Prawdziwy Koenigsegg Jesko kosztuje w podstawowej wersji 13 mln złotych. To ogromna kwota, przez co zakup tego inżynieryjnego dzieła jest niemożliwy dla zwykłych zjadaczy chleba. Ale przecież oni również chcieliby spełniać swoje marzenia. Wystarczy wziąć sprawy w swoje ręce, tak jak zrobił to pewien Wietnamczyk. Po prostu zbudował własne Jesko, korzystając z części m.in. od Toyoty. Efekt? Zdumiewający.
Prawdziwe Jesko jest piekielnie szybkie
Na wstępie warto zaznaczyć, że nawet posiadanie odpowiedniej ilości gotówki nie gwarantuje, że możesz kupić Jesko. Produkcja tego inżynieryjnego dzieła sztuki została ograniczona do zaledwie 125 sztuk – chętnych jest znacznie więcej. Zakup dziś odbywa się na zasadzie odstąpienia slotu – co udało się m.in. Buddzie.

Dlaczego Jesko jest wyjątkowe? Przede wszystkim konstrukcja umożliwia osiągnięcie prędkości maksymalnej 500 km/h. I nie pomogają mu w tym żadne jednostki elektryczne, bo chowa w sobie po prostu 5-litrowy silnik V8 z podwójnym turbodoładowaniem o mocy 1280 KM lub nawet 1600 KM na biopaliwie E85. To jeden z nielicznych tak szybkich samochodów, który nie jest wspomagany żadną jednostką elektryczną. Nawet nowe Ferrari F80 (następca LaFerrari) to hybryda.
Nie trzeba rezygnować z marzeń
Te dane mogą być inspiracją, by stworzyć pojazd wyglądający jak Jesko. Pewien Wietnamczyk bardzo o tym marzył, dlatego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zorganizował części – głównie ze starej Toyoty – i zbudował nadwozie za pomocą modelu glinianego. Nawet wnętrze zostało zaprojektowane tak, by odwzorowywało prawdziwego Jesko, choć akurat do kabiny przyłożono się w najmniejszym stopniu.

Ta replika jeździ. Oczywiście nie tak szybko jak prawdziwe Jesko, ale może się poruszać. Wygląda na tyle dobrze, że niektórzy nawet nie zauważą, że to podróbka. Nawet gdy pasażerowie będą wysiadać – drzwi otwierają się w ten sam sposób do góry, jak w oryginalnym Koenigseggu.
Co kryje się pod maską repliki?
To cudo napędza stary czterocylindrowy silnik z Toyoty z lat 90-tych. Generuje 128 KM i montowano go m.in. w Camry drugiej generacji. To praktycznie niezniszczalna konstrukcja, na której fali do dzisiaj jedzie Toyota.

Konstruktor przyznaje, że replika powstała wyłącznie dla zabawy i ma nadzieję, że „spodoba się nam efekt końcowy”. Trzeba przyznać – podoba się. Znawcy oczywiście szybko zauważą różnice w porównaniu do oryginalnego egzemplarza, ale szacunek i tak się należy. Ile to wszystko kosztowało? Pieniędzy – niewiele. Nawet sam silnik to koszt około 3000-4000 złotych. A reszta to głównie praca ludzkich rąk po godzinach. Tego nie da się łatwo policzyć i nikt tego nie zrobił.
Źródło: motofilm.pl