Kiedy Apple prezentuje nowy model iPhone’a, nie wszyscy zamawiają najnowszy sprzęt. Wiele osób rozsądnie rozważa poprzedni model, wiedząc, że różnice między nimi są zazwyczaj subtelne i praktycznie nieodczuwalne. Za to różnica w cenie potrafi być kosmiczna. Dokładnie tak samo jest z Volvo XC60. Szwedzi właśnie pokazali odświeżoną wersję swojego najpopularniejszego SUV-a, która kosztuje minimum 221 900 zł. Ale wcale nie trzeba wydawać takiej kwoty, żeby wyjechać z salonu nowym autem. Już tłumaczę dlaczego.
Czym różni się model po liftingu?
Nowe nie zawsze znaczy lepsze. Dokładnie przeanalizowałem zmiany wprowadzone przez inżynierów Volvo i nie są one na tyle istotne, by odrzucać model sprzed liftingu – zwłaszcza jeśli nadal można go kupić. Z zewnątrz różnice ograniczają się właściwie do nowego grilla i nowych wzorów felg. W środku pojawił się wystający ekran dotykowy systemu multimedialnego, poprawiono maskownice głośników na drzwiach, a w najlepszych wersjach ulepszono system audio Bowers & Wilkins. I to by było na tyle.
Jeśli interesuje Cię najtańsza wersja, to audio Bowers & Wilkins i tak nie wchodzi w grę, więc realnie różnice sprowadzają się do grilla i ekranu. A teraz przyjrzyjmy się cenom.

U autoryzowanego dealera Volvo z Kalisza stoi całkowicie nowe Volvo XC60 B5 o mocy 250 KM za 181 290 zł. Tymczasem cena podstawowej wersji modelu po liftingu to 221 900 zł. To ponad 40 tys. zł różnicy. Czy warto dopłacać do tak niewielkich zmian? Moim zdaniem – nie. Te pieniądze lepiej przeznaczyć chociażby na paliwo, bo XC60 B5 nie jest mistrzem oszczędności. Producent podaje średnie spalanie na poziomie 7,7 l/100 km, ale realnie trzeba liczyć się z 10–11 litrami zimą.

Pojemność bagażnika i kwestie praktyczne? Tu nic się nie zmieniło – nadal mamy do dyspozycji 483 litry i te same systemy bezpieczeństwa.
A może warto sięgnąć jeszcze starsze roczniki?
Brzmi szalenie, ale jeszcze lepszym wyborem może być XC60 z lat 2017–2020. Dlaczego? Po pierwsze, w tamtych latach oferowano świetne silniki Diesla, których już nie ma. Po drugie, w 2021 roku wprowadzono zmianę, która do dziś budzi kontrowersje – autorski system multimedialny Volvo zastąpiono wersją opartą na Androidzie. Oryginalne oprogramowanie Volvo było bardziej intuicyjne i zapewniało wyższe poczucie premium.

Nie zrozum mnie źle – Android ma swoje zalety. Mapy Google sprawdzają się świetnie, zwłaszcza jeśli podróżujesz np. do Szwajcarii, gdzie internet jest kosztowny. System Volvo miał w sobie wyjątkowy urok, a przecież zawsze można było skorzystać z CarPlay lub Android Auto. W dodatku Android występuje w wielu innych markach, takich jak Renault czy Nissan – przez co traci na ekskluzywności.
Co więcej, moim zdaniem materiały wykończeniowe stosowane w pierwszych rocznikach też były lepszej jakości – lub po prostu mniej było tych z recyklingu. I to czuć oraz widać.


A co z cenami?
Dobrze utrzymane Volvo XC60 w podstawowej wersji z oszczędnym silnikiem Diesla można kupić już za 118 900 zł. To auto z przebiegiem 120 tys. km, co dla tych jednostek napędowych jest praktycznie żadnym wyczynem.
Ale zaszalejmy! Wariant Inscription z systemem audio Bowers & Wilkins i 190-konnym Dieslem jest dostępny już za 154 900 zł – i to jako bezwypadkowy egzemplarz od dealera. Gdybym miał dokonać wyboru, decyzja byłaby dla mnie oczywista. Zastanów się dobrze, czy warto wydawać ponad 220 tys. zł tylko po to, by mieć najnowszy model, który w praktyce niewiele się różni.
Źródło: motofilm.pl
Volvo XC60 B4 Mild Hybrid. Bezstresowy SUV, którym zajedziesz naprawdę daleko (wideo)