Toyota C-HR od wielu lat cieszy się dużą popularnością wśród polskich kierowców. Jednak rzeczywistość jest taka, że C-HR niekoniecznie jest najrozsądniejszym wyborem. Jeśli przede wszystkim zależy Ci na praktyczności, z pewnością się ze mną zgodzisz. Hybrydowa Kia Niro wypada lepiej niemal pod każdym względem, a do tego jest tańsza. Najtańsza hybrydowa wersja Toyoty C-HR kosztuje w konfiguratorze 139 900 zł, podczas gdy podstawowa Kia Niro zaczyna się od 130 600 zł. Co więcej, z doświadczenia wiem, że dilerzy Kii są bardziej skłonni do negocjacji rabatów.
Kia Niro jest większa i ma o 4 lata dłuższą gwarancję
Marka Kia od lat słynie z długiej gwarancji — 7 lat na każdy model stało się już znakiem rozpoznawczym tej koreańskiej marki. Świadczy to o tym, że producent jest pewien niezawodności swoich aut. Toyota oferuje jedynie 3-letnią gwarancję, choć trzeba przyznać, że jest to również niemal bezawaryjna propozycja. Jak to się jednak mówi, lepiej dmuchać na zimne — dłuższa gwarancja zawsze będzie korzystniejszym rozwiązaniem.
Co więcej, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, Niro jest znacznie większe od C-HR. Nowa generacja Toyoty mierzy 4,36 metra długości, podczas gdy Niro ma aż 4,42 metra. To znacząca różnica, która wyraźnie przekłada się na przestrzeń dla pasażerów. Jeszcze większą różnicę widać w pojemności bagażnika — C-HR oferuje zaledwie 358 litrów, podczas gdy Niro aż 451 litrów. W efekcie podróż wakacyjna Kią będzie nie tylko łatwiejsza, ale i wygodniejsza.
Jeśli chodzi o wyposażenie, oba modele są na podobnym poziomie. Zarówno Kia, jak i Toyota oferują zaawansowane systemy bezpieczeństwa, automatyczną klimatyzację oraz dotykowy ekran multimedialny o przekątnej 8 cali.
C-HR wygląda dla Ciebie na bardziej „terenowy” model? Możesz się zdziwić, bo jej wysokość od ziemi to tylko 154 mm. Kia Niro wypada lepiej z prześwitem wynoszącym 160 mm, a tym samym trudniej ją uszkodzić na nieutwardzonych drogach.
Kia Niro w tej wersji nie korzysta z ładowarek. To jest hybryda na gaz z zasięgiem 1600 km
Niro przewyższa CH-R nawet pod względem napędu
Oba modele to hybrydy. C-HR napędza sprawdzony, 140-konny układ hybrydowy oparty na silniku 1.8 l, który pozwala przyspieszyć do 100 km/h w 9,9 sekundy i osiągnąć prędkość maksymalną 170 km/h. A Kia? Również jest hybrydą, z nieco mniejszym silnikiem 1.6 GDI o mocy 141 KM. Według danych producenta osiąga setkę w 10,4 sekundy, a jej prędkość maksymalna wynosi 165 km/h. Choć te osiągi są minimalnie słabsze, Kia wyróżnia się niższym zużyciem paliwa – średnio około 4,5 l/100 km, podczas gdy C-HR zużywa około 4,7 l/100 km.
Najważniejszą różnicą w napędzie jest jednak sposób przekazywania mocy na koła. C-HR wyposażono w bezstopniową przekładnię eCVT, która „lubi wyć” przy mocnym wciśnięciu gazu. Kierowcy, którzy mieli do czynienia z CVT, wiedzą, że taka skrzynia bywa głośna i wolno reaguje na przyspieszenie. W Niro zastosowano za to 6-biegową przekładnię DCT, która jest szybka i działa praktycznie bez zarzutu.
Kia Niro może być także czysto elektryczna
Niro ma jeszcze jedną przewagę nad C-HR: dzięki dostępności wariantu w pełni elektrycznego trafia do szerszego grona odbiorców. W podstawowej wersji elektrycznej Niro oferuje 204 KM i posiada baterię o pojemności 65 kWh, która zapewnia zasięg około 450 kilometrów na jednym ładowaniu. Miałem okazję testować ten model zimą i jedyną istotną wadą, jaką zauważyłem, była nieco za mała moc ładowania.
Toyota C-HR nie była, nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie oferowana z napędem elektrycznym. Japończycy planują wprowadzić zupełnie nowy, podobny model elektryczny, który ma zadebiutować na polskim rynku do 2026 roku. Do tego czasu Toyota planuje wprowadzenie globalnie aż 10 nowych modeli elektrycznych.
Oba samochody są dostępne również w wersjach hybrydowych typu plug-in. I tutaj także Kia Niro PHEV okazuje się tańszą opcją – kosztuje 161 tys. zł, podczas gdy C-HR w wersji plug-in to wydatek rzędu 180 900 zł.
Pozostaje jeszcze kwestia designu zewnętrznego. Nie będę ukrywał – Toyota C-HR bardziej trafia w mój gust. Każdy jednak powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wygląd samochodu jest dla niego ważniejszy niż przestronność kabiny, pojemność bagażnika czy rodzaj skrzyni biegów. Tym bardziej, że wybierając Niro, można zaoszczędzić prawie 10 tys. zł, które można przeznaczyć na podróże.
Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że w trakcie pisania tego artykułu Toyota ogłosiła znaczące obniżki na swoje modele. C-HR można obecnie kupić w promocyjnej cenie 119 900 zł. Sądzę jednak, że odpowiedź Kii to tylko kwestia czasu. Dilerzy koreańskiej marki już zareagowali na własną rękę – w sieci można znaleźć oferty na Niro za około 123 tys. zł. Jeśli do tego dojdzie wsparcie importera, pod koniec roku będziemy świadkami naprawdę ciekawej walki cenowej. Skorzystają na tym przede wszystkim klienci.
Ten crossover prowadzi się lepiej niż Toyota. Idealna alternatywa wciąż za mniej niż 100 tys. zł