Auta z segmentu C są jednym z najchętniej kupowanych samochodów na rynku. Producenci szczelnie wypełniają wszelkie luki w ofercie. Obecnie klienci mogą godzinami przebierać w modelach, aż w końcu każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie i swojej rodziny. Jedną z propozycji mieliśmy ostatnio przyjemność sprawdzić i jest nią Seat Leon ST.
Na nasz parking redakcyjny trafił SEAT Leon w bardziej praktycznym wydaniu kombi. W nomenklaturze tego hiszpańskiego producenta nosi on nazwę Sportstourer. Spędziliśmy z tym autem zaledwie kilka dni, ale to wystarczyło, żeby się z nim polubić. Już teraz jesteśmy w stanie zdradzić, że warto się nim zainteresować.
SEAT Leon – tak się zaczęło
Zacznijmy jednak od kawałka historii. Leon po raz pierwszy pojawił się w ofercie SEAT-a w 1999 roku. Zaprezentowano go kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie roku 1998. Powstał na płycie podłogowej, z której korzystał Volkswagen Golf czwartej generacji czy Audi A3 8L.
To pierwszy kompaktowy hatchback ze znaczkiem SEAT-a, który powstał po przejęciu hiszpańskiej marki przez Volkswagena. Oferowano go również w wersji sedan, ale pod inną nazwą – Toledo. Pierwsza generacja Leona oferowana była do 2006 roku. Drugie wcielenie tego modelu panowało w latach 2006-2012, a trzecie w okresie od 2012 do 2020.
Aktualnie na rynku mamy do czynienia z czwartą generacją SEAT-a Leona. Po raz pierwszy zobaczyliśmy ten samochód na początku 2020 roku. Produkowany w Barcelonie samochód jest budowany na doskonale znanej nam platformie MQB. Oznacza to, że bez problemu może on korzystać z wszelkich technologii udostępnionych przez Volkswagena.
SEAT Leon czwartej generacji mierzy 4368 milimetrów długości, 1799 milimetrów szerokości oraz 1456 milimetrów wysokości. Rozstaw osi to natomiast 2686 milimetrów. Są to jednak wymiary wersji hatchback. Testowane przez nas kombi, czyli Sportstourer, jest od niej dłuższe o 274 milimetry, które pojawiły się za tylną osią.
Sama stylistyka jest naprawdę ciekawa i od razu wiemy, że mamy do czynienia z SEAT-em. Mnóstwo dynamicznych linii, „charakterne” reflektory LED i listwa świetlna łącząca tylne lampy to elementy, które naprawdę mogą się podobać. Szczególnie gdy zdecydujemy się na wersję wyposażenia FR.
Auto zyskuje wtedy nieco inne zderzaki, przyciemniane szyby, obudowy lusterek w kontrastowym kolorze czy czarne relingi dachowe. Niestety, z tyłu znajdziemy atrapy końcówek układu wydechowego. Szkoda, że producenci tak często decydują się na ten zabieg, no ale podobno „taka jest wola klientów”.
Wsiadając do wnętrza, również znajdziemy ciekawe rozwiązania stylistyczne. Jednocześnie mamy wrażenie że panuje tu porządek i wszystko jest pod ręką. Niestety, praktycznie wszystkie funkcje musimy „wyklikać” na ekranie dotykowym. Minusem jest również panel od sterowania klimatyzacją, który nie jest podświetlany w nocy. To bolączka większości aut z grupy Volkswagena.
Sam system multimedialny działa dość sprawnie, choć momentami zdarzają mu się przycięcia. Trzeba się chwilę przyzwyczaić do obsługi i niektóre funkcje poukrywane są zbyt głęboko. Na szczęście, SEAT-owska nakładka pozwala nam na zapisanie sobie kilku skrótów do elementów, które najczęściej używamy. Są one wtedy dostępne w głównym menu.
Ekran wirtualnego kokpitu na szczęście nie został przekombinowany. Owszem, kierowca ma do wyboru kilka trybów wyświetlania informacji, ale nadal pozostał również wzór klasycznych, okrągłych zegarów. Niektórzy producenci niestety zbyt mocno to przekombinowali.
Bardzo ciekawym elementem wnętrza jest pasek LED przebiegający przez fragment boczków drzwi oraz całą deskę rozdzielczą. Pełni on kilka funkcji. W standardowym trybie jest po prostu oświetleniem nastrojowym, ale jego pracę sparowano z asystentem martwego pola i będzie on nas też ostrzegał przed pojazdami nadjeżdżającymi od tyłu.
Zasiadając za kółkiem przywitają nas bardzo wygodne fotele z funkcją podgrzewania i pamięci. Mają one szeroki zakres regulacji, więc praktycznie każdy znajdzie odpowiednią pozycję dla siebie. Na tylnej kanapie również nie brakuje miejsca, zarówno na głowę jak i na nogi. Jest to naprawdę bardzo praktyczny wóz dla całej rodziny.
Z tyłu mamy osobną strefę klimatyzacji i dwa złącza USB-C. Bagażnik ma pojemność 620 litrów, ale to nie jest pełnia możliwości transportowych Leona. Po złożeniu oparć tylnej kanapy, która dzieli się w proporcji 60/40, zyskujemy przestrzeń o pojemności 1600 litrów. Możemy również skorzystać z przestrzału w podłokietniku.
SEAT od zawsze charakteryzował się bardziej sportowym charakterem. Da się to odczuć w pracy zawieszenia i układu kierowniczego. Nie należy jednak się tego obawiać, gdyż nie mówimy tutaj o jeździe jak na wozie drabiniastym. Hiszpanie znaleźli niezły kompromis między komfortem a pewnością pokonywania zakrętów.
Wariant wyposażenia FR daje nam w standardzie zawieszenie obniżone o 15 milimetrów. Praca układu kierowniczego i reakcja na gaz zmienia się też oczywiście po zmianie trybu jazdy. Wystarczy przełączyć się w SPORT i od razu wyczujemy delikatną różnicę. SEAT Leon potrafi zachęcić do nieco bardziej dynamicznej jazdy.
Szczególnie w wersji z silnikiem, który znaleźliśmy pod maską naszego egzemplarza. Niestety, aktualnie nie jest on już dostępny w polskiej ofercie. Mowa tutaj o turbodoładowanej jednostce benzynowej o pojemności 2.0 litrów. Motor ten generuje moc 190 koni mechanicznych i moment obrotowy wynoszący 320 niutonometrów.
Potencjał ten trafia na przednią oś za pośrednictwem dwusprzęgłowej skrzyni biegów DSG o 7 przełożeniach. Cały ten układ pracuje naprawdę sprawnie. Producent deklaruje, że czas przyspieszenia od 0 do 100 km/h wynosi 7,4 sekundy. Maksymalna prędkość natomiast to aż 231 km/h. Naprawdę świetne cyferki, jak na rodzinne kombi.
SEAT Leon Sportstourer 190 KM – spalanie
Bardzo zadowalające są również wskazania komputera pokładowego. Podczas jazdy ze średnią prędkością 120 km/h, SEAT Leon Sportstourer spala około 6,5 litra benzyny na każde 100 kilometrów. Wjazd na autostradę i przyspieszenie do 140 km/h spowoduje wzrost tego wyniku do około 8 litrów na 100 kilometrów.
W mieście wszystko oczywiście zależy od natężenia ruchu i ciężkości naszej nogi. W idealnych warunkach udało nam się zejść do wyniku 5,7 litra na 100 kilometrów. W normalnym użytkowaniu, wjeżdżając w zatłoczone ulice może to być nawet 8-9 litrów. Zbiornik paliwa ma niestety pojemność zaledwie 50 litrów.
Cena SEAT-a Leona w polskich salonach startuje aktualnie od kwoty 114 900 złotych. W tej cenie otrzymujemy hatchbacka w wersji Style, pod którego maską pracuje benzynowy silnik 1.5 TSI o mocy 150 koni mechanicznych z manualną skrzynią biegów o 6 przełożeniach. Dopłata do wersji Sportstourer wynosi 3 200 złotych.
Musisz pójść do salonu Cupra
Jak już wspomnieliśmy, testowanej przez nas konfiguracji nie ma już niestety w ofercie. Do wyboru pozostały nam jedynie silniki 1.5 TSI 150 KM, 1.5 eTSI MHEV 150 KM, 2.0 TDI 115 KM oraz 2.0 TDI 150 KM. Najdroższa opcja, czyli 2.0 litrowy diesel o mocy 150 koni mechanicznych z 7-biegowym DSG w wersji Sportstourer FR to wydatek co najmniej 146 700 złotych.
Osoby szukające nieco więcej mocy mogą się oczywiście wybrać do salonu marki Cupra. Właśnie tam znajdziesz wariant z 2.0 litrowym silnikiem benzynowym o mocy 190 koni mechanicznych. U Cupry jego cena startuje od 155 300 złotych. To jednak nie koniec, bo na szczycie oferty znajdziesz wersję 300-konną, lub o mocy 310 koni mechanicznych z napędem na wszystkie koła 4DRIVE. Ten ostatni to już wydatek 195 200 złotych.