Idealna alternatywa dla Corolli. Też z Japonii. Też hybryda. Ładnie przeceniona

Trzeba to sobie powiedzieć wprost: Toyota Corolla to najczęściej spotykany samochód hybrydowy na polskich drogach. Na każdym osiedlu, przy każdej galerii, pod każdym urzędem. I nie ma w tym nic dziwnego – to pojemne, praktyczne, dobrze spasowane auto, które po prostu… działa. Tylko że kiedy wszyscy jeżdżą tym samym, można się poczuć trochę jak w miejskim mundurku. Dlatego dziś mam coś innego. Równie japońskiego. Równie hybrydowego. Ale dużo mniej oklepanego. Honda Civic – samochód, którego nadal nie widać na co trzecim skrzyżowaniu. I to akurat zaleta.

Honda Civic to ta sama jakość

Corolla to wzór stabilności i rozsądku, ale Civic pokazuje, że da się zrobić coś równie dopracowanego, a jednak mniej przewidywalnego. Obie marki znane są z niezawodności, ale Honda od zawsze pozwalała sobie na nieco więcej sportowego charakteru. I nie chodzi tylko o design, który w nowym Civicu w końcu przestał wyglądać jak origami po przejściach. Tu chodzi o cały zestaw doświadczeń – od pozycji za kierownicą po reakcję na gaz.

Honda Civic (2025) - przód
Honda Civic (2025) – przód

Nowy Civic ma pod maską dwulitrowy układ hybrydowy o mocy 184 KM. To nie jest byle co – auto katapultuje się do setki w 7,8 sekundy. V-max? – 180 km/h. Corolla w Sedanie oferowana jest tylko w 140-konnej hybrydzie, która osiąga setkę w 9,4 sekundy. A mimo tego Honda wcale nie pali dużo więcej – średnio 4,7 litra na 100 km (Corolla 4,4 litra).

Praktyczność? Corolla wygrywa litrami, ale to nie wszystko

Jeśli chodzi o bagażnik, Toyota Corolla sedan wygrywa – oferuje 471 litrów, podczas gdy Honda Civic ma 410 litrów. To nie są liczby, które można naginać – Corolla po prostu ma więcej miejsca na bagaże. Ale… warto dodać jedno „ale”: Civic ma bardziej funkcjonalny układ przestrzeni. Jest hatchbackiem, więc ma dużą i wygodną klapę, nisko osadzony próg i łatwiejszy dostęp do ładunku. W codziennym użytkowaniu – szczególnie przy większych przedmiotach – Civic potrafi być po prostu wygodniejszy. Do tego ma też funkcję tzw. „magic seats” – więc można utworzyć płaską podłogę i po prostu się przespać.

Honda Civic (2022) - bagażnik, fot. Honda
Honda Civic (2022) – bagażnik, fot. Honda

Nie zmienia to faktu, że jeśli ktoś regularnie wozi walizki, wózki czy skrzynki, Corolla ma przewagę. Ale nie powiedziałbym, że Civic odstaje dramatycznie. Po prostu jest trochę inny – mniej litrażowy, ale bardziej praktyczny przy załadunku. Za to wnętrze Hondy robi bardzo dobre wrażenie. Jest przestronnie, a wykończenie – tu trzeba to przyznać – naprawdę zrobiło krok w stronę klasy premium. Już nie plastiki, które zgrzytają pod palcem, tylko miękkie materiały, sensowne spasowanie i bardzo czytelna deska rozdzielcza. Jakość sprawdziłem w testach modeli CR-V i ZR-V.

Do tego klimatyzacja automatyczna z nawiewem na tył, kamera cofania, bezprzewodowa ładowarka, LED-y z przodu i z tyłu oraz tryby jazdy ECON / NORMAL / SPORT / INDIVIDUAL – czyli można samemu ustawić, jak bardzo auto ma być leniwe albo wściekłe. Czujniki przód/tył, podgrzewane fotele, dobre multimedia z Android Auto i Apple CarPlay – wszystko to w cenie, która znowu zaczyna być sensowna: 137 700 zł za nowego Civica e:HEV. Tyle, co Corolla w wersji Style. Ale uwaga, Corolla w Sedanie przecież nie jest oferowana z napędem hybrydowym o mocy 180 KM.

2022 Honda Civic e:HEV hatchback
2022 Honda Civic e:HEV hatchback
2022 Honda Civic e:HEV hatchback
Honda Civic e:HEV – wnętrze

Dlaczego jeszcze Civic? Bo jest inny

To, że Civiców jeździ mniej, to nie przypadek – przez długi czas były po prostu za drogie. I nie ukrywam, sam kilka razy kręciłem nosem na ten temat. Ale wygląda na to, że Honda w końcu zrozumiała, że tak wysokimi cenami w Polsce nic nie osiągną. Dzięki temu teraz da się Civica kupić w cenie, która nie powoduje zawału. A jak już się do niego wsiądzie, to ciężko wrócić do czegoś bardziej „normalnego”.

Zresztą, to właśnie Civic pokazuje, że można być japońskim, hybrydowym, oszczędnym – i jednocześnie dawać frajdę z jazdy. Taki samochód, który nie potrzebuje, żeby ktoś go bronił w komentarzach. Bo sam się broni. I to z przyjemnością.

Źródło: motofilm.pl