Nowy Volkswagen Passat kilkukrotnie gościł już na naszym blogu. Ale dopiero teraz otrzymaliśmy do testu chyba najciekawszą z wersji. Przed Wami hybrydowy Volkswagen Passat GTE.
Volkswagena Passata już chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Wiemy doskonale, że jest to świetnie wykonany samochód, z potężną ilością miejsca zarówno dla pasażerów jak i ich bagaży. Skupimy się więc tym razem głównie na napędzie.
Najpierw jednak podpowiem, po czym poznać, że mamy do czynienia z hybrydowym Passatem. Z zewnątrz nasz wzrok powinien zauważyć przede wszystkim niebieski pasek biegnący wzdłuż maski nad przednimi reflektorami i grillem, a w dolnej części zderzaka charakterystyczne światła LED w kształcie litery C. Oprócz tego oczywiście tu i tam pojawiają się emblematy GTE, a pod felgami powinniśmy dojrzeć pomalowane na niebiesko zaciski hamulcowe.
W przypadku Passata GTE pod maską znajdziemy benzynowy silnik 1.4 TSI o mocy 156 KM. Współpracuje z nim 115-konny silnik elektryczny, ten sam który znajdziemy między innymi w Audi A3 Sportback e-tron. Cały ten zestaw oferuje kierowcy łączną moc 218 KM i maksymalny moment obrotowy wynoszący 400 Nm.
Magazynowanie energii powierzono bateriom o łącznej pojemności 9,9 kWh, które w pełni naładowane pozwalają na pokonanie nawet do 50 kilometrów w trybie bezemisyjnym. Akumulatory niestety swoje ważą, bo aż 135 kilogramów. Dodajmy do tego wagę samego silnika elektrycznego, która wynosi 34 kilogramy, i wiemy już mniej więcej o ile cięższy od standardowego jest Passat GTE. Ucierpiała również oczywiście pojemność bagażnika, która względem brata z konwencjonalnym napędem zmalała o ponad 180 litrów do wartości 402 litrów. Nadal jednak jest to bardzo foremna przestrzeń, do której sporo się zmieści.
Co ciekawe, Volkswagen nie poszedł w ślady wielu innych producentów samochodów hybrydowych, i w GTE zamontował standardową dwusprzęgłową skrzynię automatyczną DSG. Większość producentów stosuje tu jednak przekładnie bezstopniowe. W przypadku GTE skrzynia DSG została delikatnie zmodyfikowana, i teraz zamiast trybu S posiada tryb B, który odzyskuje energię z hamowania.
Passat GTE, oprócz standardowego przełącznika trybów jazdy, które zmieniają pracę silnika, układu kierowniczego czy skrzyni biegów, posiada dwa dodatkowe przyciski: E-MODE oraz GTE. Za pomocą pierwszego z nich możemy wybrać jeden z trzech trybów działania napędu: elektryczny, hybrydowy oraz tryb ładowania akumulatorów.
Na pierwszym z nich, przy w pełni naładowanych akumulatorach i umiejętnej jeździe, bez zbędnego zużywania prądu na klimatyzację, podgrzewanie foteli czy radio, rzeczywiście jesteśmy w stanie przejechać do 50 kilometrów. Dokładnie taki zasięg deklaruje producent. W moim przypadku, najmniejszy dystans jaki udało mi się pokonać w trybie elektrycznym, bez oszczędzania energii, wynosił około 35 kilometrów. Jest to wystarczająca odległość aby dojechać z domu do pracy i z powrotem. Później wystarczy podłączyć auto do ładowania i następnego dnia znowu możemy jeździć bezszelestnie. Jest to oczywiście hybryda typu Plug-In, więc możemy ją ładować z gniazdka w naszym garażu czy z jednej z darmowych stacji ładowania na mieście.
Warto też dodać, że jest to jedna z nielicznych hybryd, gdzie nawet przy mocno wciśniętym pedale gazu silnik spalinowy nie będzie nam przeszkadzał. Uruchomi się on dopiero wtedy, gdy albo przełączymy się w tryb hybrydowy, albo gdy prawą stopą zrobimy kick-down. Przyspieszenie do 100 km/h w E-MODE trwa 13.2 sekundy, a prędkość maksymalna to 140 km/h.
Ile trwa ładowanie i ile kosztuje? W przypadku ładowania z domowego gniazdka elektrycznego, czas napełnienia baterii prądem wynosi około 4,5 godziny. Koszt takiego ładowania, w zależności od lokalnych cen prądu, oscyluje w granicach 5-8 złotych. Brzmi zachęcająco, prawda? Czas ładowania oraz jego koszty można jeszcze zmniejszyć korzystając z miejskich stacji ładowania.
Hybrydowy tryb jazdy nie jest niczym odkrywczym, tutaj po prostu komputer sam decyduje jakiego napędu aktualnie użyć aby jazda była jak najbardziej ekonomiczna. Z kolei w trzecim trybie kosztem delikatnie wyższego spalania benzyny możemy podczas jazdy naładować sobie akumulatory. Tę opcję polecam włączyć na trasie przed dojazdem do miasta, gdzie napęd elektryczny będzie dużo bardziej przydatny.
No i mamy jeszcze jeden wspomniany wyżej przycisk z magicznym napisem „GTE”. Po jego włączeniu na cyfrowym wyświetlaczu pojawiają się sportowe zegary z 3-literowym niebieskim logo, a z głośników zaczyna być syntezowany wirtualny dźwięk sportowego silnika. Przyznam, że nie jest to uciążliwe i nawet potęguje emocje. W tym trybie mamy do dyspozycji pełną moc obu silników, i naprawdę samochód okazuje się być bardzo szybki. Największe wrażenie robi powyżej 50 km/h, gdy już upora się z problemami z trakcją, wywołanymi przez potężny moment obrotowy dostępny od samego dołu.
Niestety w zakrętach czuć ważący niemal 170 kilogramów plecak. Wiemy, że to już nie jest tak dobrze prowadzący się Passat do jakiego byliśmy przyzwyczajeni. Na szczęście w naszym egzemplarzu zamontowano standardowe koła. Dostępne są również bardziej ekonomiczne, z węższymi oponami i podejrzewam, że na takim zestawie będzie niestety jeszcze trochę gorzej.
Należy też wspomnieć o systemie CAR-NET przygotowanym przez Volkswagena. Za pomocą specjalnej aplikacji na smartfony oraz strony internetowej jesteśmy w stanie sprawdzać między innymi poziom naładowania akumulatorów, status centralnego zamka, zaplanować ładowanie naszego Passata, przeanalizować trasy z ostatnich kilku dni czy na przykład uruchomić klimatyzację postojową.
Przy umiejętnym korzystaniu z obu napędów średnie spalanie benzyny może spaść nawet do 3 litrów na 100 kilometrów. Jazda na samym silniku spalinowym to wzrost do około 6-8 litrów na setkę. Komputer pokładowy pokazał nam średni wynik z ponad 1200-kilometrowego testu wynoszący 5,5 litra / 100 kilometrów.
Niestety, jak się domyślacie, takie oszczędności wymagają inwestycji. Passat GTE w standardzie jest bardzo dobrze wyposażony. Jest to poziom wersji Highline, więc znajdziemy tu naprawdę sporo dobrego. Ceny Passata w takiej właśnie wersji z silnikiem 1.4 TSI i skrzynią DSG zaczynają się od 128 290 złotych. Za najtańszego Passata GTE trzeba zapłacić aż 176 090 złotych. Czyli za sam napęd dopłacamy niemal 50 tysięcy złotych. Nasz egzemplarz wyceniono na 237 470 złotych.
Passat Highline o podobnych osiągach co GTE, czyli na przykład z 2-litrowym TSI o mocy 220 KM będzie nas kosztował 143 690 złotych, natomiast najmocniejsza wysokoprężna opcja z 240-konnym TDI to koszt 175 190 złotych. Jeśli więc bardzo często pokonujecie długie trasy, z pewnością lepszym wyborem będzie klasyczny „passat w tedeiku”. Jeśli natomiast dziennie pokonujecie do 50 kilometrów po mieście i macie dostęp do źródła ładowania, Passat GTE jest opcją wartą rozważenia.
Silnik benzynowy:
Liczba/układ cylindrów: R4
Pojemność skokowa: 1395 cm3
Moc maksymalna: 156 KM przy 5,000-6,000 obr/min
Moment obrotowy: 250 Nm przy 1,500-3,500 obr/min
Silnik elektryczny:
Moc maksymalna: 115 KM
Moment obrotowy: 400 Nm
Systemowa moc maksymalna: 218 KM
Systemowy moment obrotowy: 400Nm
Przyspieszenie 0-100 km/h: 7,4 s
Prędkość maksymalna: 225 km/h
Skrzynia biegów: 6-stopniowa DSG
Długość/szerokość/wysokość: 4,767/1,832/1,476 mm
Masa własna: 1722 kg
Pojemność bagażnika: 402-968 l
Cena egzemplarza testowanego: 237 470 zł
Cena egzemplarza podstawowego: 176 090 zł