Pamiętacie, jak pisałem o chińskiej marce Jetour, którą Polacy zaczęli sobie sprowadzać na własną rękę? Wtedy wydawało się to trochę jak motoryzacyjna partyzantka – ktoś coś usłyszał, znalazł kontakt, zaryzykował. Ale najwyraźniej było warto, bo teraz Jetour wjeżdża do Polski już oficjalnie. I nie na pół gwizdka – tylko z rozmachem. Pierwsze auta już są na miejscu, mimo że oficjalny start sprzedaży dopiero za kilka tygodni. Nie ma przypadku – po prostu jest zainteresowanie. I zapowiada się, że będzie jeszcze większe.
Gwarancja na milion? Bliski Wschód może, my niekoniecznie
Jetour to marka, która na Bliskim Wschodzie daje gwarancję na milion kilometrów. Brzmi absurdalnie? Może trochę, ale to sygnał, że producent nie wypuszcza byle czego. Niestety, u nas takiego kosmicznego bonusu nie dostaniemy. Polska wersja przewiduje „zaledwie” 7 lat i 150 tys. km. Trzeba jednak uczciwie przyznać – to i tak wystarczające wsparcie. Takie samo jak w MG czy Jaecoo. Nie ma więc powodów do narzekań.

Ale gwarancja to nie wszystko. Polacy zainteresowali się Jetourem z dwóch całkiem prostych powodów: wygląda dobrze i kosztuje przyzwoicie. W ofercie na samym początku będzie dostępna tania terenówka.
Trzy modele, trzy charaktery – i spalinówka, czyli to, co Polacy lubią
Na dzień dobry do Polski trafią trzy modele: Dashing (mały SUV), X70 Plus (rodzinny SUV) i T2. Ten ostatni to potencjalny czarny koń – mała terenówka z pazurem. Trochę w stylu Jimny’ego, trochę z ambicjami jak Land Cruiser. I nic dziwnego, że budzi zainteresowanie. Wystarczy spojrzeć na statystyki sprzedaży podobnych modeli – Polacy pokochali kompaktowe off-roadowe zabawki.


Co ważne – Jetour stawia na silniki benzynowe, co w kraju, gdzie hybrydy plug-in i elektryki jeszcze nie do końca się zadomowiły, może być strzałem w dziesiątkę. Do wyboru 1.5-litrowy silnik o mocy 156 KM albo 1.6 o mocy 197 KM. Realne spalanie? Trzeba liczyć około 8 litrów na setkę – nie będą to mistrzowie oszczędności, ale przynajmniej można liczyć na fabryczną instalację LPG. Auta będą dobrze doposażone – kamera 360 stopni, liczne systemy bezpieczeństwa i wiele innych rzeczy już w standardzie.
Grupa, która wie, co robi. I rynek, który może się rozbujać
Za całą operacją stoi Asian Automotive Distribution Center – firma, która nie pcha się na afisz, ale od lat robi swoje. To oni odpowiadają za import takich marek jak Baic, Hongqi czy KGM. Czyli wiedzą, jak działać na naszym rynku. A to ważne, bo przecież sam fakt, że produkt jest dobry, nie wystarczy – ktoś musi go jeszcze umiejętnie „wprowadzić”.

Obecnie trwają rozmowy z dealerami – plan to ok. 15–20 punktów w całej Polsce. Ceny? Jeszcze nieoficjalne, ale w branży słychać, że będzie taniej niż u Omody i Jaecoo. A to już konkretna informacja. Zwłaszcza jeśli jakość i wyposażenie mają stać na podobnym poziomie.
Źródło: motofilm.pl