Nierzadko spotykam się z twierdzeniem, że samochody elektryczne, do których należy Skoda Enyaq iV 80 Maxx, nadają się tylko do miasta, a w trasie nie są w stanie przejeżdżać wielu kilometrów z autostradowymi prędkościami. Musiałem to sprawdzić, dlatego wybrałem się aż do południowego kantonu Ticino w Szwajcarii. Potrzebowałem 4 tysięcy kilometrów i 6 dni, żeby wyrobić sobie fachowe zdanie na ten temat. Większość trasy przebiega przez niemieckie autostrady, na których nie obowiązują żadne ograniczenia prędkości.
Kluczem do sukcesu jest odpowiedni wybór samochodu elektrycznego
Długo myślałem, jakim modelem EV wybrać się w liczącą tysiące kilometrów podróż w bardzo ograniczonym czasie. Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby nie był to samochód „za miliony”. Drugim kryterium przy wyborze była rozpoznawalność marki i dostępność aut na polskim rynku. Po trzecie, samochód ten musi ładować się bardzo szybko.
Elektryczny SUV Cupry ma wszystko, żeby stać się hitem w Polsce. Mamy na to twarde dowody
Zweryfikowałem oferty polskich salonów sprzedaży i wybrałem Skodę Enyaq iV 80 MAXX, czyli wersję z akumulatorem o pojemności 77 kWh (82 kWh brutto), którą możemy ładować z maksymalną mocą do 150 kW. Teoretycznie od stanu 0% do 80% Enyaq powinien ładować się w czasie 35-40 minut, ale przecież raczej nikt nie schodzi do stanu zerowego, więc będzie szybciej. W dodatku producent deklaruje zasięg nieco ponad 500 kilometrów. Wystarczyło do podjęcia decyzji.
4000 kilometrów w 6 dni normalnie nie jest problemem
Nadszedł dzień odbioru samochodu. Pomarańczowy egzemplarz wygląda bardzo nowocześnie i jest świetnie wyposażony. Ma praktycznie wszystko to, czego potrzebowałem, włącznie z pompą ciepła (w przypadku ewentualnego nocowania w samochodzie). Zabrałem również 20-litrową lodówkę Skody, ażeby szybko zorganizować piknik w przypadku nieprzewidzianej awarii ładowarki lub samochodu.
Do Ticino z Warszawy jest aż 1500 kilometrów. Postanowiłem przejechać ten fragment bez noclegu, z ewentualnym odpoczynkiem podczas ładowania. Od siebie dodam, że autem napędzanym silnikiem benzynowym byłem w stanie przejechać ten fragment w około 13 godzin. Rzecz jasna, korzystając z odcinków bez ograniczenia prędkości i rozwijając maksymalnie dozwolone prędkości w Polsce oraz Szwajcarii.
Ładowanie jest przyjemne. Ledwo zdążyłem zjeść
Pierwsze ładowanie zaliczyłem po około 250 kilometrach, ale nie dlatego, że musiałem, ponieważ stan baterii ciągle wynosił około 45%. Ładowarka ta została zainstalowana przy smacznym barze, w którym skonsumowałem obiad. Zdążyłem przyjąć kalorie, a samochód naładował się do 98%, pomimo spadku mocy ładowania od stanu 80% (normalne w elektrykach).
„Naładowany pod korek” następny przystanek zaliczyłem dopiero przy samej granicy polsko-niemieckiej. Czekała na mnie tutaj całkowicie pusta ładowarka o mocy 300 kW, która potrzebowała zaledwie 34 minut, żeby uzupełnić prąd o 70% do 94% (dojechałem ze stanem 24%).
Pora na podbój niemieckich autostrad. Nasi zachodni sąsiedzi słyną z autostrad bez ograniczeń prędkości. Na wielu odcinkach można sunąć bez limitu, choć jeśli coś przeskrobiesz powyżej prędkości sugerowanej 130 km/h – będzie to tylko twoja wina, a ubezpieczyciel się na Ciebie wypnie.
Wśród kierowców panuje przekonanie, że elektryki w czasie jazdy z maksymalnymi prędkościami zużywają bardzo dużo energii. Jest to prawdą, podobnie jak „benzynówki” spalają nawet dwukrotność swojego średniego zapotrzebowania na paliwo. Samochodem z konwencjonalnym napędem trochę kilometrów jesteśmy jednak w stanie przejechać, a jak to wygląda z elektrykiem?
Skoda Enyaq została wyposażona w elektroniczne ograniczenie prędkości 160 km/h (licznik wskazuje 165 km/h). Jadąc z taką prędkością byłem w stanie przejechać nawet 200 kilometrów w czasie około 2 godzin przy zużyciu energii około 23 kWh na 100 kilometrów!
Droga nie zawsze jest pusta i często należy zwolnić do 80 km/h na remontowanych odcinkach autostrady. Można śmiało mówić o wartościach nawet 280 kilometrów w przypadku możliwości całkowitego rozładowania akumulatora. To mniej więcej tyle, ile jest w stanie przejechać Cupra Ateca o mocy 300 koni mechanicznych z gazem wciśniętym w podłogę. Faktem jest, że Ateca osiąga jednak znacznie wyższą prędkość maksymalną, bo aż 245 km/h.
200 kilometrów „całkowitego luzu” to więcej, niż mogliby przypuszczać najwięksi krytycy samochodów elektrycznych, którzy widzą wyłącznie Tesle jadące prawym pasem 88 km/h za ciężarówką.
Przerwa na ładowanie wyjdzie tylko na zdrowie
2 godziny ciągłej jazdy to również maksymalny proponowany przez lekarzy czas, aby nie przemęczać organizmu. Zasada jest prosta – 2 godziny jazdy – 20-30 minut odpoczynku, lub nawet 40 minut odpoczynku po 6 godzinach jazdy. W czasie przerw kierowca powinien wykonać kilka prostych ćwiczeń, żeby rozprostować kości (np. skłony, machanie rękami). Z tego powodu samochody elektryczne są również świetną opcją dla osób starszych, które szczególnie potrzebują odpoczynku.
Okazuje się, że wcale nie trzeba planować miejsc postoju na ładowanie. Niemcy są na tyle do przodu w kwestii elektromobilności, że ładowarki są oznaczane na znakach przy autostradach – bardzo często i gęsto. Na większości zwykłych stacji benzynowych są dostępne szybkie miejsca do ładowania. Co za rewelacja!
Szybkie stacje ładowania (300kW) są dostępne nawet w niemieckich wioskach. Pamiętacie, jak #Siemens produkował tylko telefony? #SkodaEnyaq pic.twitter.com/utLGIDZTmn
— motofilm.pl (@MotoFilm) October 9, 2023
W Niemczech zaliczyłem tylko 4 postoje, co teoretycznie wydłużyło czas mojego przejazdu o 2 godziny. Teoretycznie, ponieważ wiele osób podobne czasowo przerwy robi samochodami z konwencjonalnym napędem. Warto zaznaczyć, że zawsze trafiałem na wolne ładowarki. Ani razu nie zdarzyło mi się oczekiwanie na gniazdko – najprawdopodobniej dlatego, że wiele stacji w Niemczech dysponuje kilkoma stanowiskami.
W Szwajcarii tylko elektryk
Wjechałem do Szwajcarii. Do kraju, który karze kierowców wysokimi mandatami za jakiekolwiek wykroczenia. Elektryk spisuje się na tych drogach fenomenalnie. Tym bardziej, że mój egzemplarz Skody został wyposażony w szereg systemów asystujących kierowcę oraz bezpieczeństwa.
Jak to wygląda w praktyce? Samochód „wie, gdzie jest”, czyta znaki, rozpoznaje zakręty, w porę wyhamuje przed strefą z ograniczeniem prędkości. Naprawdę ciężko jest zdobyć mandat w elektryku Skody na szwajcarskich drogach.
W Szwajcarii po drogach między miastami można poruszać się z prędkością maksymalną do 80 km/h (są wyjątki do 100 km/h). To ulubiona prędkość elektryków, zużycie energii spada do zaskakująco niskich poziomów, nawet 11 kWh na 100 kilometrów!
Skodą Enyaq iV 80 udało mi się przejechać blisko 600 kilometrów na jednym ładowaniu. To więcej niż podaje producent w swoich katalogach.
Różnica nie wynika wyłącznie z powodu osiągania niskich prędkości. Szwajcaria jest górskim krajem ukształtowanym w taki sposób, że samochód często odzyskiwał nawet kilka procent energii w czasie zjazdu ze wzniesienia.
1500 kilometrów w 18 godzin. Czy ładowanie za granicą jest problematyczne?
Mamy finał podróży. Podróżowanie elektrykiem zajmuje więcej czasu niż samochodem spalinowym – jest to jasne i właśnie to potwierdziłem. W moim przypadku czas podróży zwiększył się o 5 godzin. Czułem się jednak bardziej wypoczęty i zobaczyłem więcej ciekawych miejsc – na wielu ładowarkach w Szwajcarii widoki są nie z tej ziemi! Wiele też zależy od nastawienia, bo ja się po prostu nie spieszyłem.
Jestem bardzo ciekawy czy udałoby się coś z tego czasu urwać, gdyby całą trasę pokonać z niższymi prędkościami, ale mniejszą liczbą postojów na ładowanie. Być może, ponieważ przy prędkości 110 km/h Skoda zużywa nawet 7 kWh prądu mniej. Proste obliczenia matematyczne wskazują 3 postoje po 40 minut i 13,5 godzin ciągłej jazdy, w sumie jakieś 15,5 godziny. To już jest jednak prawdziwa gra dla wytrwałych.
Przestańmy opowiadać ludziom bzdury
Potrzebowałem 6 dni i 4000 kilometrów (w Szwajcarii przejechałem dodatkowe 1000 kilometrów), żeby udowodnić, że samochody elektryczne nie są takie straszne. Ba, mają wiele zalet, bo np. można w nich spać, a pompa ciepła zadba o odpowiednią temperaturę w kabinie. Za pomocą specjalnego adaptera podłączymy też kuchenkę lub czajnik elektryczny, albo cokolwiek na prąd. To ma sens, ale ile to kosztuje?
Na wstępie zaznaczę, że wyjazd do Szwajcarii wymaga winiety za 40 franków, czyli około 170 złotych, dostępnej również online. Średnio na jednym postoju ładowałem się około 50 kWh, gdzie cena szybkiej ładowarki np. na stacji Ionity wychodzi 3,51 zł za 1 kWh. Łatwo policzyć, że wychodzi około 175 złotych za jedno ładowanie od stanu 20% do stanu 80%. W Niemczech ceny oscylują w okolicach 79 centów za 1 kWh i 10 centów za minutę postoju, co przekłada się na podobne wartości, które obowiązują w Polsce.
Taniej i szybciej wyjdzie przejazd samochodem wyposażonym w diesla. Nikt tego nie ukrywa i nikt nie zamierza z tym dyskutować. Pamiętajmy jednak, że prawdziwa oszczędność zaczyna się przy ładowaniu z gniazdka domowego, które obniża ceny nawet trzykrotnie. Można też korzystać z wolniejszych ładowarek (dwukrotnie tańszych) lub w ogóle ładować się za darmo w niektórych punktach – np. w Szwajcarii są takowe dostępne. Najwięcej zawsze zależy od preferencji i stanu portfela konkretnego kierowcy.