Oto wnętrze chińskiego auta po 66 tys. km przejechanych po Polsce, w wynajmie i jako taksówka. Pasażerowie łapią się za głowę

Czego obawiają się Polacy przed zakupem samochodu z Chin? Jednym z głównych problemów jest jakość i trwałość materiałów, z których wykonane są pojazdy. Samochody różnią się między sobą, a nie każdy model z Chin gwarantuje wysoką jakość. Trzeba uważać, bo można się naprawdę rozczarować. Są jednak także tacy producenci, którzy bardzo poważnie podchodzą do kwestii jakości. I to nie tylko teoretycznie – w moje ręce trafił egzemplarz chińskiej limuzyny Nio, która ma na liczniku 66 tys. km. Jeździ w wynajmie, pełni rolę taksówki i służy jako samochód prasowy. Możecie przeczytać jej test m.in. na łamach motofilm.pl.

67 tys. km na liczniku i ani jednej wizyty w serwisie

Nio to stosunkowo świeża marka na polskim rynku. W Polsce nie ma jeszcze oficjalnego przedstawicielstwa – za dystrybucję odpowiada prywatny importer, który oferuje model ET5 bez baterii w cenie 199 tys. zł brutto. Limuzyna o mocy prawie 500 KM przyspiesza do setki w nieco ponad 4 sekundy i można ją wyposażyć w baterie o pojemności 100 kWh. Wiemy już, że jest tanio i szybko. Ale pytanie – czy dobrze?

Nio ET5, stan kilometrów, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Nio ET5, stan kilometrów, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

W moje ręce trafił egzemplarz testowy. Ma na liczniku przejechane 66 tys. km w 526 dni – służy w wynajmie, jeździ jako taksówka i jest udostępniany dziennikarzom motoryzacyjnym do testów. I wiecie co? Po kabinie samochodu w ogóle nie widać tych kilometrów. Do zdjęć auto nawet nie było specjalnie przygotowywane ani sprzątane. Fotel, który przyjmował kilkudziesięciu kierowców, zachował się w bardzo dobrym stanie. Owszem, to jeszcze nie jest nie wiadomo jaki wynik – „zobaczymy, jak będzie po 300 tys. km” – ale użytkownicy samochodów, nawet tych europejskich marek, skarżą się na wycierające się podłokietniki po zaledwie 20 tys. km (w autach za podobne pieniądze). Innym coś stuka, tam puka – a w Nio nic się nie dzieje. Wspomniany podłokietnik to historia właściciela Ioniqa 6, który opowiedział mi ją podczas ładowania. Klienci na jakość wykonania skarżą się wszędzie, niezależnie od marki – dotyczy to zarówno masowych producentów, jak i marek premium.

Przednie siedzenia Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Przednie siedzenia Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Przednie siedzenia Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Fotel kierowcy Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Ten samochód jeszcze ani razu nie odwiedził serwisunajbliższy znajduje się w Berlinie. W Polsce nie istnieje coś takiego jak „interwały serwisowe”. Nie doszło również do żadnej awarii. Wszelkie aktualizacje systemu multimedialnego są przeprowadzane całkowicie zdalnie. Kierowca, który na co dzień wozi tym samochodem klientów jako taksówka, mówi, że „klienci łapią się za głowę, gdy widzą stan i jakość auta”. Nio wozi klientów po Świnoujściu.

Marka rozwija się na świecie w błyskawicznym tempie

Mimo że Nio produkuje ładne i trwałe samochody, sprzedaż w Polsce pozostaje marginalna. Jednak na całym świecie w 2024 roku firma dostarczyła 221 970 samochodów elektrycznych, co stanowi wzrost o blisko 39% w porównaniu do 2023 roku. Firma ma ambitne plany, by do 2035 roku stać się jednym z dziesięciu największych producentów motoryzacyjnych na świecie.

Nio ET5 -siedzenie kierowcy po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Fotel kierowcy Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Tylne siedzenia Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Tylne siedzenia Nio ET5 po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Czy to się uda? Jeżdżąc niemal wszystkimi modelami Nio, prognozy są obiecujące. I choć nie jest tak, że nic mi w tym samochodzie nie przeszkadza, to dodam, że są pewne mankamenty. Strasznie denerwuje mnie to, że nie można używać Apple CarPlay ani Android Auto. Jesteśmy zmuszeni do korzystania z systemu multimedialnego Nio, który nie został spolszczony. Brakuje również matrycowych świateł, które w tej klasie powinny być standardem. Miejmy nadzieję, że te niedoskonałości zostaną poprawione w przyszłości.

Poszukujesz tańszego samochodu z Chin, który też oferuje wysoką jakość wykonania? Zainteresuj się SUV-em o nazwie Jaecoo 7 – nawet w prawie 350-konnej wersji PHEV kosztuje niecałe 160 tys. zł i zaskakuje pod tym względem nie mniej niż Nio.

Źródło: motofilm.pl

Nio ET5 - wnętrze po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Nio ET5 – wnętrze po 66 tys. km, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo