Postanowił zaszaleć elektrycznym Mercedesem. Hamulce się zagotowały

Samochody elektryczne są zazwyczaj dużo cięższe od swoich spalinowych odpowiedników. Ma to oczywiście związek z obecnością wielkich akumulatorów na pokładzie.

Baterie są na szczęście ułożone w podłodze, więc środek ciężkości jest ustawiony bardzo nisko. Zapewnia to całkiem niezłe właściwości jezdne, choć oczywiście są wyjątki.

Producenci takich aut muszą pamiętać, że wyhamowanie auta elektrycznego wymaga nieco lepszych układów niż w przypadku aut spalinowych. Szczególnie, że elektryki potrafią naprawdę nieźle przyspieszać, więc skuteczne wytracanie prędkości jest dość istotne.

Wybrał się elektrykiem na Nurburgring. Hamulce Hyundaia Ioniq 5 nie miały na to ochoty (wideo)

Bohater załączonego nagrania wideo przekonał się, że jego elektryk niezbyt dobrze sobie z tym radzi. Tak zaszalał swoim bezemisyjnym Mercedesem, ze doprowadził do bardzo niebezpiecznej sytuacji.

Tarcze hamulcowe „podświetliły się” na czerwono, a na zacisku pojawiły się płomienie. Zatrzymanie się w takim momencie było jeszcze gorszą decyzją.

Zdecydowanie lepszym wyborem byłoby kontynuowanie spokojnej jazdy, tak aby tarcze hamulcowe zdążyły się schłodzić. Nie należy oczywiście polewać hamulców wodą.

Elektryk za ponad pół miliona złotych

Na nagraniu widzimy Mercedesa EQS, ale nie mamy pojęcia w jakiej dokładnie wersji. W polskich salonach cennik tego modelu startuje od kwoty 543 500 złotych za wersję EQS 450+.

Zapewnia ona napęd na tylną oś o mocy 360 koni mechanicznych. Producent deklaruje, że na jednym ładowaniu baterii o pojemności 108,4 kWh przejedziemy do 732 kilometrów (WLTP).

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez @benzarrow