Funkcjonariusze wrocławskiej drogówki trafili niedawno na dość interesujący przypadek podczas jednej z kontroli drogowych. Ich uwagę zwrócił kierowca Forda Transita.
Nie dość, że przekroczył dopuszczalną prędkość, to dodatkowo prowadził bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Policjanci zauważyli również, że auto nie było w najlepszym stanie technicznym.
> Złapali go w nieoznakowanym BMW. “Sprawdził, że policyjna bawarka nie ma przeglądu” (wideo)
Podczas kontroli wykryli liczne usterki i nieprawidłowości w pojeździe, takich jak pęknięty reflektor, zużyte opony, brak klaksonu, wycieki płynów eksploatacyjnych, uszkodzony fotel czy niesprawne światło stopu.

Jeszcze bardziej zaskoczyło ich jednak coś innego. Data i miejsce przeprowadzenia ostatniego badania technicznego. Miało się ono odbyć zaledwie 30 minut wcześniej, na stacji znajdującej się około 140 kilometrów dalej, w Kędzierzynie-Koźlu.
Ford Transit musiałby pędzić ze stałą prędkością 280 km/h, żeby tego dokonać. Nawet najbardziej szalony kierowca nie byłby w stanie osiągnąć takiego wyniku.
33-letni kierowca został ukarany trzema mandatami. Dowód rejestracyjny został zatrzymany, oraz oczywiście wydano zakaz dalszej jazdy autem dostawczym.

> Ta ciężarówka już dawno miała trafić na złom. Kierowca “naprawia” ją podczas jazdy (wideo)
Kłopotów może oczekiwać również diagnosta, który przeprowadził badanie techniczne. Panowie najwidoczniej mieli nadzieję, że uda się wszystko załatwić „na lewo”.
Źródło: wroclaw.policja.gov.pl