Wiecie, jakie mam wspomnienie z Volvo V40? Zawsze, gdy miałem je zapisane do testów, wiedziałem, że to będzie doskonały tydzień dla moich pleców. Fotele w tym aucie są po prostu genialne. I choć samo auto nie jest duże, to dzięki tym siedziskom i projektowi deski rozdzielczej wydaje się, jakby było dużo większe. Z silnikiem wysokoprężnym 1.6 l o mocy 115 KM to idealny poskramiacz kilometrów. Nie zniechęcaj się liczbą koni mechanicznych i czasem przyspieszenia do pierwszej setki na poziomie 11,9 sekundy. „W realu” to auto jeździ dużo lepiej. W dodatku potrafi znacznie więcej.
V40 w Dieslu przez jakiś czas było moim marzeniem
To był rok 2012. Pamiętam, że przed V40 debiutowała Klasa A Mercedesa, która stała się wtedy bardzo ładnym hatchbackiem. I przez chwilę to ona była moim ulubionym modelem tego segmentu, dopóki nie pojawiło się właśnie V40. Przed testem pierwszego egzemplarza z silnikiem D2 nie spodziewałem się żadnej rewelacji, zwłaszcza że do recenzji dostałem wersję z manualem. Ale już po pierwszej trasie doceniłem to auto.

Ten, kto nigdy go nie prowadził, nie będzie wiedział, o co chodzi. V40 prowadzi się fantastycznie. Wyjeżdżając na autostradę i jadąc 140 km/h, można właściwie zapomnieć o świecie, bo jest cicho i przyjemnie. Nawet gdy trafi się na jakieś nierówności, auto wybiera je bardzo komfortowo. Choć to Volvo, V40 potrafi też dynamicznie pokonywać zakręty. Zresztą, nie bez powodu potem wprowadzono 254-konną wersję z pakietem R Design wykorzystując potencjał modelu. W niebieskim kolorze to auto do dzisiaj zbiera szacunek. Moim zdaniem, V40 wykończono też z większą dbałością niż Klasę A.

Najbardziej zaskakujące jest jednak spalanie najsłabszej V40-ki. Naprawdę, widząc na blacie 3,6 litra na trasie, nie interesuje mnie to, że w bezpośrednim pojedynku z V40 T3 byłbym z tyłu. To jedno z najbardziej ekonomicznych Volvo, o ile nie najbardziej ekonomiczne. Tak, nie bałbym się zaryzykować tego stwierdzenia. Tym bardziej, że nawet w mieście pali 4,2 litra.
V40 było rewolucyjne również z powodu bezpieczeństwa
Możesz o tym nie wiedzieć, ale to Volvo V40 zapoczątkowało poduszkę powietrzną dla… pieszego. Tak, gdy już dochodziło do potrącenia pieszego, zamiast uderzyć głową w szybę, miał on poduszkę od Volvo. Jakakolwiek stłuczka czy kolizja z pieszym zdarzały się jednak rzadko dzięki „City Safety” – systemowi, który wyhamowywał auto, gdy zauważył przeszkodę. Oczywiście, zdarzały się sytuacje, gdy system nie zadziałał, bo wtedy raczkował.

Nie chcę jednak, żeby ten artykuł mówił tylko o samych superlatywach w V40. Owszem, kilka rzeczy mi przeszkadza. Przede wszystkim widok do tyłu – mała szyba skutecznie ogranicza widoczność, a gdyby nie czujniki parkowania, manewr parkowania byłby bardzo trudny do wykonania. Dlatego, jeśli znajdziesz jakiś egzemplarz, upewnij się, czy ma kamerę cofania, albo chociaż czujniki parkowania. Przydadzą się. Sama kabina jest też ciasna – nie polecam auta nawet dla rodzin z jednym dzieckiem, chyba że mowa o niemowlaku. Na przykład za mną z tyłu jest bardzo mało miejsca na nogi, przez co cierpi komfort pasażera z tyłu. Bagażnik też nie jest za duży – ma tylko 335 litrów pojemności, więc trzeba trochę pogłówkować, żeby zmieścić się na tygodniowy wyjazd. Ale da radę, bo już to przerabiałem.

Poza tym V40 to godne polecenia auto. Jest świetnie wyposażone, fajnie spasowane i skrojone dosłownie pod każdego kierowcę. Gdybym był kawalerem lub miał dziewczynę/żonę bez dziecka – brałbym od razu. Warto też wiedzieć, że choć sam silnik nie jest awaryjny, to bywają sytuacje, gdy pod wpływem mocniejszego najechania na dziurę czy próg zwalniający samochód potrafi zgasnąć i nie daje żadnych oznak życia, mimo naładowanego akumulatora. Pierwsze, co należy zrobić w takim przypadku, to sprawdzić bezpieczniki na klemie – na 90% to tam jest przyczyna. Naprawa jest szybka i polega zazwyczaj na dokręceniu śruby.
Źródło: motofilm.pl