Zajechał drogę BMW M2 na S3. Kierowca Skody nie przewidział, co będzie dalej

W środowy poranek, 26 czerwca, tuż przed godziną 9:00, na trasie S3 pod Sulechowem rozegrał się niecodzienny spektakl drogowego absurdu. Wszystko działo się na wysokości Leśnej Góry, tuż za mostem na Odrze. Choć na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, to nagranie z tego zdarzenia mrozi krew w żyłach. Dwie osobówki – Skoda Superb i BMW M2 – rozegrały na trasie coś, co wielu internautów już ochrzciło mianem „próby zabójstwa”.

Kierowca Skody miał dość jazdy za BMW

Zaczęło się od klasycznej patowej sytuacji na trasie. BMW M2 jechało lewym pasem, Skoda Superb trzymała się tuż za nim. Niby nic nadzwyczajnego – ale każdy, kto spędził trochę czasu na ekspresówkach, wie, jak szybko w takich układach gotuje się atmosfera. Kierowca Skody wisiał na zderzaku, irytacja narastała z każdą sekundą. I w końcu – puściły nerwy.

Skoda przeskoczyła na prawy pas, po czym gwałtownie zajechała drogę BMW. Słychać też wyraźnie, że kierowca BMW nie zamierzał odpuszczać – w momencie manewru dodaje gazu. Jakby na złość, albo z myślą: „To mi nie uciekniesz”. Nie był bierny – i to, co zrobił, również miało wpływ na dalszy przebieg zdarzenia. Dwie impulsywne reakcje spotkały się w jednym miejscu i czasie – przepis na kolizję gotowy.

Siła uderzenia nie była mała – to czuć nawet przez ekran. Blachy poszły, plastik poleciał, a szczęście, że nikomu nic się nie stało, jest tu naprawdę kluczowe. Bo z tej sytuacji spokojnie mógł wyjść dramat, nie tylko kolizja. Żadnych ofiar, ale za to mnóstwo wątpliwości. Obaj kierowcy mieli swoją rolę w tym teatrze nerwów.

Sąd rozstrzygnie, ale wnioski są dla nas wszystkich

To nie była tylko „zwykła stłuczka”. To był efekt stylu jazdy, który na polskich drogach staje się normą: presja, pośpiech, wyścigi ego zamiast zdrowego rozsądku. W tej sprawie zapadnie wyrok – ale zanim to nastąpi, warto spojrzeć szerzej. Bo ilu z nas widziało podobne zachowania dzień wcześniej? Ilu z nas było o krok od powtórzenia tego scenariusza?

Nie chodzi o to, by sądzić z kanapy. Chodzi o to, żeby nie udawać, że to przypadek. Jeden chciał wymusić, drugi nie chciał odpuścić. Prędkość, zniecierpliwienie i brak refleksu dały efekt, który dla obu kierowców skończy się teraz papierologią, prawdopodobnie też kosztami. A mogło się skończyć znacznie gorzej. I jeśli coś z tego wynika, to może to, że czasem warto po prostu… wyluzować.