Przykleją Ci logo Cupry na maskę i płacisz 140 tys. złotych więcej za samochód od Chińczyka

Samochody Cupry schodzą w Polsce jak ciepłe bułeczki. Sam kilka lat temu miałem przyjemność posiadać Cuprę Atecę o mocy 300 KM, którą przejechałem 50 tysięcy kilometrów. Wrażeniami z użytkowania tego auta podzieliłem się w dedykowanym wpisie. Atecę wspominam bardzo miło – lekka, dynamiczna i dobrze wyposażona, choć nie należała do tanich. Teraz Cupra oferuje całkowicie nowe modele. Jednym z nich jest elektryczny Tavascan, który kosztuje 238 800 zł. Czy taka cena to norma na całym świecie? Króciutko – nie.

Cupra Tavascan jest produkowana w Chinach

Może Cię zaskoczyć informacja, że Cupra Tavascan jest produkowana… w Chinach. Ale to żadna tajemnica. Egzemplarze dostępne w polskich salonach przybywają do nas prosto z Azji. Choć Cupra to hiszpańska marka, a jej właścicielem jest niemiecki Volkswagen, decyzja o chińskiej produkcji miała mieć uzasadnienie ekonomiczne. Miała, bo dzisiaj go nie ma. Wprowadzone cła na import elektryków z Chin dotyczą również Cupry, co podnosi jej końcową cenę na europejskim rynku.

Cupra Tavascan
Cupra Tavascan
Volkswagen ID.UNYX - tył
Volkswagen ID.UNYX – tył

Jeśli chodzi o jakość – nie ma się czego obawiać. Tavascan jest świetnie wykonany, z dobrze spasowanymi materiałami i bogatym wyposażeniem. Nie odbiega w tej kwestii od europejskich standardów. Wystarczy przejechać się typowo chińskimi modelami, takimi jak Jaecoo 7, by zrozumieć, że czasy stereotypów o „chińskiej tandecie” dawno minęły.

Bliźniak z Chin za połowę ceny

I tutaj zaczyna się ciekawa część historii. Choć Tavascan nie jest oferowany w Chinach, ma tam swojego bliźniaka – Volkswagena ID.UNYX 06. Technicznie to bardzo podobny samochód, ale różnica w cenie jest kolosalna.

Tavascan w Polsce kosztuje od 238 800 zł, podczas gdy jego chiński odpowiednik zaczyna się od równowartości 96 000 zł. Różnica? 140 tysięcy złotych. Chińska wersja jest nieco słabsza – generuje 228 KM zamiast 286 KM – ale wciąż oferuje bardzo dobrą dynamikę.

Volkswagen ID.UNYX 06 - tył
Volkswagen ID.UNYX 06 – tył

Dlaczego więc w Europie płacimy takie kokosy? Powodów jest kilka. Samochody przeznaczone na rynek europejski muszą spełniać bardziej rygorystyczne normy bezpieczeństwa i emisji, co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Na przykład system eCall, który automatycznie powiadamia służby ratunkowe o wypadku, jest obowiązkowy w UE – w Chinach nie musi go być. Nie zmienia to faktu, że chiński ID.UNYX 06 jest podobno nawet lepiej wyposażony niż jego europejski odpowiednik. I wcale mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę zamiłowanie Chińczyków do przedłużanych limuzyn – tam wszystko musi być w wersji „long”.

Taka różnica świetnie pokazuje, ile tak naprawdę kosztuje sprowadzenie auta na europejski rynek. Cła? To już +21% do ceny wyjściowej. Ale to dopiero początek – dochodzą jeszcze certyfikaty, normy bezpieczeństwa, emisje, a na końcu koszty dystrybucji.

Z kolei w Chinach sprawa wygląda zupełnie inaczej. Tam nie ma tak rygorystycznych regulacji, natomiast konkurencja jest tak ogromna, że producenci muszą trzymać ceny na niskim poziomie. W wyższej cenie taki samochód po prostu by się nie sprzedał.

Cupra Tavascan
Cupra Tavascan – wnętrze

Polacy już planują sprowadzanie

Różnica w cenie sprawia, że Polacy zaczynają żartować o sprowadzaniu Volkswagena ID.UNYX 06 na własną rękę. Brak języka polskiego w menu? To żaden problem – istnieją firmy, które za około 10 tysięcy złotych przeprogramują system na europejski.

Tavascan to bez wątpienia świetny samochód, ale jego europejska cena zmusza do refleksji – czy rzeczywiście płacimy za technologię i jakość, czy głównie za logo na masce i wyśrubowane normy?

Źródło: motofilm.pl, Carnewschina

To, że podłączyłem kabel, nie oznacza jeszcze, że ten SUV się ładuje. Nowa Cupra Formentor lubi płatać drobne figle