Włoskie fabryki samochodów wróciły do lat 50. Elektryki mają w tym swój znaczący udział

Kiedy mówimy o kryzysie europejskiej motoryzacji, na myśl przychodzi Volkswagen. Niemiecki koncern przez wiele lat dominował na rynkach całego świata, natomiast w 2024 roku rozważał nawet zamykanie fabryk w swoim kraju. Jednak mało kto pamięta, że problemy nie dotyczą tylko naszego zachodniego sąsiada. Włochy, znane z produkcji pięknych, stylowych aut, również przeżywają najtrudniejsze chwile od blisko 70 lat. Produkcja samochodów w tym kraju spadła do poziomu… z 1956 roku. Jedną z głównych przyczyn są wysokie ceny modeli elektrycznych, które zniechęcają klientów.

Na ulicach brakuje włoskich samochodów

Zadaj sobie pytanie: kiedy ostatnio poważnie myślałeś o zakupie nowego Fiata? Ja miałem takie przemyślenia, ale było to jakieś 15 lat temu. Pięć lat temu rozważałem jeszcze Alfię Giulię, ale ten pomysł szybko zniknął z mojej głowy. Obecnie większość Polaków omija włoskie auta szerokim łukiem.

Dlaczego? Oferty nie zachwycają, a ceny odstraszają. Spójrzmy choćby na elektrycznego Fiata 500 – cena zaczyna się od 130 900 zł. A co dostajemy za te pieniądze? Miejskie auto z bardzo niskim zasięgiem, które trudno uznać za konkurencyjne. W podobnej cenie można kupić choćby chińskiego BYD-a Dolphin za 141 000 zł – większego, szybszego, lepiej wyposażonego i znacznie bardziej wydajnego. Konsumenci to widzą, liczą i wybierają rozsądniej.

Jeszcze większym absurdem była decyzja o wycofaniu Fiata Tipo z polskiego czy hiszpańskiego rynku. Tymczasem w Niemczech czy Francji Tipo można kupić nawet w dieslu, i to w cenie, która po przeliczeniu na złotówki wynosi około 73 000 zł. W Polsce taki model mógłby cieszyć się powodzeniem – zwłaszcza teraz, gdy koszty eksploatacji mają ogromne znaczenie. Tipo w dieslu dosłownie ratuje portfele zużywając 4,5 litra na 100 km.

Fiat Tipo - przód
Fiat Tipo – przód

Alfa Romeo za to ma w ofercie SUV-a w atrakcyjnej cenie. Model Junior, produkowany w Polsce, kosztuje od 129 600 złotych. Problem w tym, że wielu klientów obawia się silnika 1.2 od Stellantisa, który w przeszłości fundował paskowi kąpiel olejową. Jedyną alternatywą jest wersja elektryczna za bagatela 173 200 złotych. Gdyby producent zdecydował się na zmianę spalinowej jednostki napędowej, sprzedaż z pewnością wyglądałaby znacznie lepiej. Niestety, jak dotąd tego nie zrobiono. Pozostaje mieć nadzieję, że zmiana na stanowisku szefa Stellantis przyniesie bardziej zdecydowane działania w tym zakresie.

2024 Alfa Romeo Junior
2024 Alfa Romeo Junior

Cofamy się do lat 50.

Zapytaj swoich rodziców lub dziadków o lata 50. To był czas pełen optymizmu, a Włochy dopiero rozpoczynały swoją przygodę z masową produkcją samochodów. Tylko w 1956 roku i wcześniej włoskie fabryki wyprodukowały mniej aut niż w 2024 roku. W 2023 roku z włoskich linii produkcyjnych zjechało 751 384 pojazdów, podczas gdy w 2024 roku liczba ta spadła do zaledwie 475 090.

Sytuacja jest dramatyczna: w samej fabryce Mirafiori w Turynie wyprodukowano o 70% mniej samochodów. Zakłady Maserati w Modenie zanotowały spadek aż o 79%. Jeśli ten trend się utrzyma, przyszłość włoskich marek wygląda naprawdę ponuro.

Czy Unia Europejska pomoże?

Czy UE ma pomysł na uratowanie europejskich producentów? Na razie nowe przepisy, zaostrzające kary za emisję CO₂, tylko pogłębiają kryzys. Niektórzy politycy apelują o złagodzenie regulacji, wskazując na katastrofalne skutki gospodarcze.

Włoskie marki, które nie sprzedają samochodów, to nie tylko problem dla rynku, ale przede wszystkim dla tysięcy pracowników. Każda fabryka to miejsca pracy. Tysiące ludzi nie są pewne swojej przyszłości. Stellantis próbuje ratować sytuację, zmieniając dyrektora i nawiązując współpracę z Chińczykami. Zainwestowano też dwa miliardy euro w rozwój nowych produktów. Ale czy nie jest za późno?

Źródło: motofilm.pl

Na pełnym baku za 280 zł przejedzie aż 1050 kilometrów. Możesz nie znać nazwy tego modelu