W salonach nie przyjmują zamówień na nowy model. Ferrari może jednak otwierać szampana

Włosi mogą otwierać dobrze schłodzonego szampana. Warte 56 miliardów euro Ferrari oficjalnie dołącza do prestiżowego Euro Stoxx 50, czyli do indeksu giełdowego grupującego 50 największych firm w Europie. Dla porównania, całe Stellantis z markami Alfa Romeo, Citroen, Fiat, Jeep, Maserati, Opel, Peugeot, Vauxhall oraz wiele innych wycenia się na 58 miliardów euro.

Ferrari weszło na giełdę w 2015 roku i doskonale pamiętamy, jak każdy pukał się w głowę na wieść o zawyżonych akcjach po 43 euro. Ta sama pojedyncza akcja w 2023 roku jest warta 287 euro, co oznacza prawie siedmiokrotny wzrost.

Ferrari świetnie radzi sobie na rynku motoryzacyjnym, choć oferuje wyłącznie bardzo drogie samochody sportowe w ograniczonych liczbach egzemplarzy i z długim terminem oczekiwania. Tylko w ubiegłym roku marka przekroczyła 5 miliardów euro obrotu, z czego zyski wyniosły 939 milionów euro. Fantastyczne wyniki jak na wyprodukowanych w tym czasie 13 221 samochodów.

Pójdziesz do salonu – nie przyjmą zamówienia

Nikt nie ma wątpliwości, że w najbliższych latach Ferrari będzie tylko rosło w siłę. Wprowadzenie SUV-a o nazwie Purosangue powinno umożliwić włoskiemu producentowi być może nawet przekroczenie miliarda euro zysku. Warto przypomnieć, że jeden egzemplarz nowego modelu został wyceniony na około 400 tysięcy euro w podstawie (prawie nikt się na taką nie decyduje i dokłada do wyposażenia opcjonalnego).

> Maserati GranCabrio na oficjalnych zdjęciach. Elektryczna wersja zapewni kierowcy 761 KM

Jedyną przeszkodą w pobiciu rekordu zysków mogą być jednak moce przerobowe. Ferrari wydaje się mocno zaskoczone liczbą zamówień na SUV-a i od początku roku nie przyjmuje nowych zamówień. Tym, którym się udało, muszą czekać nawet 2-3 lata na odbiór w salonie.

W Polsce istnieją dwa punkty dilerskie Ferrari – w Warszawie oraz Katowicach.

> Tak wygląda pierwsze elektryczne Lamborghini. Lanzador to 4-osobowy crossover GT (wideo)

Nie wiadomo natomiast, jak Ferrari poradzi sobie w erze elektryfikacji pojazdów. Podczas gdy Lamborghini i Maserati mają już swoje modele elektryczne (nawet jeśli są to tylko koncepty), Ferrari zdaje się odkładać ten temat na późniejsze lata. Prędzej czy później nastąpi jednak ten moment, gdy nawet Ferrari wycofa samochody z silnikami benzynowymi.