Nowa Cupra Terramar doczekała się już polskiego cennika. To w zasadzie duchowy następca modelu Ateca, więc porównanie tych dwóch samochodów wydaje się jak najbardziej naturalne. I co się okazuje? Nawet najmocniejsza wersja nowego SUV-a Terramar jest wyraźnie wolniejsza niż… Cupra Ateca VZ. I nie przekonujcie mnie, że w przypadku marki takiej jak Cupra, która z definicji kojarzy się ze sportowymi osiągami, to nie ma znaczenia.
Terramar kosztuje od 177 500 złotych
Kiedyś filozofia Cupry była prosta. To po prostu najmocniejsza wersja danego modelu Seata, zawsze kojarzona z dużą mocą i wysokimi osiągami. Zmieniło się to jednak wraz z wprowadzeniem 1,5-litrowych wersji Formentora i Leona, a później także Ateki. Gdy Hiszpanie dostrzegli, że ludzie chcą jeździć samochodami o drapieżnym wyglądzie bez osiągów, postanowili to wykorzystać. Zmiana tej filozofii stała się dla nich świetnym interesem.
Oto przyczyna ogromnych rabatów na Atecę. Cupra Terramar zaszkodzi nawet Audi
Dziś najmocniejsza wersja benzynowa Terramara generuje 265 KM i kosztuje 234 792 złote. Przyspiesza do setki w 5,9 sekundy i osiąga maksymalną prędkość 243 km/h. Według producenta średnie zużycie paliwa wynosi około 8 litrów na 100 km. Jak wypada to w porównaniu do „starej” Ateki?
Przede wszystkim Cupra Ateca VZ ma 300 KM. Na niektórych rynkach, jak np. w Szwajcarii, oficjalnie oferowano nawet wersję 350-konną. Stary model jest aż o sekundę (!) szybszy do pierwszej setki (osiągając 4,9 sekundy). I uwaga – potrafi spalić około 6 litrów na 100 km. Skąd to wiem? Bo przejechałem takim samochodem 50 tys. km. Nie wiem, czy w Terramarze uda się osiągnąć takie wartości, bo jeszcze nim nie jeździłem, ale być może tak. Warto jednak zauważyć, że waży on 1750 kg, podczas gdy Ateca tylko 1550 kg, co daje różnicę 200 kg, która z pewnością wpłynie na spalanie. I nie tylko, bo na właściwości jezdne na pewno też.
Pomijam już całą gamę asystentów i systemów bezpieczeństwa w Terramarze, które alarmują przy każdej okazji i wymagają wyłączania za każdym razem. W Atece takich „udogodnień” nie ma, co w tego typu samochodach naprawdę doceniam.
Priorytetem stają się inne wartości
Do czego zmierzam? Kiedyś nowe generacje samochodów stawały się coraz szybsze i mocniejsze. Producenci nieustannie dążyli do zwiększenia osiągów i to było całe piękno motoryzacji. Każda nowa wersja była bardziej dynamiczna, z większą mocą silnika, lepszymi osiągami na torze i wyraźnym postępem technologicznym. Taki rozwój był wręcz naturalnym kierunkiem, ponieważ klienci oczekiwali, że z każdą kolejną generacją dostaną coś bardziej imponującego – szybciej, mocniej, lepiej.
Dziś, w obliczu coraz bardziej rygorystycznych norm emisji spalin i rosnącego nacisku na zrównoważony rozwój, samochody tracą. Osiągi nie są już głównym celem, a wielu producentów skupia się na efektywności paliwowej i zmniejszeniu emisji. Przemiany są nieuniknione, ale dla firm kojarzących się z mocą i osiągami, stanowią szczególne wyzwanie. Marka, która niegdyś była synonimem szybkich, agresywnych samochodów, teraz zmienia swoje podejście. Stara się połączyć ekologiczną jazdę z utrzymaniem sportowego charakteru. Tego rodzaju zmiana kierunku rodzi jednak pytanie, czy uda się zachować ducha marki, nie rezygnując z wartości, które ją definiowały. Obawiam się, że może być problem. Z drugiej strony cieszmy się, że nie wprowadzono jeszcze ograniczenia prędkości do 180 km/h, jak w przypadku niektórych marek. Mam przeczucie, że taka swoboda nie potrwa już długo.
Źródło: motofilm.pl