Europejscy producenci samochodów nie mogą spać spokojnie na myśl o konkurencji z Chin. Na Stary Kontynent napływa coraz większa liczba aut, głównie elektrycznych.
Pojazdy te oferowane są w bardzo atrakcyjnych cenach, przez co lokalne marki nie są w stanie z nimi na równi konkurować. Unia Europejska będzie chciała temu zapobiec.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, zapowiada:
„Mogę więc dzisiaj ogłosić, że Komisja Europejska otwiera dochodzenie w sprawie samochodów elektrycznych przybywających z Chin. Europa jest otwarta na konkurencję, ale nie na wyścig w stronę dna. To zaburza nasz rynek. I tak jak nie będziemy akceptować zaburzeń z wewnątrz, tak nie zaakceptujemy zaburzeń zewnętrznych.”
To chiński rząd ma zapewniać tamtejszym producentom ogromne dopłaty, dzięki którym są one w stanie sprzedawać u nas swoje produkty w tak niskich cenach. Oficjalnie ponoszą oni ogromne straty.
Jak informuje New York Times, marka Nio straciła w okresie od kwietnia do czerwca 2023 roku aż 835 milionów dolarów. Sprzedając około 8000 samochodów miesięcznie można więc obliczyć, że na każdym aucie traci około 35 000 dolarów.
Jest to średnio ponad 60 procent wartości sprzedawanych na europejskim rynku modeli. Mogą sobie na to pozwolić właśnie dzięki rządowym dopłatom.
Chiński eksport samochodów do Europy wzrósł w ciągu ostatnich trzech lat aż o 851 procent. W 2022 roku Chiny były trzecim największym eksporterem dla naszego kontynentu.
Komisja Europejska może zagrozić nałożeniem dużo wyższego cła na produkty z Państwa Środka. Chiński rząd jednak już grozi rozpoczęciem wielkiej wojny handlowej, na której możemy być bardzo stratni.
Chiny są dla Europy bardzo ważnym rynkiem. Chiński eksport do UE w 2022 roku to aż 626 miliardów euro, a unijny eksport do Chin to ponad 230 miliardów euro. Wojna handlowa miałaby zatem poważne konsekwencje dla obu stron.