W Polsce próbowali, gdy chińskie było passe. Teraz pokazali tanią terenówkę, którą chcieliby wszyscy

W ostatnich miesiącach o chińskiej ekspansji słychać szczególnie dużo. Jednak we wcześniejszych latach niektóre marki też próbowały się przebić. Jedną z nich była Great Wall Motors, która w 2015 roku za sprawą firmy Ecce Baltica Motors z Ożarowa Mazowieckiego zaoferowała klientom swoje samochody nad Wisłą. GWM od zawsze specjalizowało się w SUV-ach i terenówkach, ale 11 lat temu nikt nawet nie pomyślał o przesiadce do chińskiego auta. Pech chciał, że GWM wycofało się w 2024 roku całkowicie z Europy – w czasie, gdy nastąpiło prawdziwe przełamanie w kwestii podejścia Europejczyków do samochodów z Państwa Środka. Mamy czego żałować, bo właśnie pokazali fantastyczną niewielką terenówkę. Czy jest szansa na wielki powrót?

Weszli na rynek nie w tym czasie, co trzeba

GWM jest bez wątpienia wielkim pechowcem. Produkują bardzo efektywne SUV-y i pickupy, które na rodzimym rynku momentami są jednymi z najchętniej wybieranych. W Europie sobie nie radzili – po pierwsze, z powodu braku marketingu. Po drugie, gdy sprzedaż była otwarta, nikt nie traktował poważnie chińskich samochodów. W Europie musieli zaryzykować dopiero giganci, żeby ludziom otworzyć umysł na te samochody.

Uważam, że wycofanie GWM można traktować jako stratę dla nas. Dlaczego? W Chinach pokazali właśnie „terenówkę idealną” – model, który byłby właściwie skazany na sukces. To mały i tani czołg – zresztą również tak nazwany – Tank 300, dostępny za 107 tys. zł.

Tank 300 - tył, fot. GWM
Tank 300 – tył, fot. GWM

Ludzie na całym świecie kochają wszechstronne samochody, które nie są drogie. Wystarczy przypomnieć, jaki był boom na Suzuki Jimny – nawet w Polsce klienci czekali na swoje egzemplarze kilka lat, mimo że to najprostsze auto.

Tank 300 nie jest spartańsko wykończonym samochodem

Ogromne zainteresowanie małymi terenówkami zauważyli nawet w Toyocie i Mercedesie. Japończycy pracują nad mini Land Cruiserem, a Niemcy nad „baby klasą G”. Tymczasem GWM ma gotowy produkt, który jest nie tylko tani, ale również wyposażony w napędy pożądane w Europie.

Dla tradycjonalistów przewidziano najzwyklejszą benzynę, ale jest też wersja wysokoprężna (!) i hybryda typu plug-in. Szczególnie wariant na olej napędowy w tej klasie nie jest oczywistością. Małe terenówki wyposażane są raczej w paliwożerne silniki benzynowe, a diesle przeznacza się dla największych terenówek. Jednak głównym powodem był dotąd rygorystyczny limit emisji spalin, w przypadku którego ostatnio zmieniło się podejście Unii Europejskiej.

Tank 300 - wnętrze, fot. GWM
Tank 300 – wnętrze, fot. GWM

Tank 300, mimo swoich niewielkich rozmiarów, to pełnoprawny model terenowy. Opcjonalnie można mu zamontować nawet wyciągarkę w przednim zderzaku. Są też elektrycznie wysuwane stopnie boczne (jest na tyle wysoki, że ułatwiają one zajęcie miejsca w kabinie). Nadwozie mierzy dokładnie 4775 mm długości, co czyni go znacznie mniejszym od Land Cruisera, który ma 4925 mm długości.

Jak przystało na chińskie auto, w środku można spodziewać się bardzo dobrego spasowania i materiałów wysokiej jakości. Tak, to zmieniło się diametralnie w ostatnim czasie. Sami Chińczycy po prostu stali się bardziej wymagający, dlatego producenci muszą się starać. Gdyby wnętrze tej terenówki umieścić w jakimkolwiek nowoczesnym samochodzie elektrycznym, nikt nawet by się nie zorientował. Jest bardzo nowoczesne i posiada 14,6-calowy ekran dotykowy do obsługi systemu multimedialnego, dwie bezprzewodowe ładowarki do telefonu o mocy jak w BYD-zie – 50 W oraz system audio z 12 głośnikami. Siedzenia są pokryte skórą nappa. Warto zauważyć, że najważniejszymi funkcjami wciąż można sterować fizycznymi przyciskami, co jest istotne z punktu widzenia Euro NCAP.

Tank 300 - przód, fot. GWM
Tank 300 – przód, fot. GWM

Czy jest szansa na powrót marki GWM?

GWM oficjalnie się do tego nie przyznaje. Na pewno plują sobie w brodę, że wyszli z Europy w złym momencie. Kto wie, czy nie postanowią wrócić, zwłaszcza że UE luzuje w kwestii kar za emisję CO2. Taka terenówka, nawet w cenie 160-170 tys. zł, byłaby hitem sprzedaży w Polsce. Znacznie mniejsze i bardziej tandetnie wykończone Suzuki Jimny, oferowane przez prywatnego importera, również kosztuje ponad 150 tys. zł. I choć świetnie radzi sobie w terenie, to jakością wykończenia nie może się równać z Tankiem 300.

GWM powinno zaryzykować po raz drugi. Gdyby weszli z Tankiem 300, z pewnością zebraliby mnóstwo zamówień. Jeśli jednak powrót się nie wydarzy, w następnych miesiącach zadebiutuje „coś podobnego”. To Baic BJ40, który też ma szansę namieszać na rynku motoryzacyjnym.

Źródło: motofilm.pl

Polacy sprowadzają ją na własną rękę. Niedroga terenówka z gwarancją na „milion kilometrów”