W moje ręce na 7 dni trafiła najnowsza odsłona Mercedesa GLE w rzadko spotykanej na polskich drogach wersji 350 de. Oznacza to, że ten niemiecki SUV napędzany jest przez niewielki silnik Diesla połączony z jednostką elektryczną. Według zapewnień Mercedesa, pojazd przejedzie do 99 kilometrów wyłącznie na prądzie. Dlatego też w katalogach chwalą się spalaniem na poziomie 0,7 litra paliwa na 100 kilometrów. Czy jednak faktycznie jest tak oszczędny? Sprawdziłem to.
Prezentowany egzemplarz został pomalowany lakierem o nazwie „zielony szmaragd”, którego nie trzeba dodatkowo opłacać. To oczywiście wersja po faceliftingu, zaprezentowana w marcu 2023 roku. Wizualnie różni się od poprzednika nowymi lampami wykonanymi w technologii LED, zmodernizowanym grillem oraz kilkoma chromowanymi dodatkami.
Zauważyłem znaczne zmiany we wnętrzu pojazdu. Nowa kierownica z przyciskami dotykowymi, elementy wykończenia MANUFAKTUR oraz ulepszony system audio Burmester to tylko niektóre z nich. Funkcja „Hej Mercedes” umożliwia znacznie więcej interakcji, co sprawia, że wszystko działa ogólnie bardziej płynnie. Jedną z ciekawszych nowości jest system automatycznego włączania światła kabinowego podczas poszukiwania przedmiotów na fotelu obok. To naprawdę fantastyczne rozwiązanie!
Zauważyłem udoskonalone spasowanie materiałów, chociaż w pewnych obszarach wciąż występuje plastik. Komfort podróżowania znacząco podnoszą wygodne fotele z funkcją masażu. W trakcie testu nie odnotowałem również żadnych niepożądanych dźwięków z podzespołów GLE.
Mercedes GLE 350 de – hybryda z Dieslem
Najważniejszym elementem tego modelu jest jednak napęd. GLE 350 de łączy w sobie motor wysokoprężny z jednostką elektryczną, osiągając łączną moc systemową 333 koni mechanicznych (197 KM z silnika Diesel R4 + 136 KM z silnika elektrycznego). Co najważniejsze, GLE umożliwia ładowanie za pomocą wtyczki CCS o mocy do 60 kW, z czym jeszcze w plug-inach się nie spotkałem. Naładowanie zamontowanego pod podłogą bagażnika akumulatora zajmie więc około 30-35 minut.
Mercedes-AMG GLE w Polsce od 502 900 zł. Wśród dostępnych wariantów jest ważna nowość
Mercedes GLE 350 de przyspiesza do pierwszej setki w 6,9 sekundy i dysponuje maksymalnym momentem obrotowym 750 Nm. Te parametry doskonale przekładają się na codzienne użytkowanie, eliminując jakiekolwiek problemy z wyprzedzaniem wolniejszych pojazdów czy jazdą po autostradach. W miejskim ruchu pojazd przyspiesza momentalnie, osiągając 50-60 km/h.
Największy problem tkwi w masie
Charakterystyka tego wariantu GLE zdecydowanie nie zachęca do szybkiej jazdy. Masa GLE 350 de to blisko 2,7 tony, co równa się średniej wadze samicy słonia indyjskiego według źródeł z Wikipedii. Z pełnym obciążeniem waga przekracza 3 tony, co wpływa negatywnie na zachowanie pojazdu. Układ kierowniczy GLE 350 de reaguje w „stylu okrętowym” i nie jest zbyt przyjazny dla dynamicznej jazdy. Wysoko kręcony czterocylindrowy silnik Diesla, choć dobrze wyciszony podczas normalnej jazdy, staje się głośny przy wyższych obrotach, co też nie jest zbyt przyjemne. Za to wielki plus za pneumatykę, która dosłownie izoluje kierowcę oraz pasażerów od wszystkich nierówności na drodze.
Mercedes GLE 350 de wydaje się sugerować: „Kierowco, po co się śpieszyć?”. W pewnym sensie ma rację, ponieważ szybka jazda nie idzie w parze z ekonomią, a spalanie może sięgnąć nawet 14-15 litrów oleju napędowego na 100 kilometrów przy nodze wciśniętej w podłogę.
Sytuacja poprawia się zauważalnie przy bardziej oszczędnym stylu jazdy. Przy akumulatorze naładowanym do 100% spalanie może wynieść nawet 0,7 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Bateria teoretycznie pozwala na przejechanie do 99 kilometrów, chociaż w warunkach mroźnych udało mi się przejechać maksymalnie 70 kilometrów. Przy całkowicie rozładowanej baterii i normalnej jeździe spalanie nie przekracza 9 litrów oleju napędowego na 100 kilometrów. Akceptowalny wynik dla SUV-a o masie blisko trzech ton z napędem na wszystkie koła. Jazda z prędkościami do 120 km/h skutkuje spalaniem nawet poniżej 8 litrów.
A może jednak warto rozważyć wariant z trzylitrowym Dieslem, ale z miękką hybrydą?
Po zapoznaniu się z cenami Mercedesa GLE po faceliftingu, zaczynam się zastanawiać nad sensownością zakupu wersji hybrydowej typu plug-in. Cena podstawowego modelu wynosi 462 tysiące złotych. Czy to w ogóle ma sens ekonomiczny? Jeśli codziennie pokonujesz 70-90 kilometrów w warunkach miejskich i posiadasz efektywny system fotowoltaiczny w domu, który pozwala na darmowe naładowanie GLE – wówczas tak.
Jednakże, jeśli częściej podróżujesz między miastami, bardziej skłaniałbym się ku wersji GLE 450 d 4Matic, która jest tylko o 20 tysięcy złotych droższa. Pod maską pracuje bardziej prestiżowy i przyjemny dla ucha sześciocylindrowy diesel. Co więcej, pojazd przyspiesza do pierwszej setki w czasie 5,6 sekundy i generalnie zużywa znacznie mniej oleju napędowego na 100 kilometrów. Różnica ta może wynieść nawet do 3 litrów na 100 kilometrów w dłuższych trasach!
Mercedes GLE 450 d 4Matic jest również zdecydowanie lżejszy. Jego masa wynosi 2405 kilogramów, co wpływa korzystnie na prowadzenie, zapewniając zdecydowanie lepszą dynamikę. To byłby mój wybór.
Źródło: motofilm.pl, Wikipedia, cennik Mercedes-Benz