Krzysztof Stanowski, znany dziennikarz, wywołał burzę w mediach społecznościowych, parkując swoim Range Roverem Sportem P460e (PHEV) na miejscu przeznaczonym dla pojazdów elektrycznych. Problem w tym, że nawet nie podłączył go do ładowania. Po prostu zostawił samochód i poszedł, blokując miejsce, które mogłoby się przydać komuś, kto naprawdę potrzebował energii. Trudno nie być zdziwionym, że osoba o takiej renomie (osobiście lubię i szanuję) podchodzi tak nonszalancko do kwestii elektryków. To temat wyjątkowo wrażliwy w ostatnich latach, szczególnie w naszym kraju. Cała sytuacja pokazuje, jak wiele brakuje jeszcze do zrozumienia idei elektryfikacji.
Miejsca dla elektryków – dlaczego są tak ważne?
W Polsce ciągle brakuje stacji ładowania, a te, które są, to kropla w morzu w porównaniu do zachodu. W dużych miastach takie miejsca to prawdziwy skarb dla kierowców elektryków. Dlatego blokowanie ich przez auto, które się nie ładuje – nawet jeśli mogłoby – to nie tylko brak kultury, ale i szacunku dla innych. Dla kierowców elektryków, którzy naprawdę potrzebują naładować swoje auta, to ogromna frustracja. Zajęcie takiego miejsca to dodatkowy stres i opóźnienia, których łatwo dałoby się uniknąć. Wiem z własnego doświadczenia. Niedawno zwróciłem uwagę też na inny problem, ujawniający się zwłaszcza zimą – ładowanie do 100%, co jest bez sensu, ale też mocno utrudnia planowanie ładowania innym kierowcom.
Range Rover L460 V8 530 KM. Pali dramatycznie dużo, no i bardzo słusznie
Podobne zachowania można zauważyć nie tylko wśród celebrytów. Kilka tygodni temu starszy mężczyzna zaparkował na miejscu dla samochodów elektrycznych pod dyskontem, tłumacząc się posiadaniem karty inwalidy. „Mam kartę, więc mogę stawać gdzie chcę, nawet na zakazie” – mówił, ignorując zupełnie cel istnienia tych miejsc. Takie argumenty nie mają jednak uzasadnienia. Fakt, że ktoś ma prawo parkować na miejscach dla niepełnosprawnych, nie oznacza, że może blokować stanowiska do ładowania. Te miejsca są przeznaczone wyłącznie do ładowania pojazdów.
Jednym z kluczowych problemów, który wychodzi na jaw w takich sytuacjach, jest brak odpowiednich przepisów regulujących parkowanie na miejscach dla EV. W Polsce nie ma prawa, które nakładałoby mandaty za zajmowanie takich miejsc przez pojazdy, które się nie ładują. Podobnie jest w przypadku tzw. miejsc rodzinnych, przeznaczonych dla rodziców z dziećmi. Również w tym przypadku nie istnieją prawne sankcje za ich blokowanie. Brak konkretnych regulacji sprawia, że jedynym rozwiązaniem pozostaje apelowanie do zdrowego rozsądku kierowców. Niby istnieje kara za „niestosowanie się do znaku D-18 – parking” lub D-18a „parking – miejsce zastrzeżone”, przewidująca mandat w wysokości 100 zł i 1 punkt karny, ale to śmiesznie mała konsekwencja.
Oto tłumaczenie Krzysztofa Stanowskiego:
To akurat hybryda, równie dobrze mogłem ładować, taki specjalista jak ty nie powinien oceniać, czy coś jest spalinowe, czy elektryczne po kolorze rejestracji. Ale prawda jest taka, że dziś nie ładowałem. Jak podjeżdżam do Galerii Mokotów w godzinach, gdy jest mały ruch (to…
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) December 3, 2024
Rozumiem, że to hybryda, ale jeśli nie ładowałeś, to po prostu nie powinieneś zajmować miejsca, które jest przeznaczone dla elektryków. To, że byłeś w Galerii Mokotów w porze o małym ruchu, nie zmienia faktu, że te miejsca są tam po to, by umożliwić ładowanie samochodów, które tego potrzebują. Argument o „wolnych miejscach” czy szybkim załatwieniu sprawy nie zmienia sytuacji. Takie podejście nie pomaga w rozwoju infrastruktury ładowania, a wręcz utrudnia innym użytkownikom korzystanie z niej. Nie raz spotkałem się z sytuacją, w której do ładowania podjeżdża kilka samochodów jednocześnie. Dlaczego ktoś miałby marnować swój czas, czekając na zwolnienie miejsca?
Elektryfikacja traci sens?
Takie przypadki przypominają mi, że mentalność wielu kierowców nie nadąża za zmianami w transporcie. Jeśli infrastruktura ładowania ma być skuteczna, musi być dostępna i respektowana. Nieodpowiedzialne zachowanie, takie jak parkowanie bez ładowania, podważa sens budowania sieci stacji ładowania. Nawet jeśli ktoś taki, jak Krzysztof Stanowski, posiada pojazd typu plug-in hybrid, nie powinien zajmować miejsca dla EV, o ile go nie ładuje. Na marginesie, trochę bez sensu ładować PHEV na publicznej, płatnej ładowarce, jeśli masz możliwość ładowania w domu. Tym bardziej, że Land Rover obsługuje DC 50 kW (w prostych słowach – wolno dla elektryków).
Jeździłem niechcianym Mercedesem-AMG C63 S E Performance. Dla krytyków mam dobre wieści
Incydenty takie jak ten z udziałem Stanowskiego czy wspomnianego starszego pana pokazują, że przed nami jeszcze długa droga do pełnego zrozumienia i wdrożenia idei elektromobilności. Zasady korzystania z miejsc dla EV powinny być nie tylko powszechnie znane, ale i respektowane. Bez odpowiednich regulacji prawnych i zmiany podejścia kierowców rozwój infrastruktury ładowania stanie się nieefektywny, a sama elektryfikacja transportu – pozbawiona sensu. Wszyscy użytkownicy dróg muszą zdawać sobie sprawę, że odpowiedzialne korzystanie z takich miejsc to nie tylko kwestia prawa, ale także kultury i solidarności społecznej.
Źródło: motofilm.pl, X (Norbert Cala)