Ludzie już zapomnieli, jakie fantastyczne silniki Diesla robiła Toyota. Kiedy jeździłem ich modelami w długie trasy, zawsze pozwalałem sobie „na więcej” w restauracjach czy przy zwiedzaniu atrakcji. Dlaczego? Bo spalanie auta rekompensowało mi to finansowo. Diesel o pojemności 2.0 D4D to świetna jednostka, montowana przez kilka lat także w Toyocie RAV4. I teraz taka sztuka z pięknym wnętrzem czeka do kupienia za 64 tys. zł. Auto jest bezwypadkowe, od pierwszego właściciela i ma tylko 165 tys. km na liczniku. Mimo to, ludzie są zaprogramowani na poszukiwanie hybryd. To błąd.
Toyota czwartej generacji idealnym wyborem do pokonywania dalekich tras
Dlaczego ludzie szukają hybryd? Nawet 11-letnich? Bo utarło się, że są absolutnie bezawaryjne. Mało kto jednak wie, że po 8-10 latach bateria w takim aucie nadaje się już raczej do wymiany – w zależności od tego, jak auto było użytkowane. A to nie jest tania sprawa, bo w takiej RAV4 wymiana baterii kosztuje aż 8000 zł.
Dla porównania, w Dieslu nie musisz się martwić o wymianę baterii. Oczywiście, trzeba pilnować wtryskiwaczy, ale jak już wspominałem w artykule o Aurisie, ich regeneracja kosztuje około 500 zł. Dobrze zregenerowane wtryski wytrzymują spokojnie 200 tys. km.
Jakość podróży Dieslem w porównaniu do hybryd Toyoty z tamtych lat jest wręcz nieporównywalna. Jednostka wysokoprężna zachęca do długich podróży, podczas gdy hybryda „wyje” z powodu niedopracowanego CVT. W ogóle to nawet nie jest oszczędna na autostradzie, bo pali 2-3 litry więcej niż Diesel. Hybryda sprawdza się głównie w mieście, gdzie częste hamowania pozwalają na odzyskiwanie energii.

Toyota RAV-4 (teraz już RAV4) w Dieslu jest również lżejsza. Wyposażona w napęd na cztery koła, lepiej sprawdza się w terenie. Użytkownicy doceniają świetną współpracę silnika z napędem – nie bez powodu taki Land Cruiser, nawet z 2025 roku, nadal jest dostępny z jednostką wysokoprężną. Pojedź do Afryki – spotkasz tam mnóstwo Toyot, a mało która będzie hybrydowa.
Dzisiaj tego SUV-a można naprawdę tanio wyrwać
Tradycyjnie przejrzałem oferty za Was i znalazłem interesujący egzemplarz za 64 900 zł od dilera z Płocka. Dlaczego? Przede wszystkim auto zostało kupione w polskim salonie w 2014 roku. Miało tylko jednego właściciela i jest całkowicie bezwypadkowe. Dodatkowo, ma kapitalnie wykończone dwukolorowe skórzane wnętrze – bardzo mi się to podoba. W tym aucie jest absolutnie wszystko – od grzanych foteli po automatyczną klimatyzację. Wszystko, co potrzebne do spokojnej jazdy. A to, że nie ma nowoczesnych systemów, które czytają znaki drogowe, to tylko na plus. Bo żaden system nie będzie irytować kierowcy pikaniem.

Silnik 2.0 D4D generuje 124 KM. To wcale nie jest mało – żwawo przyspiesza, a moment obrotowy sprawia, że samochód dobrze przyspiesza na pasie rozbiegowym autostrady. A w dodatku odwdzięcza się niskim spalaniem – w trasie spokojnie schodzi do 5 litrów. Mi udało się osiągnąć nawet 4,8 litra, ale to już była jazda z zastosowaniem wszystkich zasad ecodrivingu.

Należy dodać, że Toyota RAV4 tej generacji nie jest wcale mała. Ma 4570 mm długości i oferuje bagażnik o pojemności 547 litrów. Dla porównania, długość jest niemal identyczna z MG HS (4574 mm), które ma przy okazji mniejszy bagażnik – 507 litrów. Naprawdę, coraz bardziej doceniam Diesle Toyoty z tamtych lat. I wcale się nie dziwię, że rozważają ich powrót.
Źródło: motofilm.pl, fot. Toyota Pewne Auto
Toyota przeceniła SUV-a z napędem, który stanie się mocno pożądany. Nie każdy o tym wie