Jeśli dysponujesz budżetem poniżej 80 tys. zł i szukasz podwyższonego auta, wcale nie musisz ograniczać się do nowych modeli pokroju Seata Arony czy MG ZS. Jeśli zaakceptujesz nieco starszą propozycję od Mitsubishi, w tej kwocie też zmieścisz się bez problemu. Dlaczego warto? Przede wszystkim ASX nadal wygląda świeżo. Do tego pod maską ma niezawodny silnik 2.0 – a takich pojemności na próżno szukać w tej klasie cenowej w salonach.
To było jeszcze prawdziwe Mitsubishi
Dziś, jeśli pójdziesz do salonu Mitsubishi i poprosisz o ASX-a, wyjedziesz Capturem z logiem trzech diamentów. Kiedyś było inaczej – Mitsubishi projektowało własne auta, które podobały się Polakom. Każdy model z tamtych lat przyciągał klientów masywnym frontem, który okazał się stylistycznym strzałem w dziesiątkę, bo do dziś wygląda nowocześnie. I choć poprzedni ASX po liftingu ma już 6 lat, wcale tego po nim nie widać.

Za 78 tys. zł trudno znaleźć coś ciekawego w salonach. Oczywiście można kupić nową Aronę lub MG ZS, ale po pierwsze – dostaniesz znacznie mniejszy silnik, po drugie – znacznie słabszy. Oba modele oferują około 100 KM. Tymczasem poprzedni ASX wychodził z 2,0-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 150 KM. Użytkownicy chwalą go za wysoką niezawodność, choć trzeba liczyć się z dość wysokim spalaniem – nawet 8 l/100 km.
Mitsubishi z tamtych lat może nie miało cyfrowych zegarów, ale oferowało wszystko, co potrzebne do komfortowej jazdy. Była tu nawigacja TomTom z informacjami w czasie rzeczywistym, automatyczna klimatyzacja i pełna elektryka szyb. Auto bez problemu pomieści 5 osób i 406 litrów bagażu. Mitsubishi przykładało też dużą wagę do jakości wykonania. O ile dzisiejszy ASX to produkt francuski, poprzednika składano japońskimi rękami.

Poprzedni ASX prawie nie stracił na wartości
Dobre i proste auta mają to do siebie, że przez lata trzymają cenę. W przypadku Toyoty Aygo mieliśmy nawet sytuację, w której model z 2025 roku kosztował niemal tyle samo co w 2015. Podobnie jest z ASX-em. Egzemplarz z przebiegiem 51 tys. km kosztuje dziś 78 tys. zł, choć w 2020 roku w oficjalnym cenniku ten sam model startował od… 77 490 zł. Niewiarygodne, ale prawdziwe. Oczywiście wersja Intense kosztowała już 91 390 zł, ale i tak mówimy o minimalnym spadku wartości.


Czy podobnie będzie z nowym ASX-em? Nie ma na to szans. Po pierwsze, cena nowego modelu wynosi 97 990 zł, co i tak jest sporą kwotą – do tego stopnia, że w salonach wciąż zalega 15 egzemplarzy z 2023 roku. Po drugie, pod maską nowego ASX-a znajduje się o połowę mniejszy silnik 1.0, a takie pojemności budzą wątpliwości u polskich kierowców. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś za kilka lat będzie gotów zapłacić za niego tyle samo, co dziś. W przypadku 2.0 takich wątpliwości nie ma – ten silnik z pewnością posłuży dłużej niż litrowa jednostka z nowej generacji.
Źródło: motofilm.pl