Wystawiony w Polsce SUV Fiskera kusi niską ceną i wyglądem jak BMW, ale to „studnia bez dna”

Przeglądając ogłoszenia samochodowe, można natrafić na prawdziwe perełki, jak oferta na Fiskera Ocean. Szansa, że znajdziesz drugie takie auto w Polsce, jest niemal zerowa. Jednak fakt, że właściciel chce sprzedać pojazd za 145 000 zł po zaledwie 9000 km przebiegu, mówi wiele. I doskonale wiem, co może być powodem tej decyzji.

Właściciel nie jest winny

Od razu zaznaczam, że właściciel nie jest niczemu winien. Być może nawet nie zdaje sobie sprawy, jakie auto posiada, choć patrząc na przebieg, szanse na to są małe. Sam egzemplarz jest bezwypadkowy, sprawny i zarejestrowany w Polsce. Generuje 564 KM oraz 737 Nm, a dzięki napędowi na cztery koła przyspiesza do setki w 4 sekundy. To elektryk, ale z potężną baterią o pojemności aż 113 kWh, która pozwala na przejechanie ponad 700 km bez ładowania. Dodatkowo wyposażony jest w „solary” na dachu, które ładują auto zaparkowane na słońcu.

Fisker Ocean - tył
Fisker Ocean – tył

Fisker Ocean jest pięknie zaprojektowany. Szczególnie jego tylna część przywodzi na myśl BMW iX. Jest ultra-wygodny, świetnie wykończony i oferuje bagażnik o pojemności 476 litrów – w zupełności wystarczający.

Gdzie tkwi problem?

Fisker ogłosił upadłość, więc mimo że auto pochodzi z 2023 roku, nie ma mowy o żadnej gwarancji. Właściciele zostali zostawieni bez wsparcia posprzedażowego. Upadłość firmy wiązała się także z wyprzedażą zapasów po atrakcyjnych cenach – od 2500 do 16 500 dolarów, na co skusiła się firma leasingowa American Lease. Za 46,3 miliona dolarów stali się właścicielami 3231 samochodów. Jednak właściciel marki oszukał nawet ich, nie oddając jej oprogramowania pojazdu, co oznacza brak możliwości naprawy błędów czy zwykłych aktualizacji.

Fisker Ocean - przód
Fisker Ocean – przód

Ale to nie koniec. Fisker Ocean ma także ogromne problemy z niezawodnością. Klienci zgłaszali awarie wielu podzespołów – nie działają hamulce, zmiana trybów jazdy, a nawet otwieranie drzwi. Problemy z oprogramowaniem uniemożliwiały korzystanie z pojazdu, a niektóre z nich wpływały nawet na ograniczenie mocy silnika.

Czy „magicy” z Polski poradzą sobie z tym autem?

Możliwe, że znajdą się tacy, którzy spróbują podjąć wyzwanie, ale sens zakupu w ogóle jest wątpliwy. Zapłacenie 145 tys. zł za praktycznie nowe auto, które może przestać działać w każdej chwili, to dość ryzykowna decyzja. Nawet jeśli obecnie wszystko działa, to raczej tylko „na chwilę”. A kiedy awaria się zdarzy, serwis już nie pomoże – bo po prostu go nie ma.

Piękny nowy SUV za mniej niż 100 tys. zł. Kupujesz jednak na własną odpowiedzialność

Mimo wszystko życzę właścicielowi szybkiej sprzedaży tego samochodu. Ale tylko osobie, która będzie świadoma ryzyka związanego z takim zakupem. Na pewno znajdą się odważni, a może nawet tacy, którzy szukają przygody. Dla zawiedzionych mam pocieszenie. W podobnej cenie (z dotacją) można kupić ekstrawaganckiego, choć nieco mniejszego elektrycznego SUV-a – Kia EV3. Nówkę z 7-letnią gwarancją.

Źródło: motofilm.pl, Otomoto

KIA EV3 - tył
KIA EV3 – tył