Wakacje w pełni. Na drogach – klasyczne lato po polsku: tysiące rodzin pakują bagażniki po dach i ruszają w trasę, często bardzo daleko. Sam niedawno wróciłem Land Cruiserem z Chorwacji i wiem jedno – przejechać 1500–1800 km w jedną stronę to żadna zabawa. Mało kto robi to ciurkiem. A jeśli już, to zwykle za kierownicą świeżo kupionego auta. W końcu nowy samochód ma gwarantować spokój, komfort i bezstresowy dojazd do celu. Prawda?
Otóż… nie zawsze. Trafiłem na historię właściciela fabrycznie nowej Omody 9, czyli dużego SUV-a typu plug-in hybrid. Sam nim jeździłem – pisałem o nim pozytywnie. Bo faktycznie – to kawał przestronnego auta, idealnego dla rodziny. Ale ten konkretny przypadek, który wydarzył się w Austrii, pokazuje coś więcej – że wielu kierowców zwyczajnie nie wie, jak się obchodzić z napędami PHEV. I niestety – kończy się to dokładnie tak, jak w tej opowieści.
Zobacz również
Masywna terenówka za 163 tys. zł wjeżdża do Europy. Polska może być następnym rynkiem po hiszpańskim
Nie jest to najnowszy SUV, ale za to nie ma problemów z częściami. Za 101 700 zł wyjedziesz z salonu
Kompaktowy SUV z Europy za 76 400 zł zaboli Baica 3. Oferuje duży ekran dotykowy, kamerę cofania i 17-calowe felgi„Pierwszy dłuższy wyjazd, laweta w Austrii…”
„Pierwszy dłuższy wyjazd 5-osobowej rodziny (Słowenia przez Austrię), i laweta w Austrii. Bateria osiągnęła poziom 12%, i pedał gazu przestał działać (tryb normal, inteligentny, HEV). Na szczęście na autostradzie i blisko zjazdu. Po kontakcie z pomocą Omody, przyjechała pomoc drogowa. Pomoc drogowa nie wie, jak takie problemy rozwiązywać i w Austrii nie ma serwisu Omody. Laweta podrzuciła nas pod stację, doładowałem prądu. Laweciarz mówił, iż poziom baterii powinien być powyżej 20%. Potem ‘odkryłem’ tryb OFFROAD, tylko on od razu załącza silnik benzynowy i dojechałem ok. 350 km z baterią na poziomie 73% do Słowenii. Chyba z powrotem też zostaje OFFROAD, szkoda że w tym trybie wyłączyli wspomagacze jak np. ACC… nawet ładowarka nie działa… Kto bierze nowe auto na wakacje…” – napisał Pan Leszek w mediach społecznościowych.

Brzmi absurdalnie? A jednak – wystarczy dłuższa jazda autostradą, ze stałą prędkością powyżej 120–130 km/h, żeby w hybrydzie plug-in rozładować baterię. I wtedy zaczynają się schody: auto traci moc, ale tak naprawdę ją traci. Nie dziwi mnie, że wielu kierowców panikuje – to nadal świeży temat, a mechanizm działania PHEV-ów dla wielu wciąż jest zagadką. W salonach słyszysz, że do takich sytuacji nie powinno dochodzić, „bo to wszystko jest inteligentne”. Tyle że… mi też się to przydarzyło. W Jaecoo 7 Super Hybrid.
Jak rozładowałem Jaecoo 7 PHEV – i po prostu pojechałem dalej
W maju testowałem Jaecoo 7 z napędem plug-in. I tak, wystarczyło przysłowiowe „przydepnąć” na autostradzie, by auto zaczęło się buntować. Po 20 km szybkiej jazdy moc zaczęła spadać. Nie stanąłem, ale auto nie było już w stanie przebić się przez 140 km/h. Wrażenie? Jakby miało zaraz zgasnąć. Ale nie spanikowałem – po prostu jechałem dalej. I co? Po kilkudziesięciu kilometrach samochód sam się naładował i odzyskał formę.

Czy trzeba było przełączać się w tryb OFFROAD, jak zrobił to właściciel Omody 9? Zdecydowanie nie. Ten tryb uruchamia silnik spalinowy na sztywno, co oczywiście zwiększa zużycie paliwa — a przecież nie o to w hybrydach typu plug-in chodzi. W takiej sytuacji po prostu jedź dalej. A żeby w ogóle ich unikać, wystarczy regularnie ładować baterię — skoro już zdecydowaliśmy się na PHEV-a, to warto z niego korzystać zgodnie z przeznaczeniem.
Problem nie dotyczy tylko chińskich marek. W Mitsubishi Outlanderze PHEV zauważyłem podobną reakcję. W MG HS również. Po prostu tak mają te auta. Jeśli jedziesz przez Niemcy z gazem w podłodze – prędzej czy później dopadnie cię ta sama historia. Przy każdej okazji powtarzam, że liczba koni chińskich hybryd typu plug-in nie ma żadnego znaczenia. Z myślą o jak najszybszym pokonaniu niemieckich autostrad, zamiast 500-konnej hybrydy wolałbym jechać 250-konną Cuprą z czystym benzyniakiem.

PHEV to nie cud techniki – to kompromis
Ale nie zrzucajmy całej winy na technologię. Byłem Volvo S60 Polestar w Szwajcarii – też hybryda plug-in – i nie miałem ani jednej sytuacji, by zabrakło mocy. A jechałem tak, jak fabryka pozwalała, czyli 180 km/h (oczywiście tam, gdzie legalnie można). Tyle że Polestar to samochód, który sprawdza się na autostradzie – zupełnie inaczej niż SUV-y. Przede wszystkim ma lepszą aerodynamikę. Za to jego konstrukcja nie jest aż tak efektywna w trybie elektrycznym jak w Omodzie – na samym prądzie przejedzie znacznie mniej kilometrów. A Omoda 9, Jaecoo, Outlander – to wszystko wielkie rodzinne maszyny, które lepiej czują się przy 110–120 km/h.
Czy to znaczy, że hybrydy PHEV są złe? Nie. Ale trzeba rozumieć ich ograniczenia. I najważniejsze – nie panikować. Jeśli nagle na drodze do Chorwacji, przez Austrię czy Słowenię, zabraknie ci mocy i zapali się komunikat z informacją o pilnym kontakcie z serwisem – jedź dalej. Auto w końcu się doładuje, jazda wróci do normy. Nie wzywaj lawety, nie szukaj serwisu – bo, jak się okazuje, nawet oni często nie mają pojęcia, co robić.
Źródło: motofilm.pl



