gamą silnikową i na większej liczbie rynków.
Aktualnie w salonach możemy zamawiać szóstą już generację Volkswagena Polo. Zadebiutowała ona w lipcu 2017 roku, a w sprzedaż w Niemczech ruszyła pod koniec września. Produkcją zajmują się aktualnie dwie fabryki ulokowane w Hiszpanii oraz w Republice Południowej Afryki. Na niektórych rynkach możesz znaleźć wersję sedan nazwaną Virtus czy nawet uterenowione Polo Track.
Volkswagena Polo sprzed faceliftingu nie miałem co prawda okazji testować, ale tak się składa, że prywatnie jestem użytkownikiem takiego auta od 2018 roku. Wersją z silnikiem 1.0 TSI i 7-stopniowym automatem DSG pokonałem około 60 000 kilometrów, więc jestem już w stanie coś na temat tego auta powiedzieć.
Całkiem niedawno otrzymałem możliwość wykonania standardowego testu Volkswagena Polo po liftingu i takiej okazji nie mogłem odpuścić. Tym bardziej, że była to usportowiona odmiana GTI. Wariant ten zaprezentowano kilka miesięcy po premierze standardowego modelu i niestety jest on trochę niedoceniony.
Volkswagen Polo GTI to rzadki widok na polskich drogach
Spotkanie Polo GTI na polskich ulicach nie jest prostym zadaniem. Zdecydowanie częściej można zauważyć Fiestę ST, a nawet Hyundaia i20 N, które miałem już okazję sprawdzić jakiś czas temu. Auto z Wolfsburga wyróżnia się na ich tle przede wszystkim automatyczną skrzynią biegów, która nie jest dostępna u konkurencji.
Usportowiony wariant tego modelu wyróżnia się od standardowych wersji kilkoma akcentami. Na zewnątrz możesz zauważyć czerwone detale w grillu i przednich reflektorach, sześciokątne halogeny w zderzaku i 18-calowe felgi. Z tyłu natomiast pojawiły się dwie końcówki układu wydechowego, dodatkowa lotka na klapie bagażnika i odpowiedni emblemat.
Nieco więcej dzieje się we wnętrzu, w którym zawitały kubełkowe fotele z tapicerką z czerwonymi przeszyciami i kratą nawiązującą do klasycznego wzoru GTI. Siedzenia zapewniają naprawdę świetne trzymanie boczne i wysoki komfort podróżowania. Oprócz tego, akcenty w „najszybszym kolorze świata” pojawiły się na kierownicy czy dźwigni skrzyni biegów.
We wnętrzu jest kilka mankamentów
Jakość materiałów wykończeniowych jest po prostu dobra. Szkoda, że boczki drzwi wykonano w zdecydowanej większości wyłącznie z twardego plastiku. Jedynym elementem miękkim są tam podłokietniki. Świetnie w dłoniach leży natomiast kierownica, która ma odpowiednio gruby wieniec. Niestety, nadal znajdują się na niej panele haptyczne zamiast klasycznych przycisków fizycznych.
Dotykiem obsługujemy również klimatyzację i do tego trzeba się przyzwyczaić. Zdecydowanie bardziej wolałbym w tym miejscu zobaczyć zwyczajne przyciski, gdyż tutaj moim zdaniem zostało to niepotrzebnie trochę przekombinowane. Panel może i wygląda efektownie, ale nie jest najłatwiejszy w użytkowaniu.
Testowany przeze mnie egzemplarz pomalowano lakierem King’s Red, za który trzeba dopłacić 4 340 złotych. Na żywo prezentuje się on naprawdę atrakcyjnie, choć nie da się ukryć, że czerwone akcenty charakterystyczne dla wersji GTI nieco przy nim zanikają. Kilka elementów, takich jak na przykład lusterka czy dach, pokryto dla kontrastu czarnym kolorem.
Miejsca w kabinie jest wystarczająco dużo dla czterech dorosłych osób. Da się oczywiście podróżować w piątkę, ale nie będzie to już za bardzo komfortowe. W bagażniku pomieścisz 305 litrów, a po złożeniu kanapy, która dzieli się w proporcji 60/40, uzyskasz 1079 litrów.
Pod maską trzy cylindry? Bynajmniej!
Hatchback segmentu B dostępny jest aktualnie na polskim rynku w tylko jednej konfiguracji napędowej. Wspomniana wyżej przekładnia DSG o oznaczeniu DQ381 połączona jest z 4-cylindrowym silnikiem benzynowym o pojemności 2.0 litrów. Aktualnie GTI jest jedyną opcją na zakup Polo z parzystą liczbą tłoków pod maską.
Jednostka 2.0 TSI generuje 207 koni mechanicznych oraz 320 niutonometrów. W wersji sprzed faceliftingu było to 200 koni mechanicznych, a pełny moment obrotowy dostępny był w nieco mniejszym zakresie. W moim prywatnym Polo mam do dyspozycji jedynie 95 koni mechanicznych, więc przeskok po przesiadce na GTI był ogromny.
Volkswagen Polo GTI naprawdę chętnie przyspiesza i czuć, że pod maską pracuje silnik o stosunkowo dużej pojemności. Przy okazji jednostka ta generuje przyjemne dla ucha brzmienie. Dodatkowo, w trybie sportowym dźwięk jest jeszcze głośniejszy, choć nie jestem w stu procentach przekonany, czy nie jest to sztucznie podbijane z głośników.
Nawet jeśli tak jest, to Volkswagenowi udało się nagrać bardzo naturalne brzmienie, które nie denerwuje i nawet zachęca do dynamicznej jazdy. Polo GTI wywołuje emocje, których oczekujemy od samochodu tego typu. Jedyne, czego mogłoby mi tu brakować, to chociaż delikatnych strzałów z wydechu. Jest to bardzo modny ostatnio zabieg, choć nie każdy jest tego zwolennikiem.
Jak się tym jeździ i czy pali jak smok?
Producent deklaruje, że Polo GTI przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6,5 sekundy. Wykonałem jedną próbę, podczas której osiągnąłem wynik 6,7 sekundy, choć muszę przyznać, że zimowe warunki nie były idealne do takiego testu. Prędkość maksymalna to natomiast 242 km/h, co już robi wrażenie w tak małym hot hatchu.
7-stopniowa przekładnia DSG pracuje świetnie, choć zauważyłem pewną zwłokę podczas przełączania z pierwszego na drugi bieg. Przy wyższych prędkościach reakcje na polecenia kierowcy są natychmiastowe. Skrzynia nie pozwoli nam jednak dokręcić silnika do odcinki. Nawet w manualnym trybie samodzielnie zmieni przełożenie na wyższe gdy nie zrobisz tego łopatką.
Za świetne prowadzenie Polo GTI w zakrętach odpowiada szpera, która pozwala na pokonywanie serpentyn z jeszcze większą szybkością. Usztywnione zawieszenie adaptacyjne nie jest uciążliwe podczas użytkowania auta na co dzień, ale w sportowym trybie jest dokładnie takie, jakiego byśmy oczekiwali od hot hatcha.
Volkswagen bardzo pozytywnie zaskoczył mnie również zużyciem paliwa. Mogłoby się wydawać, że tak mocy silnik będzie miał duży apetyt na paliwo, a wcale tak nie jest. Podczas jazdy w trasie ze średnią prędkością 120 km/h auto zużywa równe 7,0 litrów na 100 kilometrów. Na autostradzie, pędząc 140 km/h, na komputerze pokładowym zobaczysz wartość 8,0 litrów na 100 kilometrów.
Źle nie jest również w mieście, gdzie podczas normalnej jazdy, bez jakiegoś ecodrivingu udało mi się osiągnąć wynik 6,7 litra na 100 kilometrów. Po włączeniu trybu Sport i nieco bardziej dynamicznym poruszaniu się po uliczkach komputer pokładowy wskazał 8,0 litrów na 100 kilometrów.
Ceny tego modelu niestety dość mocno poszybowały w górę w ciągu ostatnich kilku lat. Doskonale pamiętam jak moje prywatne Polo 1.0 TSI kosztowało około 65 000 złotych. Dzisiaj, najtańszy wariant to co najmniej 104 390 złotych brutto za wersję Life z silnikiem 1.0 TSI i 5-stopniową przekładnią manualną.
Ile kosztuje Polo GTI?
Aktualnie w oficjalnym konfiguratorze na stronie Volkswagena nie znajdziemy już niestety wersji GTI. Wiem jednak, że jego cena startowała od 133 470 złotych brutto. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy błąd na portalu i nie oznacza to całkowitego wycofania sportowego wariantu Polo z oferty.
Egzemplarz widoczny na zdjęciach doposażony jest między innymi w bezkluczykowy dostęp za 1 740 złotych, głośniki Beats za 2 310 złotych czy szklany dach za 4 130 złotych. Oprócz tego mamy system nawigacji Discover Media za 2 970 złotych, podgrzewane fotele z przodu za 1 530 złotych i kilka pakietów. Ostatecznie cena tego Polo GTI to 164 090 złotych brutto.
Konkurencyjne auta są nieco tańsze od Volkswagena. Za Forda Fiestę w wersji ST X trzeba zapłacić 120 900 złotych brutto, a za Hyundaia i20 N 130 900 złotych brutto lub 142 900 złotych w wersji N Performance. W obu tych pojazdach nie mamy jednak możliwości wyboru automatycznej skrzyni biegów, co w Polo jest standardem.
Volkswagen Polo GTI jest naprawdę świetnym przedstawicielem wymierającego już segmentu hot hatch. Auto oferuje świetne osiągi, mnóstwo emocji podczas jazdy i niezłą praktyczność. Ma też swoje wady, takie jak wykończenie niektórych elementów wnętrza, ale rekompensuje to chociażby stosunkowo niskim zużyciem paliwa.
Mocno żałuję, że była to naprawdopodobniej ostatnia już okazja do przejechania się tym samochodem. Na nową generację spalinowego Polo nie mamy już co liczyć. Następcą zostanie produkcyjna wersja elektrycznego konceptu ID.2all, która powinna pojawić się na rynku w 2026 roku. Na szczęście, ona również ma trafić do sprzedaży w odmianie GTI.
Źródło: Cennik Volkswagena Polo, motofilm.pl