Przeglądając oferty dealerów Toyoty na nowe samochody, klient jest właściwie skazany na hybrydę. Problem w tym, że nie każdy ma ochotę słuchać głośnej przekładni CVT, wyjącej z bólu, gdy depnie się gaz przy wyprzedzaniu czy na autostradzie. Co wtedy zrobić? Kupić benzynową Corollę? Też nie, bo to wyjątkowo paliwożerne auto. Rozwiązaniem jest poszukać używanego Diesla, na przykład pod maską Aurisa, który bardzo wygodnie zawiózł mnie do Włoch. Żaden inny silnik tej marki w tej klasie cenowej nie zapewni Ci takiego samego komfortu podróżowania na trasie.
Zamierzasz kupić używaną Toyotę Auris? Przemyśl jeszcze tę hybrydę
Czy ktoś jeszcze pamięta wysokoprężny silnik 2.0 D4D od Toyoty? To kapitalna jednostka, która cechuje się wysoką kulturą pracy, jak na Diesla, i jest bardzo chętna do pokonywania kilometrów. Przez krótki czas była oferowana w Aurisie – właściwie weszła na rynek i szybko z niego zniknęła. Dlatego na rynku wtórnym znajdziesz tylko kilka egzemplarzy. Ceny wahają się wokół 30 tys. zł za krajowy egzemplarz bezwypadkowy.

Tak się składa, że w 2013 i 2014 roku testowałem ten silnik w hatchbacku, a później w wersji kombi. Choć moc tej jednostki wynosi tylko 125 KM – uwierzcie mi, to absolutnie wystarcza, by na nawet komfortowo wyprzedzać. A to za sprawą wysokiego momentu obrotowego – 310 Nm. Największe wrażenie do tej pory robi na mnie spalanie – średnio wynosi 4,4 litra na 100 km, ale przy odpowiednich zasadach ecodrivingu można zejść do wartości z „trójką” z przodu. Z 50-litrowym bakiem można więc bez problemu pokonać 1200 km bez tankowania.
Najważniejsze, że ten silnik współpracował z manualną, bardzo dobrą sześciobiegową skrzynią biegów. Hybrydy Toyoty z tego okresu z przekładnią CVT bardzo dają się we znaki głośną pracą przy przyspieszaniu. Komfort w trasie praktycznie nie istnieje, chyba że naprawdę delikatnie obchodzimy się z pedałem gazu. Poza tym hybryda z tamtych lat zużywa znacznie więcej paliwa przy mocniejszym wciskaniu gazu – ta technologia sprawdza się głównie w mieście, gdzie rzeczywiście można osiągnąć spalanie na poziomie 4–5 litrów.

Czy należy się bać Diesla Toyoty?
Jeśli auto jest dobrze serwisowane, to nie. Należy regularnie kontrolować wtryskiwacze, szczególnie w przypadku problemów z rozruchem. Taka regeneracja w warsztatach kosztuje średnio 400–500 zł. Niektórzy użytkownicy narzekają na trwałość turbosprężarki, ale nawet jeśli ta część padnie, można ją wymienić za około 1600 zł (są też oferty w okolicach 1000 zł). Inna najczęstsza usterka, związana z nieprawidłową eksploatacją, dotyczy koła dwumasowego, które kosztuje około 2000 zł. Dlatego te wszystkie opinie straszące wysokimi kosztami eksploatacji można spokojnie włożyć między bajki.
Pamiętaj, że hybrydę również trzeba serwisować i kontrolować stan baterii. Ta część często kończy swoją żywotność po 300–400 tys. km i kosztuje na rynku wtórnym nawet 5000 zł. Jeśli szukałbym 10-letniej Toyoty z zamiarem częstych podróży poza miasto, bez wahania wybrałbym wariant wysokoprężny.
Diesel powraca do łask
Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, Diesel wraca do łask. Mazda oferuje swoje najnowsze SUV-y z potężnym, 3,3-litrowym, sześciocylindrowym silnikiem Diesla, który cieszy się dużym zainteresowaniem. Dzięki temu Mazda nie obawia się kar za emisję CO2. Ostatnio pojawiły się informacje, że Toyota również planuje powrót do Diesla, ale w połączeniu z hybrydą – żeby tych kar uniknąć. Trudno się dziwić, bo w tej klasie cenowej Diesel na trasie nie ma jeszcze prawdziwej konkurencji. Marce Volvo udało się to dzięki hybrydzie typu plug-in, ale to nadal bardzo droga technologia, niedostępna dla przeciętnego Kowalskiego.
Źródło: motofilm.pl
Na ten rabat Polacy czekali. Toyota rzuca wyzwanie chińskim markom. Cena rewelacja