Nowe elektryczne Renault 5 E-Tech, które jest przystępnym wyborem dla miasta, zachwyca wyglądem. Nawet kołpaki w podstawowej wersji wyglądają rewelacyjnie. Jednak w testach zderzeniowych przeprowadzonych przez Euro NCAP elektryk ten nie zdobył maksymalnej noty pięciu gwiazdek. Otrzymał tylko cztery. Ale czy to źle? Niekoniecznie.
Renault 5 E-Tech uzyskało od Euro NCAP ocenę bezpieczeństwa na poziomie 80% dla dorosłych pasażerów i dzieci, 76% za ochronę pieszych i rowerzystów oraz tylko 68% za systemy bezpieczeństwa i wspomagania jazdy. To właśnie ten ostatni wynik najprawdopodobniej obniżył końcową ocenę elektrycznego modelu francuskiej marki. Moim zdaniem, paradoksalnie, wcale nie musi to być wadą.
Nowoczesne systemy wspomagania jazdy, które mają na celu poprawę bezpieczeństwa, potrafią być naprawdę irytujące. Często reagują na najmniejsze błędy, jak np. zbliżenie się do linii czy lekkie przekroczenie prędkości, co może naprawdę wkurzać. Czasami czuję się, jakbym nie prowadził samochodu, tylko miał do czynienia z komputerem, który traktuje mnie jak dziecko. Takie wrażenie mam np. w Hyundaiach.
Mniejsza ingerencja tych systemów może wyjść na plus, bo daje większą swobodę prowadzenia. Na przykład w nowym Renault Captur wszystkie systemy bezpieczeństwa można wyłączyć dedykowanym przyciskiem, co jest rzadko spotykane i bardzo to doceniam. Dzięki temu kierowca sam decyduje, jak bardzo chce polegać na technologii. Dla mnie to idealny kompromis między wsparciem a pełną kontrolą.
W końcu, ważniejsze jest to, jak samochód zachowuje się na drodze, a nie to, jak bardzo systemy starają się mnie kontrolować. Dlatego choć ocena w tej kategorii może wyglądać na niezbyt wysoką, to nie przejmowałbym się nią zbytnio.
Rozmiar samochodu nie ma żadnego znaczenia. Nawet znacznie większy model, jak Renault Symbioz, nie osiągnął maksymalnej oceny w testach Euro NCAP. Wydaje się, że to część konsekwentnej filozofii marki.
Na inną rzecz musisz uważać
Renault 5 przyciąga uwagę atrakcyjną ceną. Podstawowa wersja o mocy 120 KM kosztuje 120 900 złotych, a po uwzględnieniu dopłat może wyjść nawet za około 80 tysięcy złotych. Jednak w tej konfiguracji oferuje jedynie 311 km zasięgu i bardzo wolne ładowanie. Szerzej pisałem o tym w innym wpisie.
Jeśli zależy Ci na pełnym komforcie użytkowania, zdecydowanie warto rozważyć wersję z większym akumulatorem za 142 900 złotych. Dzięki niej zyskasz nie tylko dodatkowe 100 km zasięgu, ale także znacznie krótszy czas ładowania – kilkadziesiąt minut zamiast kilku godzin.
Źródło: motofilm.pl