Chińska motoryzacja u wielu Polaków wywołuje negatywne emocje. Nie jest to skutek opinii niezadowolonych właścicieli tych samochodów, bo oficjalnie nigdy nie było u nas możliwości zakupu ani jednego modelu z Państwa Środka. Polacy wyrobili sobie zdanie przez zupełnie inne produkty z napisem „Made in China”, które kojarzą się z czymś tanim i tandetnym. Czy chińskie samochody możemy wrzucić do tego samego worka?
Żeby odpowiedzieć Państwu na to pytanie, skontaktowałem się z importerem marki Maxus w Polsce, który nie bał się użyczenia egzemplarza do tygodniowego testu. Aktualnie nie jest to jedyna chińska marka dostępna w Polsce, ale Maxus ma prawdziwego asa w rękawie. Jest nim duży SUV z napędem elektrycznym, który został wyceniony na „śmieszne” 119.260 tysięcy złotych netto z dotacją „Mój Elektryk”.
Maxus Euniq 6 ma duży zasięg i potężny bagażnik
Nie będę ukrywał, że nie spodziewałem się niczego zaskakującego po spotkaniu z Euniqiem 6. Tymczasem kabina elektrycznego SUV-a przywitała mnie naprawdę dobrej jakości materiałami. Praktycznie wszystko w zasięgu ręki jest miękkie i przyjemne w dotyku, nie ma mowy o trzeszczeniu i stukach. Warto również zwrócić uwagę na w pełni elektrycznie regulowane fotele z funkcją podgrzewania oraz oświetlenie nastrojowe w ponad 60 kolorach. Po europejsku!
Kierowca ma do dyspozycji tablet o rozmiarze 12,3-cala do obsługi przeróżnych funkcji samochodu, włącznie z zarządzaniem systemami bezpieczeństwa, których jest naprawdę dużo. Auto samo wyhamuje, czyta znaki drogowe oraz nie pozwoli nam w niekontrolowany sposób zjechać z pasa ruchu. Ogromny plus za system kamer 360 stopni i jego niestandardowe wykorzystanie. Podczas skrętu system uruchamia daną kamerę, aby zapewnić kierowcy maksymalną widoczność. Z podobną funkcją spotkałem się w najnowszej generacji Hyundaiu Tucsonie.
Maxus Euniq 6 uzyskał maksymalną notę pięciu gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP. Wszelkie zarzuty o niskim poziomie bezpieczeństwa będą zatem wyssane z palca.
Na pokładzie mamy poza tym panoramę, tempomat adaptacyjny, Apple CarPlay, skórzaną tapicerkę, a nawet elektrycznie otwieraną klapę bagażnika. Ta skrywa – uwaga – gigantyczną przestrzeń 754 litrów. Nie ma drugiego takiego samochodu w klasie. Podobnie mnóstwo miejsca mają do dyspozycji pasażerowie zasiadający na tylnej kanapie. Mały, duży, każdy znajdzie dla siebie wygodną pozycję.
Producent podaje, że Euniq 6 jest w stanie przejechać do 452 kilometrów w mieście oraz około 350 kilometrów w trasie. Sprawdziłem oczywiście te wartości i mogę potwierdzić zgodność z oficjalnym katalogiem. Średnie zużycie prądu oscylowało w granicach 18 kWh/100 km. Przy akumulatorze o pojemności 70 kWh łatwo policzyć realny zasięg. Moc maksymalna napędu to 177 koni mechanicznych, które pozwalają na przyspieszenie do 50 km/h w 6 sekund. Maxus nie podaje czasu do pierwszej setki, ale sprawdziłem to. Udało mi się uzyskać 9,5 sekundy. Wystarczy do codziennego podróżowania i pozytywnie wpływa na zużycie energii elektrycznej.
Euniq 6 nie jest doskonały
Ma akceptowalny zasięg, jest duży, wygodny, może się podobać i w dodatku kosztuje niecałe 170 tysięcy złotych brutto (120 tysięcy złotych netto z dotacją). Gdzie jest haczyk?
Jak w każdym samochodzie, znajdą się minusy. Przede wszystkim czuć specyficzny chiński zapach – szczególnie w nagrzanym wnętrzu. Dla niektórych może być to zaletą lub być całkowicie obojętne. Dla mnie jest wadą. Odwiedź swój lokalny sklep chiński, poczujesz dokładnie to samo. Od razu zaznaczę, że w innym modelu Maxusa w ogóle nie doświadczyłem tego zapachu, ale kosztuje on przeszło 350 tysięcy złotych.
Chiński elektryk zrobił na mnie wrażenie. Jest rodzinny i Polacy oglądają się za nim na potęgę
Po drugie, Maxus podaje możliwość maksymalnego ładowania z mocą do 80 kW (to niestety mało). W dodatku nie udało mi się uzyskać takich wartości na ładowarkach sieci GreenWay – maksymalnie było to około 70 kW, a średnio 45-50 kW, co wydłużało czas ładowania nawet o kilka minut. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić tutaj winy Maxusa, ponieważ dotarły do mnie słuchy o problemach z ładowaniem po najnowszej aktualizacji oprogramowania stacji ładowania. Mam nadzieję, że to o to chodzi. Nie do końca przemyślano również temat samego gniazdka, z którego trzeba ściągać aż dwie zaślepki.
Po trzecie i ostatnie, nie ma automatycznych „długich” świateł drogowych. Nie znalazłem tej opcji nawet w konfiguratorze, co wydaje się przynajmniej dziwne, biorąc pod uwagę dostępność nawet systemu monitorującego jakość powietrza czy systemu monitorowania martwego pola. Wygląda to tak, jakby całkowicie o tym zapomnieli.
Cena jest kluczowa
Zalety przeważają nad wadami – zdecydowanie. Za tę cenę nie znajdziemy drugiego tak rodzinnego elektrycznego SUV-a. Nawet nie próbujcie szukać, bo ciężko znaleźć chociażby punkt zaczepienia. Skoda Enyaq iV jest znacznie mniejsza i kosztuje dużo więcej. Maxusowi Euniq 6 najbliżej cenowo jest do Tesli Model Y, ale nawet w tym przypadku trzeba przygotować około 80 tysięcy złotych więcej. Przy tych kwotach mówimy o kolosalnej różnicy.
Czy warto kupić elektrycznego SUV-a od Maxusa? Jeśli szukasz samochodu elektrycznego, który ma doskonale spełniać również rolę pojazdu rodzinnego – nawet się nie zastanawiaj. Przewieziesz wszystko i wszystkich. A to, że jest chiński? Za kilka lat wszyscy będziemy jeździć samochodami z Chin. Wspomnicie moje słowa i ten artykuł.
To tylko #MaxusEuniq6 za 119 tys. zł netto z dotacją ❗️ pic.twitter.com/nt9lQQgy8G
— motofilm.pl (@MotoFilm) October 10, 2023