Cena tego BMW po rabacie naprawdę nie szokuje, choć niektórzy i tak zdecydują się na tańszy „zamiennik” w postaci Kii Ceed

Przez najbliższe kilka dni testuję BMW M135. Tak, moi drodzy, nie ma pomyłki – już bez „i” w nazwie. Ten egzemplarz robi ogromne wrażenie swoją rasową stylistyką. Wygląda jakby zjechał prosto z toru wyścigowego, dzięki dodatkom M Performance. I choć początkowo myślałem, że takie auto musi kosztować krocie, po głębszej analizie okazuje się, że wcale nie jest aż tak drogie.

BMW M135 z rabatem 15% za samo wejście do salonu

Każdy chciałby świetnie wyglądać w swoim samochodzie. To BMW zdecydowanie to zapewnia – ma fantastyczny lakier, agresywną stylistykę, dedykowane ospoilerowanie i cztery końcówki układu wydechowego. Czy taka „finezja” musi kosztować krocie?

BMW M135 jest wycenione katalogowo na 235 tys. zł. Piękny matowy lakier to wydatek 10 tys. zł, a dodatki M Performance to kolejne 13 tys. zł. Tak skompletowany samochód może więc wynieść około 260 tys. zł brutto. Jednak po analizie indywidualnych ofert, doszedłem do pewnego wniosku – niemal każdy dealer udziela 15% rabatu „za samo wejście do salonu”. Niektórzy potrafią uzyskać jeszcze więcej, na przykład przy zakupie dwóch egzemplarzy do firmy. Finalnie to świetnie wyglądające BMW M135 może wyjść około 220-230 tys. zł brutto.

BMW M135 - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
BMW M135 – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Czy to dużo? Jeśli spojrzymy na emblemat „M” na tylnej klapie, kwota ta wydaje się całkiem rozsądna, zwłaszcza biorąc pod uwagę moc i osiągi. Pod maską M135 kryje się 2.0-litrowy silnik czterocylindrowy o mocy 300 KM, który katapultuje auto do 100 km/h w 4,9 sekundy (xDrive). To świetny wynik, a przy tym auto naprawdę nieźle brzmi. Oczywiście do starej M135i mu daleko, ale jak na dzisiejsze standardy, naprawdę nie ma się do czego przyczepić, zwłaszcza w dobie „kastracji” samochodów sportowych.

Nowa „jedynka” to także solidne wykończenie. Kiedy trzy lata temu testowałem BMW i4, byłem lekko rozczarowany jakością wnętrza. Na szczęście BMW szybko zrozumiało, że nie warto oszczędzać na materiałach, zwłaszcza że na rynku pojawiają się chińskie samochody, które często są rewelacyjnie spasowane i wykończone.

BMW serii 1 wygląda jak Kia Ceed. Już tego nie odzobaczysz

Cena nie jest problemem, co więc nim może być? Otóż to auto budzi skojarzenia z… Kią Ceed – zresztą słusznie. Wielu powie, że koreański hatchback wygląda nawet ładniej. Wystarczy spojrzeć, jak oba auta prezentują się na drodze ekspresowej – podobieństwo jest uderzające.

BMW M135 i Kia Ceed, fot. zrzut z Youtube (Caroseria)
BMW M135 i Kia Ceed, fot. zrzut z Youtube (Caroseria)

A teraz fakt: Kia Ceed z silnikiem 1.5 T-GDI o mocy 140 KM i automatyczną 7-biegową skrzynią kosztuje minimum 102 400 zł. Jeśli wybierzemy wersję GT Line – która szczególnie przypomina BMW, zwłaszcza dzięki reflektorom – cena wzrasta do 136 400 zł katalogowo. Od tej kwoty można również wynegocjować minimum 10-15% rabatu.

Dealer Kia czeka na najazd klientów po weekendzie. Sprawcą zamieszania niebieski Ceed 1.5 160 KM za 89 900 złotych

Oczywiście osiągi są nieporównywalne – „eMka” zdecydowanie wygrywa. Jednak jeśli ktoś zdecyduje się na podstawową wersję BMW serii 1 z silnikiem o mocy 122 KM za kwotę katalogową 127 tys. zł, to trudno znaleźć sensowne argumenty przeciwko Ceedowi. Kia oferuje również lepszą gwarancję – 7 lat, podczas gdy BMW tylko 2 lata.

BMW M135 - tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
BMW M135 – tył, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Do czego zmierzam? Dziś, aby mieć świetnie wyglądający samochód, nie trzeba wydawać fortuny. Kwota do 230 tys. zł wystarczy, by wyjechać z salonu nie tylko mocnym, ale i praktycznym autem. M135 oferuje aż 380 litrów bagażnika (sporo, jak na tę klasę) oraz zaskakująco dużą przestronność na tylnych siedzeniach. Z kolei osoby dysponujące połową tej kwoty również mogą cieszyć się świetnie wyglądającym i jeżdżącym hatchbackiem. Nie każdy potrzebuje świadomości posiadania samochodu marki premium.

Źródło: motofilm.pl

AMG jednym modelem zamierza popełnić błędy Porsche i BMW. I chyba im z tym dobrze