Chińska limuzyna za 129 tys. zł kusi luksusem i obracanym ekranem, ale jej hamulce to prawdziwa katastrofa

Rynek samochodów z Chin w Polsce urósł w tempie, którego chyba nikt się nie spodziewał. Jeszcze dwa lata temu można było przebierać co najwyżej w kilku markach, które dopiero badały grunt pod nogami. Dziś wybór jest ogromny, a Omoda, GAC, BYD, Jaecoo czy Jetour mają swoje salony w największych miastach. Każda z tych marek kusi przystępną ceną, bogatym wyposażeniem i obietnicą jakości, która – przynajmniej na pierwszy rzut oka – nie ustępuje europejskim konkurentom. Ale jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. I właśnie tym szczegółem w przypadku BYD Seal 5 DMi są hamulce, o których producent wolałby chyba nie mówić głośno. Próbę hamowania będzie można zobaczyć na antenie TVN Turbo 12 października o godzinie 15:00.

BYD Seal 5 DMi został naprawdę świetnie wyceniony

129 900 zł za pełnowymiarową limuzynę z napędem hybrydowym typu plug-in to oferta, obok której trudno przejść obojętnie. W zamian dostajemy samochód, który wygląda dojrzale i solidnie. Wnętrze jest świetnie wykonane – miękkie materiały, nowoczesny design i ten efektowny, obracany elektrycznie ekran dotykowy. Producent nie żałował też technologii: dwustrefowa klimatyzacja, komplet systemów bezpieczeństwa, aluminiowe felgi 17 cali i panel wskaźników z ekranem TFT LCD to standard.

BYD Seal 5 DMi - przód
BYD Seal 5 DMi – przód, fot. BYD

Pod maską – równie ciekawie. Hybrydowy napęd DMi daje zasięg do 1050 kilometrów, a sprint do setki zajmuje mu zaledwie 7,5 sekundy (w testach redakcyjnych nawet 7,3). To wyniki, które czynią z Seala 5 DMi jednego z najrozsądniejszych wyborów w swoim segmencie. Auto łączy dynamikę z oszczędnością i oferuje przy tym komfort, który do tej pory w tej cenie wydawał się nieosiągalny. Nic dziwnego, że wielu kierowców poważnie go rozważa.

Mały hybrydowy SUV z Chin wjeżdża do Polski. Jest znacznie tańszy oraz większy niż Toyota Yaris Cross

Kiedy perfekcja kończy się na pedałach

Na papierze wszystko wygląda znakomicie, ale rzeczywistość potrafi zweryfikować nawet najlepsze założenia. W broszurze BYD czytamy, że Seal 5 DMi ma wentylowane tarcze hamulcowe z przodu i pełne z tyłu – i tyle. Bez żadnych szczegółów, bez informacji o rozmiarach czy zastosowanych rozwiązaniach. I to nie przypadek. Jak pokazały testy programu „Moto Kombat” (premiera 12 października o 15:00), hamulce to pięta achillesowa tego modelu.

BYD Seal 5 DMi - tył
BYD Seal 5 DMi – tył, fot. BYD

Przy prędkości 120 km/h auto potrzebowało aż 58 metrów, by się zatrzymać. Dla porównania – Skoda Superb robi to na 34 metrach. Różnica jest ogromna i trudno ją zignorować. W codziennej jeździe, zwłaszcza przy dłuższych trasach, układ hamulcowy BYD-a po prostu nie nadąża za resztą samochodu. To nie jest kwestia drobnej poprawki czy błędu w pomiarze – to poważny problem , który wymaga reakcji producenta.

Dwa nowe SUV-y rozbite w telewizji wywołały burzę w sieci. Polak zapomniał, że jeszcze wczoraj martwił się o części do „chińczyka”

Czy BYD zareaguje?

Trudno uwierzyć, że tak doświadczony koncern mógł pozwolić sobie na takie potknięcie. Tym bardziej że wszystko inne w tym aucie po prostu działa. Spodziewam się, że BYD wprowadzi zmiany – możliwą zmianę tarcz hamulcowych, a być może nawet wymianę w egzemplarzach, które już trafiły do klientów. Takie działania nie byłyby niczym niezwykłym, bo w segmencie, w którym konkurencja nie śpi, reputacja jest wszystkim.

BYD Seal 5 DMi - przód, fot z planu zdjęciowego "Moto Kombat", Maciej Dębowski
BYD Seal 5 DMi – przód, fot z planu zdjęciowego „Moto Kombat”, Maciej Dębowski

Na razie jednak Seal 5 DMi pozostaje autem, które zachwyca, ale jednocześnie zmusza do refleksji. To dowód, że nawet przy świetnym stosunku ceny do jakości nie można zapominać o podstawach. W końcu co z tego, że limuzyna wygląda w środku jak milion dolarów, skoro przy hamowaniu przypomina bardziej coś z poprzedniej dekady. Czas pokaże, jak BYD wybrnie z tej sytuacji. Bo potencjał ma ogromny, a zaufanie klientów w Polsce to waluta, której nie da się tanio odkupić.

Dobrze, że ten problem wyszedł w programie telewizyjnym, a nie na drodze. Testy „Moto Kombat” pozwoliły sprawdzić hamulce w kontrolowanych warunkach, zanim ktokolwiek w realnym ruchu doświadczyłby groźnej sytuacji. To pokazuje, jak ważne są profesjonalne testy i czujne oko mediów motoryzacyjnych – dzięki nim kierowcy mogą uniknąć niebezpiecznych niespodzianek.

Źródło: motofilm.pl, Moto Kombat