Jeśli na bieżąco nie śledzisz tego, co dzieje się w Norwegii, pozwól, że Ci to wyjaśnię. Niektórzy importerzy całkowicie wycofali ze swoich cenników modele benzynowe. I nie mówimy tutaj o niszowych producentach, ale o gigantach pokroju Volkswagena. Rząd Norwegii bardzo by chciał, aby w 2025 roku wszyscy kupowali wyłącznie elektryki i żeby wskaźnik ich sprzedaży wyniósł 100%. Zresztą niewiele brakuje do 89% osiągniętych w 2024 roku. A co robią sami? Wyposażają flotę policji w ciężkie benzynowe SUV-y.
Elektryfikacja na siłę? Norwegowie mają wątpliwości
Już wiadomo, że 100-procentowa sprzedaż elektryków w 2025 roku jest nierealna. Choćby przez to, że Toyota znalazła genialny sposób na obejście przepisów i obniżenie ceny Land Cruisera. Poza tym, Norwegowie sami nie są do końca przekonani do pełnej elektryfikacji, co potwierdzają ostatnie sondaże: 4 na 10 mieszkańców kraju nie chce elektryka.
Norweski rząd wcale nie zakazał sprzedaży nowych aut spalinowych – wbrew fałszywym informacjom krążącym w Internecie. Po prostu podatki są tam tak wysokie, że kupowanie spalinówek przestaje się opłacać. Dla przykładu: Toyota Land Cruiser w Norwegii kosztuje oficjalnie 648 tys. zł, choć w Polsce to 373 900 zł. Przebitka niemal jak w przypadku porównania ceny Kia EV9 w Polsce i Pakistanie. Ale Norwegowie znaleźli na to sposób: rejestrują Land Cruisera jako auto użytkowe, dzięki czemu cena spada do poziomu niemal identycznego jak w Polsce.

Można zrozumieć, dlaczego Norwegia tak utrudnia dostęp do spalinówek – ich celem na 2025 rok było, aby żaden obywatel nie kupił samochodu spalinowego. Wielu importerów wycofało te samochody z katalogów, nie kupisz tam np. zwykłego benzynowego Passata, a jedynie elektrycznego ID.7. I wszystko byłoby logiczne i spójne – gdyby nie fakt, jak rząd sam wyposaża swoje najliczniejsze i najważniejsze floty pojazdów.
Czym jeździ policja w Norwegii? Nie, nie elektrykami
Każdy spodziewałby się, że skoro rząd Norwegii tak poważnie podchodzi do całkowitej elektryfikacji kraju, to również kluczowe floty – takie jak policyjna – zostaną wyposażone w elektryki. W końcu wybór jest ogromny, a wiele modeli spokojnie przejedzie 500 km na jednym ładowaniu. A co oni robią?
Norweskie media poinformowały, że najnowszym radiowozem policyjnym zostało Volvo XC60 z 455-konnym napędem hybrydowym plug-in. Nie Volvo EX30, nie EC40 czy nawet EX90 z zasięgiem 619 km. XC60 PHEV ma silnik elektryczny, ale realnie pozwala on na przejechanie 50-60 km na prądzie. A co potem? Gdy auto działa tylko na silniku spalinowym o pojemności 2.0 l, jego spalanie wynosi nawet 9-10 litrów na 100 km. Hybrydy plug-in to pic na wodę – użytkownicy ładują je okazjonalnie, bo trwa to długo (w tym przypadku maks. 3,7 kW przy ładowaniu jednofazowym!), a dodatkowa masa akumulatora sprawia, że rozładowane spalają jeszcze więcej paliwa niż tradycyjne benzyniaki. Ładowanie takiej hybrydy na możliwość przejechania kilkudziesięciu kilometrów to minimum 5-6 godzin, podczas których samochód byłby wyłączony ze służby policyjnej.

Nawet Unia Europejska zauważyła, że hybrydy PHEV w praktyce nie spełniają oczekiwań dotyczących ekologii i oszczędności paliwa. Dlatego od 2026 roku planowane są regulacje, które mają wyeliminować hybrydy PHEV i zmusić producentów do skupienia się na produkcji pojazdów w pełni elektrycznych.
Wracając do Norwegii – nie dość, że ich nowy policyjny radiowóz to SUV, to inne pojazdy we flocie wcale nie są lepsze. Co jeszcze tam znajdziemy? Volvo V90 Cross Country – w wersji z silnikiem benzynowym, jak i Dieslem. A także Mercedesa Vito, oczywiście z motorem wysokoprężnym. Jak widać, ekologia kończy się tam, gdzie zaczyna się policyjna potrzeba komfortu i zasięgu.
Źródło: motofilm.pl, Politiet.no