W ostatnich latach producenci stale zwiększali liczbę ekranów w samochodach. Niektórzy posunęli się za daleko, co negatywnie wpływa na wygodę użytkowania i rozprasza kierowcę. Problem stał się na tyle poważny, że zauważyła go nawet Unia Europejska, planując kary za nadmierne użycie ekranów. Hyundai jako jeden z pierwszych koncernów zapowiedział powrót do fizycznych przycisków – mimo że nawet dzisiaj stosuje ich sporo, jak na obecne standardy.
Hyundai szuka problemu tam, gdzie go nie ma
Dlaczego producenci tak chętnie montują coraz więcej ekranów? To proste — ekrany są znacznie tańszym rozwiązaniem. Upraszczają produkcję samochodów, ale niestety pogarszają ergonomię i bezpieczeństwo jazdy.
Choć Hyundai zamierza ograniczyć liczbę ekranów, uważam, że Koreańczycy nie przesadzali z nimi w swoich kluczowych modelach. Obecnie testuję nowe Santa Fe i pod względem ergonomii nie mam żadnych zastrzeżeń. Fizycznych przycisków jest sporo; pozwalają one np. na szybki powrót do ekranu głównego, zmianę trybu jazdy czy sterowanie mediami. Nadal dostępne są też pokrętła do regulacji temperatury i głośności — a tego naprawdę brakuje w niektórych nowoczesnych autach.
Hyundai planuje wprowadzenie większej liczby przycisków, choć moim subiektywnym zdaniem ergonomia już teraz stoi na bardzo dobrym poziomie i nie powinien to być priorytet. W rzeczywistości bardziej przydałoby się to modelom, takim jak elektryczny EX30, w którym naprawdę brakuje podstawowych przycisków. Tam nawet światła awaryjnie uruchamia się na ekranie, co nie zawsze zresztą działa.
Hyundai musi odrobić inną pracę domową
Co tydzień testuję nowe samochody i przez moje ręce przechodzą setki modeli. Rzadko który naprawdę mnie irytuje pod kątem działania systemów bezpieczeństwa, ale w przypadku Hyundaia to rzeczywisty problem, który wymaga poprawy. Ich wyłączanie zajmuje sporo czasu. Choć są dostępne tzw. skróty, przydałby się jeden przycisk do szybkiego wyłączania wszystkich asystentów naraz. Niektóre marki tak robią (np. Renault), i jest to świetne rozwiązanie.
Systemy bezpieczeństwa i asystenci kierowcy w Hyundaiu są bardzo czułe. Reagują natychmiast, jeśli przez chwilę nie patrzysz na drogę. Owszem, bezpieczeństwo jest priorytetem, ale zdarzają się też fałszywe alarmy. Na przykład, Hyundai wykrywa zmęczenie kierowcy i wysyła komunikaty, nawet gdy nie czuję się zmęczony. Co więcej, nawet po dezaktywacji system sam się aktywuje, jeśli uzna, że „nie powinieneś prowadzić”, a zamiast subtelnej sugestii pojawia się niemal rozkaz do zatrzymania.
W pewnych sytuacjach to rozwiązanie ma sens. Zmęczeni kierowcy rzeczywiście są narażeni na spowodowanie wypadku. Jednak osobiście nigdy nie prowadzę, będąc zmęczonym, a mimo to system włączał się wielokrotnie. To wyraźny sygnał, że programiści i inżynierowie muszą go udoskonalić.
Euro NCAP będzie nakładać kary za ekrany dotykowe
Już od 2026 roku każdy nowy samochód, który w testach Euro NCAP będzie miał zbyt dużą liczbę ekranów dotykowych, prowadzącą do niewygodnej obsługi, zostanie mocno ukarany. A jak wiadomo, wyniki tych testów są jednym z kluczowych czynników przy wyborze samochodu przez klientów. Producenci muszą zdobyć maksymalną ocenę 5 gwiazdek w testach bezpieczeństwa, aby utrzymać zadowalającą sprzedaż.
Nie tylko więc Hyundai powróci do większej liczby przycisków. Takie plany mają także inni producenci, których ten problem dotyczy. Volkswagen poprawił swojego elektrycznego ID.3, dodając kilka istotnych przycisków. Pytanie, co zrobi Tesla. Samochody tej marki zawsze słynęły z minimalizmu i bardzo małej liczby przycisków — to ich znak rozpoznawczy. A Elon Musk, nie oszukujmy się, raczej nie przejmuje się wynikami Euro NCAP. Bo jeśli ktoś chce kupić Teslę, to prawdopodobnie i tak to zrobi.
Pierwsza duża marka zapowiada koniec ekranów dotykowych w samochodach. Co w zamian?