Mitsubishi Outlander to klasyka gatunku. Ten SUV jest doskonale znany w naszym kraju – niemal każdy kiedyś go rozważał, a ja sam byłem właścicielem egzemplarza z 2008 roku. To jeden z tych modeli, które w dużej mierze zapoczątkowały modę na auta z tego segmentu. Teraz debiutuje jego zupełnie nowa odsłona, którą miałem okazję pojeździć w czasie premiery. I choć prawdopodobnie będzie to najmniej popularna generacja – głównie ze względu na wysoką cenę – ma coś, czym może się wyróżnić. Polski importer wprowadza z tym modelem nowy standard – aż 8 lat gwarancji. To więcej niż oferują nawet chińscy producenci.
Ponad 200 klientów czeka na jazdę testową
Gdy Mitsubishi ogłosiło cenę nowego Outlandera, byłem przekonany, że zainteresowanie w Polsce będzie znikome. 259 900 zł to naprawdę sporo – zwłaszcza że mówimy o cenie wyjściowej. Tak wysoka cena wynika przede wszystkim z faktu, że Outlander oferowany jest wyłącznie jako hybryda plug-in o mocy 306 KM. Nie ma już żadnej wersji z klasyczną benzyną ani Dieslem. Kiedyś były – i to dzięki nim ceny zaczynały się od nieco ponad 100 tys. zł.

Okazuje się jednak, że już w lutym lista chętnych na jazdę testową była długa – importer zebrał ponad 200 zgłoszeń. Statystycznie daje to 10 klientów na każdy salon.
Jak jest? Outlander wskoczył o klasę wyżej
Pojeździłem nowym japońskim SUV-em po Łodzi i muszę przyznać – Outlander mocno awansował. Wnętrze prezentuje się o klasę lepiej. Materiały wykończeniowe są zdecydowanie lepszej jakości. Pojawiły się masaże w siedzeniach, porządne audio od Yamahy oraz bardzo wygodne fotele. Przestrzeni nie brakuje – zarówno z przodu, jak i z tyłu. Nikt nie powinien narzekać na miejsce na nogi czy nad głową.

Trochę boli jednak bagażnik – tylko 495 litrów. Choć na obronę dodajmy, że w konkurencyjnym MG HS PHEV sytuacja nie wygląda dużo lepiej – tam mamy też tylko 507 litrów.
Wszystko postawili na komfort
Już po kilku kilometrach czuć, że inżynierowie Mitsubishi postawili wszystko na komfort jazdy. Auto świetnie izoluje pasażerów od świata zewnętrznego, zawieszenie „połyka” nierówności – Outlander dosłownie płynie po drodze. Czuć, że prowadzimy dużego SUV, ale manewrowanie nim wcale nie jest trudne. Na plus – świetny system kamer 360°, w końcu z kamerami na poziomie.

Szkoda natomiast, że multimedia i grafika nawigacji wyraźnie odstają od reszty. Wyglądają jak żywcem wyjęte z aut sprzed 2020 roku. Jeśli nie chcieli inwestować w nowy system, mogli pójść drogą Ferrari – postawić tylko na Apple CarPlay i Android Auto. Tymczasem Mitsubishi trzyma się swojego, przeciętnego rozwiązania.
Cieszy za to, że wieloma funkcjami – jak klimatyzacja – wciąż sterujemy fizycznymi przyciskami i pokrętłami. Cyfrowy zestaw wskaźników jest czytelny, a obsługa systemu na 12,3-calowym ekranie jest prosta i intuicyjna – każdy sobie poradzi.
Nie będziesz potrzebował elektryka
Hybrydy plug-in mocno się rozwinęły – i Outlander nie jest wyjątkiem. W trybie elektrycznym przejedzie do 86 km, co w zupełności wystarcza do codziennej jazdy po mieście. Producent deklaruje zasięg całkowity na poziomie 834 km – w moim teście przy temperaturze +4°C komputer pokazywał maksymalnie 780 km, czyli całkiem blisko deklaracji.

Ale najważniejsze – jak jeździ te 306 KM? Jeśli znacie hybrydy plug-in z MG czy Jaecoo, wiecie, że z osiągami bywa tam… różnie. I tutaj uwaga – Outlander nie jest szybszy. 7,9 sekundy do „setki” to dokładnie tyle, ile oferuje 272-konne MG HS.
Jeśli więc liczysz na to, że Mitsubishi zmiecie chińską konkurencję osiągami – muszę Cię rozczarować. Na papierze i w rzeczywistości jedzie podobnie. Nie wciska w fotel – mimo że ma mnóstwo mocy. Jest po prostu odpowiednio.
Przewaga Mitsubishi? Dłuższa gwarancja i atrakcyjne finansowanie
Mitsubishi działa w Polsce od lat. Chińskie marki dopiero raczkują i – co za tym idzie – często oferują gorsze finansowanie. Tu Mitsubishi wygrywa, bo Outlandera można mieć już od 1961 zł netto miesięcznie w wynajmie LEASE&GO.

Ale to nie wszystko. Importer jest tak pewny niezawodności swojego napędu, że po raz pierwszy w historii marki w Polsce oferuje aż 8 lat gwarancji (lub 160 tys. km). To rok więcej niż u MG HS i Jaecoo 7 Super Hybrid.
To wydłużenie ma też inną zaletę – większą wartość na rynku wtórnym. Auto kupione dziś, w 2030 roku nadal będzie objęte gwarancją przez następne 3 lata. A to już potężny argument przy odsprzedaży.
Źródło: motofilm.pl