Tesle to bardzo dobre samochody elektryczne. Choć firmy takie jak Xpeng czy BYD wyprzedziły Amerykanów pod względem efektywności ładowania, to i tak modele Tesli wciąż należą do ścisłej czołówki. Przekonałem się o tym podczas testu Modelu 3, ale nie tylko – z opinii użytkowników wynika, że oni też są zadowoleni. Gdy ci jednak zamierzają coś zmienić w swoim garażu, mają teraz wielki problem z odsprzedaniem aut, nawet po bardzo niskich cenach. Dlaczego? Składają się na to dwa główne czynniki: rządowe dopłaty do nowych elektryków oraz „efekt Muska”.
Europejczycy już nie chcą Tesli
Popyt na amerykańskie elektryki drastycznie spadł na całym świecie. Do lutego 2025 roku sytuacja na rynku norweskim wyglądała szokująco źle – sprzedaż w tym raju dla modeli EV spadł tam aż o 40%. Jak się jednak okazało, w Polsce jest jeszcze gorzej. Spadek sprzedaży Tesli do marca osiągnął w naszym kraju poziom 53%, mimo wprowadzenia do oferty Modelu Y Juniper, który miał być hitem.
Efekt tej niechęci widać także na rynku wtórnym. Mam kilku znajomych, którzy próbują sprzedać swoje Tesle – i to nie dlatego, że przestały im się podobać. Po prostu chcieli wymienić je na nowszy model lub na elektryka innej marki. Problem w tym, że telefonów od potencjalnych kupców praktycznie nie ma.
Sprawdziłem, jak wyglądają ceny w rzeczywistości. Na przykład bogato wyposażona, niebieska Tesla Model 3 z 2022 roku, z przebiegiem 58 tys. km, została wystawiona za 127 tys. zł. W dodatku cena jest do negocjacji, więc realnie można zejść do 120 tys. zł. To już poziom bliski chińskiej, spalinowej Omody 5. Co więcej, ten egzemplarz pochodzi od pierwszego właściciela, jest bezwypadkowy i zużywa jedynie 16 kWh na 100 km, co pozwala przejechać prawie 500 km bez ładowania. Według deklaracji właściciela, był też ładowany do 80-90% zgodnie z zaleceniami producenta.

Czy Tesla zaliczyła jakościowy spadek?
Tesla, jako pionier elektryków, nie straciła nagle umiejętności tworzenia efektywnych aut. Problem tkwi gdzie indziej – zakup używanego modelu po prostu się nie opłaca. Powód? Rządowe dopłaty do nowych elektryków wynoszą nawet 40 tys. zł. Gdyby klient dostał pełną kwotę, mógłby wyjechać z salonu nowym Modelem 3 za 144 990 zł.
Nie można też ignorować faktu, że Elon Musk swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami zraził do siebie wielu klientów. Nie chcę wchodzić w kwestie polityczne, ale trudno zaprzeczyć, że ma to realny wpływ na sprzedaż.
Na dodatek w Polsce pojawia się coraz więcej nowych marek, które zapowiadają się obiecująco. Xpeng już wszedł na nasz rynek, oferując tańsze i bardziej efektywne elektryki. Pierwsze testy wykazały, że Xpeng G6 – rywal Modelu Y Juniper – ładuje się znacznie szybciej. W dodatku jest podobno lepiej wykonany (o czym wkrótce się przekonam) i dla wielu także ładniejszy.

Czy to początek końca Tesli? Być może. Jednak jeśli Tesla ponownie zdecyduje się na agresywne obniżki cen, tak jak w 2023 roku, sprzedaż może wrócić na właściwe tory. Czas pokaże, czy Musk znowu zagra va banque.
Źródło: motofilm.pl