Prestiżowy Lexus nagle dostępny dla szerszego grona kierowców. „Chińska cena” robi robotę

Japończycy postanowili powalczyć o europejskiego klienta nie tylko jakością i niezawodnością, ale też ceną. Lexus ES300h jest dziś dostępny w obniżonej o 62 tys. zł cenie.

Jeszcze niedawno słowo Lexus kojarzyło się raczej z drogim, praktycznie niedostępnym dla przeciętnego Kowalskiego samochodem. Owszem, był czas taniego Lexusa CT200h, ale już dawno nie jest w ofercie i był to malutki hatchback. Dziś za bardzo rozsądne pieniądze można wyjechać z salonu prawdziwą limuzyną w wersji biznesowej.

Limuzyna Lexusa potaniała i nie jest droga w utrzymaniu

2-3 lata temu, żeby w ogóle myśleć o zakupie limuzyny Lexusa, trzeba było dysponować kwotą około 300-400 tys. zł. Była to opcja właściwie tylko dla najlepiej zarabiających. Czasy jednak się zmieniają, a rynek motoryzacyjny staje się coraz bardziej dostępny. Głównie za sprawą chińskich marek, które wymusiły obniżki u tradycyjnych producentów.

Prestiżowa limuzyna Lexusa, model ES300h, wyposażona w hybrydowy napęd oparty na silniku 2,5 o łącznej mocy 218 KM, jest dziś do kupienia w cenie 208 800 zł (w wynajmie za 1150 zł netto/mc). To obniżka z 271 000 zł, a mówimy o dobrze wyposażonym wariancie Business Edition. Co takie auto oferuje? Między innymi 18-calowe felgi, reflektory Bi-LED, przyciemniane szyby, elektryczną regulację kierownicy, podgrzewane fotele i kierownicę, skórzaną kierownicę, dwustrefową automatyczną klimatyzację, 12,3-calowy ekran dotykowy oraz cały szereg systemów bezpieczeństwa i asystentów kierowcy. Niektórym trudno uwierzyć, że Lexus tak mocno zszedł z ceną, ale już wyjaśniamy, dlaczego tak jest.

Lexus ES300h - wnętrze, fot. Lexus
Lexus ES300h – wnętrze, fot. Lexus

Wbrew pozorom powodem nie są tylko chińskie marki. Niedawno zadebiutował całkowicie nowy ES, oferujący m.in. łatwiejszy dostęp do bagażnika i nowocześniejszy design. To jednak nie oznacza, że poprzedni ES stracił na wartości. Wciąż oferuje bagażnik o pojemności 454 litrów i komfortowo przewiezie pięć osób. Średnie zużycie paliwa na poziomie 5 litrów nie zrujnuje portfela, podobnie jak koszty serwisu, które spadły do przyzwoitych poziomów. Wymiana oleju i filtra w ASO kosztuje około 1000 zł, a większy serwis to około 2300 zł. To tylko trochę więcej niż w przypadku marek nie-premium.

Chińskie modele dostępne w Polsce bywają droższe

Sprawdźmy więc ceny chińskich marek. Na przykład Xpeng, który oferuje elektryczną, 276-konną limuzynę P7, życzy sobie minimum 216 900 zł. Auto jest elektryczne i nieco mniejsze od Lexusa, ale i tak droższe o kilka tysięcy złotych.

Omoda żąda 219 900 zł za SUV-a 9 Super Hybrid. Warto jednak pamiętać, że niezależne testy wykazały, iż jego rzeczywista moc jest znacznie niższa niż katalogowe 537 KM. Dodatkowo przy rozładowanej baterii zużywa nawet 14 litrów paliwa na 100 km, gdy system wchodzi w tryb doładowania akumulatora (a wchodzi gdy się rozładuje).

Lexus ES300h - tył, fot. Lexus
Lexus ES300h – tył, fot. Lexus

W segmencie limuzyn najtańszy BYD Seal kosztuje 215 900 zł. Również jest elektryczny, co eliminuje go w praktyce dla osób często podróżujących. Z kolei Hongqi H5 za 173 900 zł oferowane jest z paliwożerną jednostką 2.0 T, która ma taką samą moc jak Lexus (218 KM), ale spala realnie 9–10 litrów paliwa na 100 km. W praktyce różnica w cenie zakupu wyrówna się po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów. Nie wspominając o awaryjności – Lexus ES udowodnił swoją niezawodność przez lata, a Hongqi to zupełnie nowa marka, która w Norwegii spotkała się z krytyką klientów.

Chińskie marki zdobywają rynek, ale Lexus potrafi się bronić

Pojawienie się chińskich marek na polskim rynku jest korzystne dla klientów. Dzięki nim Polak wreszcie może postawić w garażu auto dla dyrektora, samemu nim nie będąc. Dla przypomnienia, średnia cena nowego samochodu w Polsce we wrześniu 2025 roku wyniosła 185 854 zł. To tylko trochę mniej niż cena hybrydowego Lexusa ES300h, który oferuje przecież luksus i niezawodność prawdziwej marki premium.

Źródło: motofilm.pl