Ceny samochodów w ostatnich latach szalały. Każdy, kto choć raz rozważał zakup nowego auta, na pewno to zauważył. Jak wielki był to „odlot”? Odpowiedź znalazłem w naszym archiwum fotograficznym – zdjęcie czarnego Jeepa Renegade z tabliczką informacyjną z 2017 roku mówi więcej niż tysiąc słów. To przykład na to, jak zmieniały się ceny nowych samochodów w zaledwie kilka lat. I choć Chińczycy nie są bohaterami bez skazy, ich pojawienie się wyhamowało ten niebezpieczny trend.
Mały i ten sam Jeep, wielka różnica w cenie
Na zdjęciu z 2017 roku widnieje kwota 73 190 zł za prezentowany egzemplarz. Mało tego, pod nią widnieje „cena specjalna”, obniżająca tę sumę do zaledwie 60 tysięcy z hakiem. Mówimy tu o wersji Sport z silnikiem 1.6 E-Torq o mocy 110 KM, pięciobiegową manualną skrzynią i napędem na przód. Niby prosto, ale na miasto – w sam raz.

A dziś? Najtańszy Renegade w cenniku to hybryda z silnikiem 1.5 o mocy 130 KM za… 136 900 zł. Chcesz wersję hybrydową typu plug-in? Przygotuj blisko 200 tysięcy złotych. Owszem, nowy model ma kilka koni mechanicznych więcej, automat zamiast „manuala” i nowoczesne gadżety. Ale spójrzmy na spalanie – kiedyś 6,5 litra na 100 km, teraz 6. A emisja? Poprzedni model generował 141 g/km CO₂, obecny 136 g/km. Różnica praktycznie żadna.
Koniec cenowego eldorado
Nie jestem wielkim fanem chińskich samochodów. Traktuję je na równi z europejskimi, japońskimi czy amerykańskimi markami. Jednak uważam, że gdyby nie napływ chińskich marek z samochodami o „zaskakująco” niskich cenach, który rozpoczął się pod koniec 2023 roku, to patologiczne podnoszenie cen trwałoby w najlepsze. Wszyscy producenci – nie tylko Jeep – szaleli i nadal szaleją. Wystarczy spojrzeć na Hondę, której cena Civica na przestrzeni lat dosłownie odleciała w kosmos.
Faktem jest też, że zmieniające się regulacje i przepisy Unii Europejskiej, wprowadzające coraz bardziej rygorystyczne normy i poszerzające listę obowiązkowych systemów bezpieczeństwa, przyczyniły się do tej bańki cenowej. Problem w tym, że pojawili się Azjaci i udowodnili, że można oferować w pełni wyposażone auta w cenach, które my, Polacy, pamiętamy jeszcze z 2018 roku.

I co teraz będzie z takimi koncernami jak Stellantis? Mają problem, bo zysk za 2024 rok spadł o połowę (!) w porównaniu do 2023 roku. Klienci nie chcą przepłacać, skoro mogą dostać porządne auto w znacznie niższej cenie. Jeep Renegade, kiedyś dostępny dla niemal każdego, teraz stoi na półce z napisem „luksus”. Inflacja? To efekt – nie przyczyna. Mierzysz ją wzrostem cen aut, a nie odwrotnie. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze takie ceny się utrzymają i czy koncerny będą w stanie dostosować je do bardziej przystępnych poziomów. Póki co pozostaje nam wybierać mądrze – na szczęście coraz więcej opcji daje nam tę szansę.
Źródło: motofilm.pl
Tego crossovera produkują w Polsce. Jeep Avenger z silnikiem 1.2