Jeździłem chińską Omodą 9. Ma prawie 540 koni, „ale nie oczekuj cudów”

Malo jest samochodów, które tak mocno rozgrzewają wyobraźnię Polaków jeszcze przed premierą. Omoda 9 zrobiła to bez wysiłku. Jest duża, wygląda drogo, ma sylwetkę SUV-a coupe, wysuwane klamki, HUD jak ze statku kosmicznego i moc, której sama liczba każe sądzić, że oto nadchodzi nowy król autostrady. 537 koni, 4,9 do setki, trzy silniki elektryczne i silnik spalinowy dla zasady. Jednak jak sam powiedział szef marki podczas premiery – „cudów nie ma”, i lepiej żeby nikt nie miał złudzeń. To nie jest auto do długodystansowego latania po autostradach z wysokimi prędkościami. To jest świetnie wykończony, wyciszony, miękki i kompletny SUV do jazdy z rodziną, który potrafi się spiąć na moment, ale nie będzie cię nosił jak huragan bez końca.

Do setki przyspiesza szybciej niż większość hot hatchy (4,9 sekundy), ale tylko wtedy, gdy ma naładowaną baterię. Wyjedziesz rozładowanym autem na niemiecką autostradę – na przykład po przejechaniu już jakiegoś dystansu – wciśniesz gaz i po chwili zrozumiesz, że z 500 koni zrobiło się dwa razy mniej. Wiem, że w salonie będą mówić, że auto nie dopuszcza do rozładowania się, bo już poniżej 23% próbuje utrzymać energię. W praktyce jednak ją utrzymuje, ale nie na autostradzie. Przekonałem się o tym np. w Jaecoo 7 Super Hybrid, które dokładnie przetestowałem. To auto trzeba zrozumieć – nie ściemnia, po prostu ma inną filozofię. Oferuje potężną moc momentami, ale nie udaje, że zawsze ją masz. Jeśli marzysz o wkurzaniu wszystkiego co ma V6 i cztery końcówki wydechu – poszukaj gdzie indziej. Ale jeśli chcesz wygodnie przewieźć rodzinę do Chorwacji, nie budząc jej nawet przy 140 km/h – witaj w domu.

Omoda 9 - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Zasięg? W teorii imponujący, w praktyce… wystarczający

Omoda 9 na papierze wygląda jakby mogła przejechać pół Europy bez zatrzymania – producent podaje 1100 kilometrów łącznego zasięgu, z czego 145 kilometrów w trybie czysto elektrycznym. Brzmi świetnie, ale – jak zawsze – wszystko zależy od stylu jazdy i warunków. Jeśli faktycznie korzystasz z auta tak, jak zaplanowano – spokojnie, rodzinnie, bez pałowania go na autostradzie – to te liczby są jak najbardziej realne. W mieście i na podmiejskich trasach hybrydowy układ działa wzorowo, potrafi ciągnąć na samym prądzie bardzo długo, a spalanie potrafi zejść do poziomów, które zawstydzą niejeden kompakt. Podobno w trybie elektrycznym da się przejechać nawet 160 km. W przejechanie ponad 1000 km też wierzę, zwłaszcza po moim doświadczeniu z Jaecoo, które potrafi przejechać nawet ponad 1200 km. Warto jednak wiedzieć, że konkurencja zapowiada hybrydy z zasięgiem nawet ponad 2000 km.

Omoda 9 - tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Technologiczny pokaz siły

Omoda 9 to nie jest kolejny chiński SUV, który wygląda ładnie tylko z daleka. Wszystko tu działa, wszystko jest solidne i wszystko jest po coś. Wnętrze nie przypomina taniej kopii niemieckiego premium (choć jest wiele nawiązań do Mercedesa, nawet GT Coupe), tylko pokazuje własną tożsamość. Ma dwa ekrany po 12,3 cala, gigantyczny 50-calowy HUD, wentylowane i podgrzewane fotele z tyłu, elektryczne sterowanie oparciem kanapy, zagłówki z funkcją spania, a do tego klasyczne pokrętła do klimatyzacji i trybów jazdy. Nikt tu nie próbował być na siłę „futurystyczny”. Tu po prostu jest wygodnie, logicznie i zaskakująco ergonomicznie. Do tego jest porządne audio od Sony o mocy 380 W – gra tak, że nie trzeba się wstydzić nawet przed fanami Bowers & Wilkins.

Omoda 9 - wnętrze, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – wnętrze, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Materiały są świetnie spasowane, nic nie trzeszczy, a jazda nawet po słabej nawierzchni nie męczy. Adaptacyjne zawieszenie robi robotę, do tego AWD działa sprawnie i w sposób całkiem przewidywalny. Opony? 20-calowe Micheliny (swoją drogą dziwne, że nie jakieś chińskie). O wyciszeniu można by pisać dużo, ale wystarczy wiedzieć, że przednie szyby są laminowane podwójnie, nie tylko boczne, ale i czołowa. Nawet podczas szybszej jazdy jest cisza, która pozwala gadać normalnym tonem, bez podnoszenia głosu. A propo ciszy – w końcu można szybko wyłączyć asystentów bezpieczeństwa. Skróty do nich pojawiają się natychmiast po przesunięciu palcem w dół po ekranie centralnym.

Omoda 9 - tylna kanapa, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – tylna kanapa, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Moc? Jest. Ale traktuj ją jak zapałkę, nie jak ogień w piekle

537 koni systemowo, w tym 462 z samych silników elektrycznych i 143 z benzynowego 1.5. Brzmi jak szaleństwo, które powinno wyrywać asfalt spod kół. I troszkę tak jest – ale tylko wtedy, kiedy masz energię w akumulatorze. Bateria o pojemności 34,5 kWh to mniej więcej tyle, co w małym elektryku. Daje realny zasięg w trybie EV około 145 km, a auto jako całość potrafi przejechać nawet 1100 km. Z ładowarki DC 70 kW uzupełnisz ją od 30 do 80 procent w 25 minut, z AC 6,6 kW zajmie to ponad 5 godzin. Czyli standard – podobnie wygląda to w Mercedesie GLE z napędem PHEV. Ale tu nie o cyferki chodzi, tylko o to, jak to działa w praktyce. Działa to tak, że przy nienaładowanej baterii samochód traci sporą część swojej mocy – z naprawdę dynamicznego staje się po prostu w miarę szybkim SUV-em. Ale nie takim, jak sobie wyobrażasz, gdy słyszysz, że ma pół tysiąca koni.

Omoda 9 - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

To nie wada. Jeśli wiesz, jak działają hybrydy plug-in, nic cię tu nie zaskoczy. Jeśli nie – przed zakupem dobrze go przetestuj, zanim zaczniesz narzekać. Identycznie wygląda to w MG HS PHEV czy nawet w nowym Mitsubishi Outlanderze. To wcale nie jest „chińska przypadłość”. Gdybym miał regularnie jeździć po niemieckich autostradach bez ograniczeń prędkości, chyba jednak postawiłbym na klasyczną spalinówkę.

Ładny SUV w stylu Coupe

Sama sylwetka to mocny punkt. SUV w stylu Coupe z wysuwanymi klamkami i opływowym kształtem, który może się podobać. Współczynnik oporu powietrza 0.308 – lepszy niż w Volvo XC60. Auto ma 4775 mm długości i prawie 2 metry szerokości, ale prowadzi się jak znacznie mniejsze. 7 lat gwarancji (w tym 3 bez limitu kilometrów) i dostępność części już teraz w 90% na polskim rynku? To robi wrażenie i pozwala naprawdę poważnie myśleć o Omodzie nie jako o egzotyce, tylko realnej alternatywie dla mainstreamowych marek.

Omoda 9 - bagażnik ma pojemność 660 litrów, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 9 – bagażnik ma pojemność 660 litrów, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Omoda 9 nie zrobi z ciebie króla lewego pasa, ale sprawi, że ty i twoja rodzina naprawdę będziecie jechać w ciszy, komforcie i z poczuciem, że nie przepłaciliście za logo. Trzeba tylko wiedzieć, czego się chce – bo cudów, wiadomo, nie ma. Ale czasem dobre, dopracowane i rozsądne auto to właśnie największy cud dzisiejszej motoryzacji. Na pewno wezmę Omodę 9 na dłuższy test – mam nadzieję, że uda się wybrać nią gdzieś dalej.

Źródło: motofilm.pl