W głowach wielu Polaków z pewnością pojawia się ostatnio myśl o zakupie samochodu elektrycznego. Większość kierowców zdążyła już dowiedzieć się o zakazie sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku.
Należy oczywiście pamiętać, że zakaz sprzedaży takich pojazdów nie oznacza zakazu użytkowania aut, które już posiadamy. Z czasem jednak może się zdarzyć tak, że naprawa nie będzie już możliwa i trzeba będzie sięgnąć po elektryka.
Zobacz również
Bazowa wersja nie zrobi już wstydu przed Chińczykami. Nowy crossover Volkswagena może namieszać ceną 122 390 zł
Skoda Octavia znów hitem. Za 900 zł zyskuje wyższy prześwit, a bagażnik ma 600 litrów. Idealna alternatywa dla SUV-a
Stylowy crossover Fiata za 72 300 zł, którego boją się Dacia i chińskie marki. Prześwit i bagażnik 413 litrów przemawiają za nimObecnie, pojazdy te są dużo droższe w zakupie niż ich odpowiedniki z silnikami benzynowymi czy wysokoprężnymi. Różnica w cenie szczególnie mocno jest zauważalna przy autach niższej klasy.

Nie oznacza to jednak, że zakup każdego elektryka musi się wiązać z ogromnym wydatkiem. Na rynku aut używanych pojawia się mnóstwo bezemisyjnych wozów i to w bardzo przystępnych cenach.
Dla przykładu, za Nissana LEAF pierwszej generacji trzeba zapłacić około 40 000 złotych. Mowa o aucie z 2013 roku z przebiegiem około 120 000 kilometrów.
Ładowanie używanego elektryka może być kłopotliwe
Należy jednak pamiętać, że użytkowanie takiego samochodu nie będzie wyglądało tak, jak obiecują w prospektach. Bateria z pewnością nie będzie już w najlepszej kondycji.
Pojawią się również problemy z opcją szybkiego ładowania. Nissan Leaf posiada złącze CHAdeMO, czyli japoński standard, z którego powoli rezygnują operatorzy stacji.

Pozostaje nam wtedy skorzystanie z wolniejszej wtyczki, do której zazwyczaj będziemy potrzebowali własny kabel. Wtedy, moc ładowania spada z 50 kW do 3,3 lub 6,6 kW (w zależności od wyposażenia).
Spędzimy więc przy stacji szybkiego ładowania od 7 do nawet 15-krotnie więcej czasu. Warto o tym pamiętać kupując używane auto elektryczne wyprodukowane ładnych kilka lat temu.
Obecnie, europejski standard ładowania to CCS. Tego typu złącze znajdziemy praktycznie na każdej nowej ładowarce i będziemy mogli, oczywiście w zależności od możliwości naszego auta, uzyskać moc nawet do 350 kW.

W takim przypadku, uzupełnienie stanu baterii od 5 do 80 procent powinno zajmować zaledwie kilkanaście minut. To już akceptowalny czas dla większości kierowców.



