Od pewnego czasu ograniczenie prędkości do 30 km/h funkcjonuje w praktycznie całej stolicy Holandii, Amsterdamie. Chociaż wielu kierowców wyraża się o tym krytycznie, dane wskazują, że takie regulacje przynoszą pozytywne efekty. Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) apeluje o wprowadzenie podobnych ograniczeń w całej Europie, uznając je za kluczowy krok w poprawie bezpieczeństwa na drogach.
Dlaczego ograniczenie prędkości do 30 km/h jest potrzebne?
Głównym celem takich zmian jest poprawa bezpieczeństwa, zwłaszcza w obszarach miejskich, gdzie piesi, rowerzyści i użytkownicy hulajnóg elektrycznych współdzielą przestrzeń z samochodami. Do prędkości 30 km/h ryzyko wypadków oraz ich skutki są znacznie mniejsze. Współczesne samochody posiadają też zaawansowane systemy automatycznego hamowania, które najefektywniej działają do tej prędkości. Powyżej już bywa różnie.
Najciekawsze jest jednak to, że ETSC postuluje ograniczenie prędkości pojazdów elektrycznych do 20 km/h. Powód? Bezpieczeństwo pieszych. Przy takiej prędkości samochody elektryczne są zobowiązane emitować sztuczny dźwięk, dzięki czemu stają się lepiej słyszalne. Powyżej tej granicy prędkości stają się niemal bezgłośne, co może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Dodatkowo, pojazdy elektryczne są zwykle cięższe niż spalinowe, co wydłuża drogę hamowania, zwłaszcza przy wyższych prędkościach. Takie ograniczenie, choć motywowane troską o bezpieczeństwo, może jednak zniechęcić kierowców do wyboru elektryków – szczególnie w miastach, gdzie ich dynamika była dotychczas jednym z największych atutów.
Czy niższe prędkości zwiększą korki?
Kierowcy obawiają się, że ograniczenie prędkości do 20-30 km/h spowoduje wzrost zatorów drogowych. Jednak przykłady z Europy przeczą tym obawom. W Szwajcarii, gdzie w wybranych miastach wprowadzono podobne ograniczenia, zaobserwowano zmniejszenie korków oraz skrócenie czasu podróży. Podobnie w Walii – tam ograniczenie do 20 mil na godzinę (około 32 km/h) na obszarach miejskich doprowadziło do zmniejszenia liczby wypadków oraz o 20% spadku liczby obrażeń.
Podobne inicjatywy z powodzeniem funkcjonują już w innych krajach Unii Europejskiej. Przykładowo, w Austrii uchwalono ustawę umożliwiającą miastom wprowadzanie ograniczeń prędkości do 30 km/h. W Polsce również działa wiele stref „tempo 30” – w Gdańsku, Łodzi czy Wrocławiu. Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości cała Europa stanie się strefą, gdzie 30 km/h będzie standardem. Taki krok mógłby stworzyć przestrzeń, w której kierowcy, piesi i rowerzyści współistnieją w sposób bezpieczny i harmonijny. Wprowadzenie nowych przepisów wydaje się tylko kwestią czasu – prędzej czy później stanie się to rzeczywistością.
Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC, ang. European Transport Safety Council) to niezależna organizacja, która stawia sobie za cel zmniejszenie liczby i powagi wypadków drogowych w Europie. Nie ma co liczyć, że ich postulaty spotkają się z entuzjazmem kierowców, którzy lubią „dodać gazu”.
Źródło: motofilm.pl