Piękny nowy Mercedes w cenie „lepszej chińszczyzny”? Prawie przegapiłem ten spadek cen

Nie wiem, kiedy to się stało, ale chyba przespałem moment, w którym Mercedesy Klasy C zaczęły kosztować tyle, co lepiej wyposażone chińskie SUV-y. I nie mówię tu o promocjach, „egzemplarzach testowych” ani innych cudach wiankach. Chodzi o fabrycznie nowe auta, w normalnej sprzedaży, dostępne od ręki. Przez długi czas byłem przekonany, że posiadanie fajnie wyposażonego nowego Mercedesa nadal oznacza wydatek rzędu 230–250 tysięcy złotych. Tymczasem okazuje się, że ten samochód można mieć w cenie „lepszej chińszczyzny”.

Nie wygląda jak baza. I zdecydowanie nie brzmi jak kompromis

Mercedes, który trafił w moje ręce, to wariant C180 z pakietem AMG i nagłośnieniem Burmestera. Z zewnątrz? Pełnoprawna limuzyna, z klasycznymi proporcjami, eleganckim detalem i sportowym pazurem. W środku? Materiały, których nie powstydziłby się samochód o 100 tysięcy droższy. Wszystko spasowane jest świetnie, żadnych luzów czy „plastikowej taniości”. Mercedes poczynił w tej kwestii ogromny postęp co zauważyłem podczas testu Klasy E. Klimatyzacja automatyczna, pełny zestaw ekranów, sportowe fotele, kamera cofania, elektryczna klapa bagażnika (zamykająca się ultra szybko), wszystkie systemy bezpieczeństwa — tu wszystko jest.

Mercedes C180 (2025) - tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Mercedes C180 (2025) – tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

I nagle okazuje się, że samochód, który reprezentuje segment premium i kojarzy się z Panami w garniturach, nie kosztuje już absurdalnych pieniędzy. W zależności od konfiguracji, ceny fajnych specyfikacji schodzą nawet do poziomu 177 tysięcy złotych. Niżej podaje przykład egzemplarza, który katalogowo kosztuje 237 tysięcy. Tymczasem możesz wyjechać nim z salonu za 182 tysiące. To spadek, który robi różnicę — i to nie tylko w cenie zakupu, ale i w miesięcznej racie, która wychodzi od 1820 zł netto.

Mercedes C180 - oferta Otomoto, fot. motofilm.pl
Mercedes C180 – oferta Otomoto, fot. motofilm.pl

Wysoka prędkość maksymalna i niskie spalanie

Pod maską C180 pracuje 1.5-litrowy silnik benzynowy o mocy 170 KM. Na papierze? Nic szalonego. Ale w praktyce? Więcej niż wystarczająco. Auto rozpędza się do setki szybciej niż wszystkie chińskie hybrydy plug-in o mocach +-300 KM, dostępnych w podobnej cenie i… nie łapie zadyszki. Do 230 km/h. W świecie, w którym Volvo ogranicza wszystkie modele do 180, a SUV-y z Azji wyraźnie „odpuszczają” powyżej 170, ten Mercedes przypomina, że niemiecka motoryzacja nie musi się jeszcze nikomu tłumaczyć.

Spalanie? Bardzo przyzwoite, a nawet lepsze niż się spodziewałem. Dzięki niskiej sylwetce i dobrej aerodynamice, C-klasa z 66-litrowym zbiornikiem przejedzie ponad 1000 kilometrów bez konieczności tankowania. I to nie na jakimś eco-trybie. Po prostu — jeździ jak limuzyna i zużywa paliwo jak kompakt – około 5,7 litra na 100 km. W trasie czuć, że to auto stworzone z myślą o podróżowaniu.

Mercedes C180 (2025) - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Mercedes C180 (2025) – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Za podobne pieniądze kupisz Jaecoo 7 Super Hybrid

Rynkowo to się robi bardzo ciekawe. Mercedes C180 z pakietem AMG, felgami 18 cali, pełnym zestawem systemów i wyposażeniem — kosztuje mniej więcej tyle, co Jaecoo 7 Super Hybrid. To całkiem nowy gracz w Polsce — chiński SUV z mocną specyfikacją, napędem PHEV, ceną w okolicach 170 tysięcy złotych. Jeszcze niedawno wszystko by się zgadzało: nowinka z Azji, dużo bajerów, rozsądna cena. Ale teraz? Zestawiasz to z nowym Mercedesem i zaczynasz się zastanawiać, co tu się wydarzyło. Kto by pomyślał, że dziś możesz wyjechać z salonu nowym Mercedesem, płacąc tyle samo co za chińskiego SUV-a? I to nie żadna wersja demonstracyjna, tylko fabrycznie nowe auto, dostępne od ręki.

Zobacz też: Polskie rodziny uważają, że są skazane na chińskie auta z powodu ceny, a tymczasem za 130 tys. zł mogą mieć nowego Mercedesa

I właśnie to się zmieniło. Granica, która jeszcze niedawno była nie do ruszenia, nagle zniknęła. Mercedes zszedł z pułapu „marzeń” do poziomu realnej alternatywy. I nawet jeśli nie jesteś fanem tej marki — trudno przejść obok tego faktu obojętnie.

Źródło: motofilm.pl

Mercedes-AMG C 63 S E Performance
Mercedes-AMG C 63 S E Performance i Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo