Mini przeszło ogromną ewolucję w ostatnich latach. Z producenta jednego, małego modelu stało się marką oferującą aż trzy elektryki i pięć spalinowych samochodów. Wśród najnowszych premier znajdują się elektryczne Countryman i Aceman, przy czym Aceman dostępny jest wyłącznie w wersji elektrycznej. Dealerzy oferują możliwość 24-godzinnej jazdy testowej, ale uważam, że to za mało, by potencjalni nabywcy mogli wystarczająco poznać to auto. Ja natomiast, po kilku dniach testów obu modeli, mogę śmiało stwierdzić jedno: lepiej dopłacić 10 tys. zł do Countrymana.
Czy Mini Aceman to zły wybór?
Od razu rozwieję wszelkie wątpliwości – nie, absolutnie nie uważam, że Aceman to nietrafiony samochód. To świetnie prowadzący się, mały model miejski, który wyróżnia się dobrą jakością wykonania i stylowym designem. Po 24 godzinach jazdy testowej na pewno zdobędzie uznanie, zwłaszcza jeśli dealer trafi w gusta zainteresowanych konfiguracją. Niemniej jednak w moim przekonaniu cena jest zbyt wysoka – ale nie w porównaniu do konkurencji, a do innego modelu Mini – Countrymana.
Cennik zaczyna się od kwoty 161 500 zł za wersję z akumulatorem o pojemności 38,5 kWh. W ogóle jej nie biorę pod uwagę, bo to tragiczna pojemność. Niewiele większa niż u elektrycznego Abartha 500, który nie cieszy się zainteresowaniem nawet we Włoszech. Dlatego od razu przechodzę do sensownej wersji.

Jest to wariant Aceman SE. Tutaj mamy już większy akumulator o pojemności 49,2 kWh oraz moc 218 KM. Z tą wersją spędziłem ostatnie kilka dni – przejechałem 700 km, aby dokładnie ją poznać. I wiecie, co Wam powiem? Sensowniej jest dołożyć do Countrymana. Już tłumaczę dlaczego.
Elektryczne Mini Countryman przewyższa Acemana pod każdym praktycznym względem
Nie zrozumcie mnie źle. Aceman to interesujący wybór, ale dla osób, które nie opuszczają miasta i podróżują maksymanie w dwie osoby. Dlaczego? Zasięg i czas ładowania Acemana pozostawiają wiele do życzenia. Jego maksymalna moc ładowania to tylko 95 kW, co przy dzisiejszych standardach jest wynikiem – delikatnie mówiąc – rozczarowującym. W efekcie nie dość, że bateria zimą rozładowuje się co 150-180 km, to jeszcze trzeba przeznaczyć 30-50 minut na jednorazowy postój, żeby naładować auto do 80%. Skąd taki rozstrzał? Jeśli zapomniałem o rozgrzaniu baterii, moc ładowania wynosiła tylko 30-40 kW. Ale nawet rozgrzana tylko krótkimi momentami przyjmowała 90 kW – średnio i tak było to 60-70 kW. Podróżowanie zdecydowanie nie należy do ekspresowych.
Aceman to też bardzo małe auto (4079 mm długości, 1790 mm szerokości z lusterkami i 1515 mm wysokości). To właściwie Cooper z dodatkowym bagażnikiem, ale niezbyt dużym – ma zaledwie 300 litrów pojemności. Nie nadaje się na wypad z rodziną dłuższy niż weekend. I za to wszystko musisz zapłacić 179 900 zł w wersji podstawowej Essential.

Z kolei Countryman to kawał samochodu za 189 500 zł – 4433 mm długości, 2069 mm szerokości z lusterkami i 1656 mm wysokości. Bagażnik ma 460 litrów, co stanowi ogromną różnicę. Choć Countryman ma nieco mniej koni mechanicznych – 204 KM zamiast 218 KM w Acemenie – w codziennym użytkowaniu nie odczujesz tej różnicy.
Countryman ma jednak jedną przewagę, która właściwie dyskwalifikuje Acemana w tym porównaniu. To minimalna pojemność akumulatora 64,6 kWh, co zapewnia realny zasięg na poziomie 250-300 km, a do tego ładowanie przebiega szybciej – z mocą 130 kW! Dzięki temu w Countrymanie dostajesz po prostu „więcej samochodu” – bardziej komfortowego, wydajniejszego, a subiektywnie – także ładniejszego. Zdaje sobie sprawę, że w katalogach Aceman prezentuje niższe zużycie energii (o około 3,5 kWh na 100 km), ale w praktyce, zwłaszcza zimą, nie zauważyłem tej różnicy.
Inna sprawa, że Aceman to całkowicie nowy model, więc trudno liczyć na większe rabaty. Rynek używanych egzemplarzy praktycznie nie istnieje. Natomiast Countryman jest dostępny od dłuższego czasu, co sprawia, że można znaleźć interesujące egzemplarze w cenach znacznie niższych niż katalogowe.
Countryman to auto bardziej przyszłościowe, podczas gdy Aceman jest wyborem na chwilę
Aceman z pewnością trafi w gusta młodszych osób, które szukają zwinnego, miejskiego auta. Jednak życie zmienia się dynamicznie, a potrzeby potrafią szybko ewoluować. Countryman to po prostu mądrzejszy wybór. Jeśli nagle pojawi się dziecko, docenisz jego funkcjonalność. Ale nie tylko w takich sytuacjach – wystarczy, że wybierzesz się w dłuższą podróż, a od razu poczujesz różnicę – tak jak ja. I to za jedyne 10 tys. zł więcej.
Źródło: motofilm.pl

