To jeden z tych samochodów, które zawsze będę wspominał jako niezwykle ekonomiczne. Z Nissanem Pulsarem przeżyłem stresującą przygodę – gdy do celu miałem jeszcze 60 km (brak stacji po drodze), a komputer pokładowy pokazywał tylko 10 km zasięgu, udało mi się dotrzeć na miejsce. Okazało się, że ten samochód może spalać zaledwie 3,3 litra oleju napędowego na 100 km, co jest wynikiem absolutnie topowym. Mimo to, w tamtych czasach mało kto doceniał Pulsara. Dziś na rynku pojawia się mnóstwo egzemplarzy z importu, a wśród nich tylko jedna salonowa sztuka – prawdziwy rodzynek.
Niedoceniony rywal Golfa i Focusa
Co to w ogóle jest ten Pulsar? Nissan w pewnym momencie uznał, że powalczy o klientów Volkswagena Golfa, Renault Megane czy Forda Focusa. I tak powstał Pulsar – kompaktowy hatchback, który miał konkurować w segmencie C. Auto było oferowane m.in. z silnikiem 1.5 dCi – bardzo oszczędnym Dieslem, który potrafił czynić cuda. 3,3 litra na 100 km to wynik, jaki udało mi się osiągnąć na trasie. W mieście również nie spala dużo więcej – około 3,9-4,0 litra. Oznacza to, że koszt przejechania 100 km zamyka się w 20 zł, nawet przy obecnych cenach paliw. Silnik generuje 110 KM i chętnie reaguje na gaz. Podstawowe manewry, jak wyprzedzanie, nie stanowią żadnego problemu.


I choć to hatchback, pomieści pięciu pasażerów oraz 385 litrów bagażu. Ciekawostka: Pulsar ma rozstaw osi wynoszący 2700 mm. A wiecie, ile ma Volkswagen Golf szóstej generacji? Zaledwie 2578 mm. Dzięki temu pasażerowie siedzący z tyłu mają do dyspozycji znacznie więcej przestrzeni. To druga najczęściej podkreślana przez użytkowników zaleta tego modelu – przestronność.
Jakby tego było mało, Pulsar do dziś wygląda świeżo, łącząc nowoczesny design z praktycznością. Widoczność na wszystkie strony jest znakomita – nie trzeba nawet kamery cofania. A co najważniejsze, Pulsar zdobył 5 gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP.
Polacy nigdy nie byli przekonani
Gdy Pulsar trafił na rynek, Polacy woleli Golfa i Focusa, być może ze względu na ograniczony wybór silników – w przystępnej cenie dostępna była tylko trzycylindrowa benzyna oraz diesel francuskiej konstrukcji. Wiele osób miało wątpliwości, czy ten drugi w ogóle jest godny zaufania, jednak użytkownicy nie narzekają – przy odpowiednim serwisie to bardzo trwała jednostka. Paradoksalnie, większe problemy sprawiały silniki benzynowe, zwłaszcza trzycylindrowy 1.2.
Obecnie „Pulsar z Polski” to rzadkość. W ogłoszeniach niemal wszystkie egzemplarze pochodzą z importu – z wyjątkiem jednego. To pokazuje, że nasi kierowcy potrzebowali czasu, by docenić ten model. A kiedy już się do niego przekonali, nie było go w salonach, więc pozostawał rynek zagraniczny. Jedyny „rodzynek” z polskiego salonu został wyceniony przez właściciela na 31 tys. zł. To egzemplarz z 2014 roku, z przebiegiem 134 tys. km, bezwypadkowy, użytkowany przez jedną rodzinę.

Czy bym go kupił? Zdecydowanie – jeśli miałbym 30 tys. zł na samochód, trudno znaleźć równie ekonomiczny model. Alternatywą mogłaby być Honda Civic 1.6 Diesel, równie oszczędny japoński hatchback. Problem w tym, że egzemplarzy z polskich salonów za podobne pieniądze nie ma – najtańszy to kombi za 47 500 zł. Sprowadzane są tańsze, ale za 30 tys. zł dostaniemy auto z przebiegiem 207 tys. km i niepewną historią. Ja jednak wolę spać spokojnie.
Źródło: motofilm.pl

