Mercedes powoli odkrywa karty – wreszcie zaczyna pokazywać finalne wersje zamaskowanych aut, które już od dłuższego czasu krążą po świecie. Tym razem jest to „nowa” C-klasa. Nie ma, co jednak robić wielkiego szumu, bo tak na poważnie to niewiele się zmieniło.
Muszę zacząć od wyglądu. Przepraszam, ale moim zdaniem ewolucja poszła w złym kierunku (w ogóle była potrzeba jakichkolwiek korekt?). Lampy mają teraz nowy, niezbyt piękny kształt, dosłownie na siłę upchnięto LED-y.