Kto kupił tego Lexusa 12 lat temu, ten prawie nic nie stracił. Cena zaraz się zrówna z salonową

Bardzo miło wspominam jeden z wrześniowych tygodni 2012 roku. Od 17 do 24 września intensywnie testowałem 423-konnego Lexusa ISF-a. Osoba, która kupiła ten samochód i ma go do dzisiaj, przez ostatnią dekadę nie tylko świetnie się bawiła, ale również prawie nic na tym interesie nie straciła. Cena tego japońskiego modelu rośnie w zastraszającym tempie.

Skąd fenomen Lexusa IS-F?

IS-F powstał w odpowiedzi na takie modele jak M3 czy C63. Jego największą zaletą jest 5-litrowy silnik V8, który generuje „tylko” 423 KM, ale dostarcza niesamowitych emocji podczas jazdy. Do dziś mam ciarki na wspomnienie brzmienia tych ośmiu cylindrów. Mimo że średnie spalanie w miejskich warunkach wynosi 17 litrów na 100 km, cała ta zabawa jest tego warta.

Lexus IS-F (2012) - przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Lexus IS-F (2012) – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

IS-F charakteryzuje się także niezwykłą niezawodnością. Ten silnik jest praktycznie niezniszczalny i wytrzymuje nawet intensywną jazdę bez odpowiedniej ilości oleju. Przed moim odbiorem auto przeszło przegląd, a mechanik zapomniał dokręcić korek do wlewu oleju. W efekcie, podczas każdego przyspieszenia i hamowania, ciecz rozlewała się po silniku na dystansie 500 kilometrów! I choć sprzątanie zajęło sporo czasu, motor przetrwał.

W 2012 roku „nówka” kosztowała 337 800 złotych

Dziś praktycznie nie ma nic do kupienia z drugiej ręki. W polskiej sieci znalazłem jeden bezwypadkowy egzemplarz właśnie z 2012 roku, z przebiegiem ponad 110 tys. km. Właściciel wycenił go na 259 900 złotych, co oznacza, że przez 12 lat niemal nie stracił na wartości.

Lexus IS-F (2012) - bok, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Lexus IS-F (2012) – bok, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Jednak to nie jest najbardziej zaskakujące. Sam planowałem zakup ISF-a w 2021 roku. Wtedy można było znaleźć fajny egzemplarz za 100-120 tys. złotych. Przez te cztery lata wartość wzrosła szalenie i ta tendencja się nie zatrzymuje. Wydaje się, że wpływa na to między innymi zapowiadany zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Niektórzy chcą zabezpieczyć się przed tym, nabywając jeden z ostatnich prawdziwych samochodów z potężnym silnikiem.

Zakaz sprzedaży aut spalinowych nie jest pewny? “Cofniemy go”

Nadal uważam, że cena 260 tys. złotych to rozsądna kwota za ten model, pod warunkiem, że auto jest w całości zachowane w oryginale. Taki zakup na pewno okaże się dobrą lokatą na przyszłość, bo nikt już takich samochodów produkować nie będzie. Nawet Jaguar kończy przygodę z 5-litrowym V8, wprowadzając ostatnią specjalną edycję F-Pace SVR 575 Edition, której cena wynosi ponad 639 tys. złotych.

Lexus IS-F (2012), fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Lexus IS-F (2012), fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo

Lexus IS-F to nie tylko samochód „do ścigania”. To bardzo praktyczna i komfortowa limuzyna, która pomieści blisko 400 litrów bagażu. Posiada wentylowane fotele i fantastyczny system audio marki Mark & Levinson. Gdybym dzisiaj miał kupić auto, będąc pewnym, że na nim nie stracę, z pewnością byłby to IS-F. Podczas poszukiwań należy jednak dokładnie zbadać historię wybranego egzemplarza. Napęd na tył w połączeniu z tak dużą mocą często prowadził do wypadków. Znalezienie zadbanej sztuki jest niezwykle trudne.

Tylko 2500 obr./min. przy 200 km/h. Ten Lexus dosłownie „połyka” kilometry, jest idealny w trasy