Rozbił limitowane Lamborghini i po prostu sobie poszedł. “Nie wiedziałem, że trzeba czekać na policję”

Przejażdżka po krętych drogach w Alpach jest pragnieniem wielu miłośników motoryzacji. Nie wspominając już nawet o wybraniu się tam za kierownicą wymarzonego samochodu.

Spełnić taką zachciankę postanowiło kilku Amerykanów, którzy przylecieli do Europy na urlop. Aby zwiedzić nasz kontynent „z klasą” wynajęli sześć egzemplarzy samochodów marki Lamborghini.

Niestety, jeden z uczestników dość szybko przekonał się, że jazda tak mocnym autem po krętych górskich drogach nie należy do najłatwiejszych. Trzeba zachować koncentrację i nabrać respekt do samochodu.

Niebieskie Lamborghini Aventador SVJ wypadło w pewnym momencie z drogi i utknęło w górskim potoku. Kierowcy na szczęście nic się w tym zdarzeniu nie stało.

Lamborghini Aventador SVJ
Lamborghini Aventador SVJ fot. KAPO Graubünden

Amerykanin powiadomił służby ratunkowe, ubezpieczalnię oraz wypożyczalnię. Następnie po prostu wsiadł na miejsce pasażera do jednego z pozostałych Lamborghini i… odjechał.

A to trzeba na kogoś czekać?

Nie wpadło mu do głowy, że powinien poczekać na policję na miejscu. Funkcjonariusze zatrzymali go dopiero 35 kilometrów dalej w miejscowości Scuol.

Sprawca zdarzenia drogowego został przekazany w ręce prokuratora, który ustali wymiar kary. 46-letni mężczyzna nie miał pojęcia, że jego obowiązkiem jest zostanie na miejscu.

Lamborghini Aventador SVJ
Lamborghini Aventador SVJ fot. KAPO Graubünden

Samochód, który został rozbity, to limitowana edycja modelu Aventador. Lamborghini zbudowało tylko 900 egzemplarzy wariantu SVJ Coupe i wszystkie zostały już dawno sprzedane.

W komorze silnika pracuje wolnossąca jednostka V12 o pojemności 6.5 litra. Na wszystkie cztery koła trafia moc 770 koni mechanicznych i moment obrotowy wynoszący 720 niutonometrów.

Parametry te pozwalają na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 2,8 sekundy i od 0 do 200 km/h w 8,6 sekundy. Prędkość maksymalna jest tu ograniczona elektronicznie do 351 km/h.

Koszt zakupu takiego auta na rynku wtórnym sięga dzisiaj nawet 840 000 euro, czyli prawie 3 800 000 złotych. Mamy nadzieję, że niebieski egzemplarz uda się jeszcze uratować.

Źródło: KAPO Graubünden