Nie trzeba być wielkim fanem motoryzacji, żeby zauważyć, że rynek nowych samochodów się zmienia. Przez lata wydawało się, że jeśli chcesz kupić nowy wóz, musisz wyciągnąć z kieszeni grubo ponad 100 tysięcy złotych. Teraz okazuje się, że niekoniecznie – głównie za sprawą chińskich marek, które udowodniły, że można zaoferować całkiem porządne auto w cenie, która nie przyprawia o zawrót głowy. Baic, Leapmotor czy MG to dziś realna alternatywa dla zachodnich producentów, zwłaszcza jeśli ktoś szuka budżetowego SUV-a.
Ale wcale nie trzeba wybierać samochodu z Pekinu, żeby zaoszczędzić. Renault Captur, które rok temu przeszło lifting, dziś jest dostępne za naprawdę rozsądne pieniądze. I nie mówimy tu o golasie z korbką do szyb – tylko o wersji z nowoczesnym infotainmentem (opracowanym z Google) i pełnym zestawem systemów bezpieczeństwa.
79 890 zł za nowego SUV-a z Europy z gazem
Nowe Renault Captur z silnikiem TCe o mocy 100 KM, wspomaganym instalacją LPG, dostępne jest już od 79 890 zł w opcji finansowania 50/50. Przy zakupie za gotówkę cena wzrasta do 84 900 zł. Patrząc na wcześniejsze ceny katalogowe, to znacząca obniżka.

Oferta dotyczy egzemplarza z czerwonym lakierem, ale szczerze? Nawet jakby był w kolorze musztardy, i tak by się opłacało. Wersja Evolution to nie jest wersja „goła jak święty turecki”. Mamy tu kamerę cofania, światła LED do jazdy dziennej, duży ekran systemu multimedialnego (openR link 10,4 cala) i cyfrowe zegary. Za mniej niż 90 tysięcy trudno znaleźć coś lepiej wyposażonego w tym segmencie. Renault wyraźnie zagrało va banque.
Tanie w eksploatacji, sprytne w środku
Ten Captur naprawdę potrafi zaskoczyć. Podczas jazd testowych zwróciłem uwagę nie tylko na niezłą dynamikę (173 km/h vmax to więcej niż wystarczająco w takim aucie), ale przede wszystkim na spalanie. Auto zużywa ok. 7,5 litra gazu na 100 km, co w przeliczeniu daje około 20 zł na setkę. To poziom oszczędności, który jeszcze niedawno był domeną diesli – ale tu mamy nowoczesny układ benzyna + LPG, bez ryzyka filtrów DPF i innych bolączek.

W środku miejsca też nie brakuje. Pięć osób bez problemu się mieści, a jeśli przesuniemy tylną kanapę, bagażnik rośnie do imponujących 616 litrów. A po jej złożeniu – aż 1596 litrów. To więcej niż w niejednym kombi. Captur może i jest SUV-em miejskim z nazwy, ale funkcjonalnością bije wielu większych rywali. To też jeden z tych modeli, gdzie producent bardzo dokładnie przemyślał kwestie codziennego użytkowania.
7 lat gwarancji i koniec z mitami o Francuzach
Renault nie tylko znacząco obniżyło cenę Captura, ale dorzuciło też coś, co naprawdę robi różnicę – 7 lat gwarancji. Warunek jest prosty: przeglądy trzeba robić w autoryzowanym serwisie. Dla wielu osób, które nie planują zmieniać auta co trzy lata, to ogromny plus. No i warto powiedzieć to głośno – cała ta legenda o psujących się francuskich samochodach to już przeszłość. W obecnych modelach widać zupełnie inne podejście do jakości i trwałości.

Dla tych, którzy celują w nowego SUV-a do 80 tysięcy złotych, Captur wyrasta na bardzo sensowną propozycję. Łączy oszczędność z porządnym wyposażeniem i dużą funkcjonalnością. Jeszcze niedawno w tym budżecie dostawało się co najwyżej gołą wersję segmentu B. Teraz naprawdę można mieć coś, co nie tylko dobrze wygląda, ale też dobrze jeździ i nie zrujnuje domowego budżetu. I choć Chińczycy rosną jak na drożdżach na polskim rynku, to Renault nie zamierza oddać pola bez walki.
Źródło: motofilm.pl