Poszperałem trochę w konfiguratorze Hyundaia i zauważyłem pewien schemat. Koreańczycy skonstruowali go w taki sposób, że informacja o rabacie pojawia się dopiero na samym końcu konfiguracji. I czy to Tucson, Ioniq 5, czy nawet świeżutki Inster – zawsze można liczyć na jakiś upust, przynajmniej 4000 złotych. Zawsze… z jednym wyjątkiem.
Jest bowiem model, na który rabatu nie ma. Żadnego. Ani złotówki. A kosztuje niemałe 369 900 złotych. Czyżby był aż tak dobry, że Hyundai nie zamierza oddawać go za bezcen?
Wszędzie są upusty na elektryki, ale nie na tego
Ioniq 5 N jest już od jakiegoś czasu dostępny na naszym rynku. Nie widać go jednak zbyt często na ulicach, bo polscy klienci nadal podchodzą sceptycznie do elektryków, zwłaszcza gdy kosztują prawie 400 tysięcy złotych. Ale Ioniq 5 N to nie jest zwykły elektryk – to 641 koni mechanicznych, tryb driftu i… sztucznie generowane dźwięki, które naprawdę robią robotę.
To jeden z pierwszych samochodów elektrycznych, który potrafi „udawać” rajdówkę. Podobny patent znajdziemy w Abarthcie 500e, choć ten praktycznie już w ogóle się nie sprzedaje.
Czy Hyundai to martwi? Najwidoczniej nie. Podczas gdy inni producenci elektryków rzucają rabatami jak szaleni – sięgającymi nawet 40-50% – Hyundai twardo stoi przy swoim. Ioniq 5 N ma cenę, której nie zamierzają obniżać. Jeśli ktoś chce go kupić, to kupi – cena nie będzie przeszkodą.
To naprawdę kawał auta
Choć wielu nadal krzywi się na hasło „samochód elektryczny”, Ioniq 5 N ma w sobie coś, co potrafi rozbroić nawet największego sceptyka. Miałem okazję przetestować go w programie „Automaniak” i wszyscy na planie byliśmy nim zachwyceni.
Lata bokami jak szalony, a te sztuczne dźwięki? Powiem Wam, dają nadzieję, że przyszłość motoryzacji wcale nie musi być nudna. Osiągi? 3,4 sekundy do setki może dziś nie powala, ale emocje, jakie zapewnia ten samochód, to jest coś pięknego i niestety często zgubnego. Polski importer przygotował dodatkowe zderzaki i inne części w magazynie na wypadek kolizji. Bo, jak się okazuje, te zdarzają się w Ioniqach 5 N dość często – i wcale mnie to nie dziwi.
Nawet Lamborghini go zauważyło
Co ciekawe, Ioniq 5 N zdobył zainteresowanie… inżynierów Lamborghini. Kilka osób zauważyło, jak ten Hyundai wyjeżdża ze strzeżonego budynku włoskiej marki, gdzie przechowują różne prototypy. Wiadomo, że Włosi pracują nad swoim elektrykiem. Nie jest jasne, kiedy zadebiutuje, ale plotki mówią o 2029 roku. To tylko cztery lata w dynamicznie rozwijającym się świecie motoryzacji, więc można założyć, że prace już trwają.
Najwyraźniej chcą dokładnie poznać konkurencję – a może poszukują inspiracji? Kto by jeszcze 10 lat temu pomyślał, że Lamborghini będzie jej szukać w Hyundaiu.