Cena tego pięknego SUV-a Cupry musi zostać drastycznie obniżona. „Grają na zwłokę”, ale im później to zrobią, tym gorzej dla nich

Nie wszystkie modele Cupry cieszą się w Polsce zainteresowaniem. Leon, Formentor, a nawet starsza Ateca sprzedają się świetnie, ale jest jeden model, który niemal nie znajduje nabywców – Cupra Tavascan. Historia tego auta jest o tyle ciekawa, że moim zdaniem to najładniejsza Cupra, jaka kiedykolwiek powstała. Dlaczego więc uważam, że importer nie będzie miał wyboru i drastycznie obniży cenę?

Cupra produkuje Tavascana na rynek europejski w… Chinach

Nie jest tajemnicą, że Tavascan powstaje w Chinach. Czy to źle? Nie – nie ma to żadnego wpływu na jakość. Problem w tym, że wielu klientów, dowiadując się o tym fakcie, mimo początkowego zainteresowania, szybko rezygnuje z zakupu. Dlaczego? Głównie z powodu złych skojarzeń. I choć Polacy coraz poważniej traktują marki z Państwa Środka, to w przypadku Cupry ten fakt ich po prostu odstrasza.

Cupra Tavascan
Tavascan to SUV narysowany z pomysłem, fot. Cupra

Co więcej, bliźniaczy model – Volkswagen UNYX – okazał się kompletną klapą sprzedażową w Chinach pomimo 100 tys. zł niższej ceny niż w Europie. Jak słusznie zauważył Adam Borusewicz, specjalista od chińskich aut, w ciągu trzech miesięcy sprzedano tam zaledwie 400 egzemplarzy tego modelu. Dla porównania, nowe Xiaomi SU7 sprzedaje się w tempie 800 sztuk… dziennie. W praktyce oznacza to, że magazyny pod fabryką są pełne UNYX-ów, na które nie ma klientów.

W Polsce sprzedaż Tavascana też wygląda fatalnie. Na ulicach praktycznie ich nie widać, co jest efektem absurdalnie wysokiej ceny startowej – 238 800 zł. To kwota nie do zaakceptowania dla większości potencjalnych nabywców. I trudno się temu dziwić, skoro Volkswagena ID.5 można kupić za 201 190 zł – czyli o blisko 40 tys. zł mniej. A to auto z tą samą baterią i identyczną mocą. Co więcej, Volkswagen produkuje ten model w niemieckiej fabryce w Zwickau, a nie w Chinach.

Cupra Tavascan - przód, fot. Cupra
Tavascan wygląda obłędnie z każdej strony, fot. Cupra

Cupra jest w trudnej sytuacji

Hiszpanie zdecydowali się na produkcję Tavascana w Chinach, by obniżyć koszty – to normalne. Problem w tym, że nie przewidzieli wprowadzenia ceł na auta produkowane w Chinach, a te wynoszą aż 21,3%. To główna przyczyna, dla której cena tego modelu jeszcze nie spadła. Zamknąć produkcję? To nie wchodzi w grę, ponieważ auto bezemisyjne w ofercie od 2025 roku jest niezwykle cenne dla każdego producenta – pomaga obniżyć kary za CO2.

Na parkingach pod fabrykami zalegają egzemplarze wyprodukowane w poprzednich latach. Klientów nie ma, więc marka i tak w końcu zostanie zmuszona do obniżenia cen – sprzedając nowe sztuki nawet po kosztach. I nie będzie w tym osamotniona – Ford na jednym elektryku traci nawet pół miliona złotych i jakoś funkcjonuje. W innym przypadku Cupra zostanie z samochodami, które codziennie tracą na wartości. Elektryfikacja postępuje w tak dynamicznym tempie, że za rok pojazdy elektryczne osiągną zupełnie nowy poziom, a na Tavascana nikt już nawet nie spojrzy.

Bardzo trzeźwo postąpił polski importer Kii, który doszedł do wniosku, że ludzie i tak nie będą kupować drogich elektryków. Dlatego znacząco obniżono cenę największego modelu – EV9 – aż o 115 tys. zł (!). A mówimy tu o świetnym, dużym SUV-ie z sześcioma lub siedmioma miejscami. Obecnie można go kupić w cenie Tavascana. I to auto również wygląda futurystycznie, a do tego ma znacznie większą baterię o pojemności blisko 100 kWh.

Kia EV9 GT Line - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Kia EV9 GT Line – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Nikt nie wie, na co jeszcze czekają

Przeglądając fora internetowe, często natrafiam na wpisy zainteresowanych w stylu: „Gdyby Tavascan kosztował 70% swojej ceny, to nawet bym się nie zastanawiał”. Menedżerowie marki też to widzą, ale czekają. Na co? Na to, że ktoś skusi się na elektryka z Chin za 240 tys. zł, mimo że rynek jest pełen znacznie tańszych i lepszych propozycji? Jestem niemal pewny, że Tavascan został spisany na straty w excelowych tabelach „zysków”. Na tym aucie nie da się już zarobić. Teraz trzeba się go pozbyć, a jedyną sensowną opcją jest pójście śladami Kii.

Cupra Tavascan - tył, fot. Cupra
Cupra Tavascan – tył, fot. Cupra

Gdyby Tavascana wyceniono na 190–200 tys. zł, to z dotacją wynoszącą nawet 40 tys. zł mógłby stać się realną opcją dla kupujących. Niektórzy mogliby nawet zrezygnować z Formentora czy Terramara na rzecz elektryka. Bo on sam w sobie nie jest złym samochodem – ma bardzo efektywny napęd, który wielokrotnie testowałem, chociażby w Volkswagenie ID.7 na dystansie kilku tysięcy kilometrów.

Tavascan jest pięknie zaprojektowany i już w standardzie oferuje bogate wyposażenie. Sądzę, że do wiosny temat drastycznej obniżki cen Tavascana zostanie rozwiązany. Wspomnicie moje słowa.

Źródło: motofilm.pl

Cupra Ateca VZ o mocy 300 koni. Moja opinia po przejechaniu 50 tys. km w 365 dni